Wielka jest moc niepozornej kostki mydła, dziś tworzonej z mieszanki tłuszczu i sody kaustycznej. Stosowane już w Babilonii 2800 lat p.n.e. i w Egipcie 1500 lat p.n.e. miało w składzie tłuszcz i popiół, a w Rzymie w I w. p.n.e. wyrabiane było z… moczu.
Dziś mydło występuje w tysiącach zapachów i kolorów, a klasyczne mydło w kostce chętnie bywa zastępowane mydłem w płynie. Fabrycznie produkowane jest ze składników syntetycznych, choć nie brak entuzjastów wytwarzających mydło w domu czy też w niewielkich manufakturach, z naturalnych, niewątpliwie bardziej przyjaznych dla człowieczej skóry ingrediencji.
Kostka najzwyklejszego mydła kosztuje poniżej 1 zł, stąd niewyjaśnioną zagadką pozostaje, dlaczego zapaszki spod przygodnej paszki w tramwaju w upalny dzień ścinają z nóg. Przecież mydło ma tak potężną moc!…
Właśnie o mocy mydlanej kostki jest „Mydło”, napisane przez Małgorzatę Strzałkowską, a zilustrowane przez Adama Pękalskiego. Nie jest to naukowa rozprawa o mydle, lecz historia króla czyściocha, który ubolewał nad stanem ufaflania poddanych. „Tu mógłby pomóc jedynie cud”, wzdychał boleśnie. I wtedy na scenę wkroczyło mydło, które zobowiązało się ów cud ucieleśnić. W tym celu przeleciało, excusez le mot, całą krainę i…
To książeczka z jajem, z ikrą, napisana doskonałym rymem i równie doskonale zilustrowana. Kiedy tylko zobaczyłam nazwisko ilustratora na okładce, wiedziałam, że czeka mnie uczta dla oka. Adam Pękalski zabłysnął na moim prywatnym firmamencie mistrzowskich ilustratorów rysunkami do „Dawniej czyli drzewiej” (w duecie z zachwycającą Małgorzatą Strzałkowską, tym razem piszącą prozą), a swoją reputację podtrzymał oprawą graficzną „Sanatorium” niezrównanej Doroty Gellner.
„Mydło” jest zabawne, pouczające, przykuwające uwagę. Wojtuś nie wypuszcza książeczki z rąk, wyraźnie zafascynowany „bjudasami” ogląda ją w trakcie podwieczorku, po kolacji, przed śniadaniem, w ramach poobiedniej sjesty i nawet na spacer ją zabiera. Zdecydowanie mamy nowy hit czytelniczy. Pojawił się w dobrym czasie, bo „Koala” i „Myszka” z tej samej serii już się nam trochę oczytały. Teraz rządzi król czyścioch. I bjudasy, oczywiście.
Małgorzata Strzałkowska, Mydło, ilustracje Adam Pękalski, wydawnictwo Bajka, Warszawa 2017.
Jestem wprost zafascynowana działaniem kosmetykóᴡ marki Dermaflora, dlatego tеż dziś postanowiłаm przedstawić Wam
moje trzy perełki kosmetyczne ԁo pielęgnacji twarzy.
Ꭺ są to pianka, żеl i woda micelarna.
Oczyszczająⅽa pianka do mycia twarzy marki Dermaflora ѡ swojej
recepturze zawiera starannie dobrane składniki aktywne, któгe subtelnie i skutecznie oczyszczają skórę również z makijażu.
Konsystencja pianki sprawia, że cząsteczki myjące łatwo i
delikatnie usuwają zarówno brud, zanieczyszczenia, jak
і pozostałości kosmetyków kolorowych.
Kosmetyk zawiera składniki nawilżająсе, dzięki czemu
doskonale nawilżа skórę, przywraca jej odpowiednią kondycję.
Preparat znajduje ѕię w butelce z pompką i jest bardzo wydajny.
Ⲛie zawiera SLS, silikonów, alkoholu, barwnikóԝ.
Żel dо twarzy z ceramidami marki Dermaflora ɡłęboko nawilża
skórę і nie pozostawia tłustego filmu. Przejrzysty żеl ekspresowo sіę wchłania i nie klei ѕіę.
Jego formuła zawiera kwas hialuronowy, który
pomaga utrzymać wilgoć ԝ skórze, w efekcie codziennego używania, kosmetyk poprawia ϳędrność i sprężystość skóry.
Zmniejsza widoczność zmarszczek. Również naturalne ceramidy wzmacniają nawilżenie skóry oraz jej funkcje ochronne.
Kosmetyk niе zawiera: parabenóԝ, wazeliny, silikonu,
aluminium, alergenóԝ, alkoholu, perfum.
Nie kupię!! Nie!!! Teraz muszę nazbierać na nowy dom, taki, w którym każdy domownik będzie miał swój własny pokój plus swoją własną bibliotekę (najlepiej większą od pokoju) 😀
Ja również uwielbiam ilustracje Pana Pękalskiego, więc niewątpliwie zaopatrzę w książeczkę siostrzeńca 🙂