„Bez piątej klepki”. Czwarta przygoda Mai, ciabci i Monterowej

Powiem Wam, za co kocham książki dla dzieci i dlaczego wolę je od książek dla dorosłych. Na ogół, bo od czasu do czasu przeczytam coś dobrego dla swojej kategorii wiekowej lub dla odmiany sponiewieram się intelektualnie jakimś kryminałem bądź czytadłem podlejszego gatunku, na co spuśćmy zasłonę milczenia.

Książki dla dzieci dają nadzieję i dobrze się kończą*. To jest w nich najfajniejsze, ta pewność, że wszystko skończy się tak, jak powinno, w imię zasady, że dobro zawsze zwycięża. Bohaterowie uczą się, dojrzewają, rozwijają. Zło, które ich otacza, jest potężne, ale główne postacie są na nie odporne. Wiadomo, i tak je pokonają w ostatecznej rozprawie, na którą czasem trzeba czekać aż siedem tomów.

Wygląda na to, że w przypadku przygód Mai i jej czarodziejskich przodkiń Autor ma zakusy na wieloksiąg (poprzednie tomy to „Czarownica piętro niżej”, „Tuczarnia motyli” i „Klątwa dziewiątych urodzin”). Jeśli tak się stanie, to będę zadowolona, bo szkoda mi się rozstawać z sympatycznymi bohaterami, uwikłanymi w nadzwyczajne okoliczności. W tym tomie pojawia się kolejna czarownica z rodziny, Jadwiga Mroczna z Opoczna, a w poszukiwaniu rozumu Niny idziemy szlakiem słowiańskich legend i tradycji, podróżujemy z Viadrusem, bogiem Odry, po dnie kolejnych rzek z Warszawy do Szczecina (doskonała lekcja geografii), ciabcia organizuje obrzęd dziadów, by szukać u nich pomocy, a w praktyce pomaga kolejnym postaciom, które zjawiają się na wezwanie Monterowej, z uczuciem deklamującej Mickiewicza. Dowcipne dialogi i świetne pomysły fabularne (nietoperz dla każdego, pierwsze zaklęcie Mai i dama wyczarowana z pietruszki, czy Nina odzyskująca i tracąca kontakt ze swoim rozumem – majstersztyk!) czynią z tej lektury wspaniałą ucztę literacką dla czytelników w każdym wieku (6+, 16+, 66+…).

Dostajemy także wyrażone wprost wyjaśnienie kolejnych kataklizmów: całe zło na świecie bierze się stąd, że ludzie tracą rozum. W ogóle uwielbiam kwestie, które padają z ust ciabci, mądrej i dobrej czarownicy, która w poprzednim tomie zaleciła Mai trzymać się blisko ludzi lepszych i mądrzejszych od niej samej, zawsze pytać „dlaczego?” i mieć nadzieję, że wszystko się ułoży, ale nie oczekiwać, że tak będzie. Wszyscy powinniśmy stosować się do tych rad.

Tajemnicze, przykuwające uwagę rysunki Magdy Wosik są dla mnie nierozerwalnie związane z opowieściami o Mai. Kiedy czytam z dziećmi „Świerszczyk”, w którym rysowniczka ma swoją stałą rubrykę – na rysunkach umieszcza przedmioty do odszukania – zawsze przypominają mi się powieści Marcina Szczygielskiego.

Wolałabym jednak, żeby świat przedstawiony w „Bez piątej klepki” mniej odbijał współczesną polską rzeczywistość.

Aluzje do tego, co w ostatnich latach i miesiącach dzieje się w Polsce, nie są już tak subtelne jak w poprzednim tomie, gdzie zamiast Złotej Kaczki pojawił się Złoty Kaczor, szara eminencja, dość wredna postać. W czwartym tomie mamy Wielką Szyszkę masowo wycinającą lasy, poczciwe krasnoludki ogłupione przez złośliwe gnomy i wrogo nastawione do obcych, nachalną propagandę i strach przed swobodnym wyrażaniem opinii, bo wszędzie może czaić się agent gnomów. Granica między dobrymi a złymi jest nakreślona bardzo wyraźnie, a osoba, która próbuje doszukiwać się w działaniach gnomów szlachetnych pobudek, okazuje się zdrajcą. Nawet mgła, która nadciągnęła nad Polskę jako kolejny kataklizm po ulewie, śnieżycy i wichurze z poprzednich tomów, kojarzy się bardzo politycznie.

Obecność na kartach książki tego, co mnie smuci w ojczyźnianej rzeczywistości i od czego odcinam się świadomie, nie oglądając telewizji, trochę zatruło mi przyjemność lektury czwartego tomu, jednak nie na tyle, żeby nie czekać na kolejny. Co Autor dla nas planuje? Odnalazła się Nina, odnalazł się jej rozum, do odszukania został jeszcze mąż Niny. Wielka czarownica przy wsparciu swoich szalenie uzdolnionych praprapra…prawnuczek na pewno sobie poradzi z tym zadaniem. Ciekawa jestem, jak rozwinie się znajomość Monterowej z Bolkiem i czy rzeczywiście, jak przewiduje kot, najgorsze dopiero przed nami?…

Marcin Szczygielski, „Bez piątej klepki”, ilustracje Magda Wosik, wydawnictwo Bajka, Warszawa 2018

* są rzecz jasna wyjątki, jak chociażby „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo”.

Napisano w Czytam dzieciom (i sobie też)

Tagi: , , , , , , ,

3 comments on “„Bez piątej klepki”. Czwarta przygoda Mai, ciabci i Monterowej
  1. mamaAsi pisze:

    Autor powiązany z elytami odpiłowywanymi od koryta cierpi i nie ukrywa, że tęskni za powrotem do przeszłości.

  2. nana pisze:

    Mimo, że się od realu odcinasz, to jednak mam nadzieję, że do wyborów pójdziesz, aby wyeliminować zło 😉

Skomentuj mamaAsi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*