Dla wielbicieli Żuczków – nowa historyjka. Miłej lektury 🙂
Mama Żuczkowa wracała z zakupów. Akurat na przystanku zatrzymał się autobus, z którego wysiadł Żuczek z kolegami. Na widok rodzicielki oblicze jego rozjaśniło się jak żarówka i z okrzykiem:
– Maaaamaaaa! – rzucił się w jej stronę.
Mama Żuczkowa rozpłynęła się w środku jak masełko na patelni.
Jak lody na słońcu.
Jak asfalt na upale.
Kiedy tak syneczek gnał do niej z otwartymi ramionami, łkała wewnętrznie i rozgrzeszała go ze wszystkich powtarzających się buntów, regularnych pyskówek i cyklicznych awantur.
Chętnie i ona otwarłaby ramiona, ale w trzech rękach trzymała siatki z zakupami, a czwartą Żuczątko.
Żuczek biegł… Biegł do niej! Biegł jak na skrzydłach. Ledwo zdążyła wyszeptać:
– Syneczku!… – i miała powiedzieć, jak się cieszy, że on tak się cieszy na jej widok i jak go w tym momencie kocha i uwielbia, kiedy on wyrzucił z siebie:
– Dasz 2 złote?
…
życie, dzieci
Super, że dalej: ) że dojrzałaś do powrotu: )
Super, że dalej: ) że w końcu dojrzałaś do powrotu: )
Dobrze, że jesteś. ♥♥♥
Och! A czy to nie był Żuczek właśnie, który miał szczęście, bo spotkał tatusia? (Jest to anegdota, która tak przypadła do gustu w moim domu, że wspominamy ją całkiem często 🙂 )
Oraz: Witaj z powrotem! Ogromnie miło Cię znów czytać. Aż zrobiłam rachunek sumienia i okazało się, że czytam jeszcze sprzed dzieci, pamiętam trochę notek z tamtych czasów oraz notkę Pana Męża i zdjęcie stópki Piotrusia, gdy tenże przyszedł na świat. Czyli wychodzi na to, że czytam od nastolęctwa – niedawno stuknęły mi trzy dyszki 😉 – skoro Piotruś wybiera się do szkoły średniej!
To miłe. Ten blog jest częścią tego, co mnie czytelniczo i poniekąd społecznie kształtowało przez te lata. I całe szczęście! Jest chyba najstarszym, który czytam, a na pewno jest najstarszym polskim blogiem, na którego wciąż zaglądam. I bardzo się z tego cieszę!
Mam tak samo, z tym czytaniem
zrobiłaś mi piątek 😀
Wiedziałam!! Wiedziałam d początku jak się to skończy!!