Nie wiadomo kiedy minęło kilka lat i WTEM! małe, słodkie Żuczątko wyrosło z pieluch, z gaworzenia, z książeczek z kartonowymi kartkami i weszło w zacny wiek dziewięciu lat i dziewięciu miesięcy. Ma dużo do powiedzenia na każdy temat, szczególnie krytycznie odnosi się do narzucanych mu obowiązków i domaga się praw przynależnych starszym braciom. Do późna czyta „Magiczne drzewo” i „Harry’ego Pottera”, a rano nie może wstać do szkoły…
W deszczowy, ciężki poranek przed 7.00 Mama Żuczkowa, ziewając rozdzierająco, przydreptała do pokoju Żuczątka, aby obudzić je, nakarmić i odstawić do placówki edukacyjnej.
– Wstawaj syneczku, czas do szkoły – zaapelowała, pozorując dziarskość.
Żuczątko, nie otwierając oczu, wymamrotało:
„Brzuch boli
głowa
nogi
bardzo”
…
Kilka dni później Mama Żuczkowa, która przysięgała sobie, że nie będzie już budzić swoich starszych synków, nie i nie, wobec braku oznak życia w pokoju Żuczka weszła tam o godzinie 9.00 i zastała nieruchomy odwłok szczelnie owinięty kołdrą.
– Żuczku, na którą ty masz do szkoły?
– Na godzinę temu – odmruknął Żuczek.
– To co tu jeszcze robisz? – załamała cztery odnóża.
– Zaspałem.
I wyrecytował:
„Budzik zadzwonił
obudziłem się
we śnie
kot wskoczył na pianino
zasnąłem”
Genius loci jak nic!
Cieszę, że wróciłaś, bardzo lubiłam podczytywać o życiu Twojej rodziny 🙂 Wesołych świąt