Zdarzyło się pewnego dnia, kiedy przyjechaliśmy z Wojtkiem z przedszkola, że sąsiad zamknął nas na chwilę w garażu. To drobne wydarzenie ma straszne i śmieszne skutki, bowiem od tamtej pory jednym z wieczornych życzeń Wojtusia jest „Opowiedz, jak siąsiad ziamknął Wojtusia i mamę i Michasia w galaziu”.
Każdego dnia, kiedy wracamy z przedszkola, pada sakramentalne pytanie:
– Ale siąsiad nie ziamknie naś w galaziu?…
Od czasu do czasu występuje w wersji:
– Ale nie ziamknieś mnie w galaziu?…
Cierpliwie tłumaczę, że to był jednorazowy przypadek i nikt nikogo nie zamknie.
Najpierw były tylko pytania i niepokój, a później dołączyły do tego wieczorne prośby, by opowiedzieć o tym, jak sąsiad zamknął. I dziesiątki wariacji: jak to sąsiad zamknął Wojtusia w garażu nr 1, i nr 2 i tak do garażu nr 6. I jak sąsiad zamykał nas w różnej konfiguracji rodzinnej. I jak to sami zamknęlismy się w garażu. I o garażu, do którego nikt nie miał pilota i zagnieździła się tam myszka (która w ciszy i cieple wychowała kilka mysich pokoleń – to moja próba odczarowania garażu i ukazania go jako miejsca przyjaznego).
Wysnuwam z tej historii kilka wniosków, Po pierwsze, może zbyt nerwowo zareagowałam na zamykające się nagle drzwi garażowe, gdy byliśmy w środku i to tak wstrząsneło Wojtkiem. Po drugie, dzieci lubia się bać, bo oprócz historii z garażem Wojtek bardzo lubi opowieść o Franklinie, który zgubił się w lesie, wyraźnie boi się razem z przestraszonym żółwikiem (a może nie tyle lubi się bać, co lubi spektakularnie szczęśliwe zakończenia?) Po trzecie, ewidentnie boi się garażu, chce wyjść z niego jak najszybciej, często nie chce w ogóle wjeżdżać do środka (jeśli jadą z nami starsi chłopcy, wysadzam ich przed garażem), więc te opowiadania, których się domaga, być może są jakąś formą autoterapii. Jak myślicie?
Bardzo to wszystko ciekawe.
Co się dziwić Wojtusiowi? Moja córka (lat 9)przyszła któregoś dnia ze szkoły i przyniosła historię o jakimś dziwnym człowieku, który ma dar pojawiania się tam gdzie chce i żadne ściany czy drzwi nie są dla niego problemem. I od tego dnia boi się zostawać sama w swoim pokoju, który znajduje się na piętrze. Nie ma żadnej siły, nie żadnych argumentów, które by ją przekonały, że to bzdura i w swoim domu jest bezpieczna. Postawiłam na przeczekanie, bo widzę, że to nie żarty. Polecam to samo. Pozdrawiam 🙂
Trochę straszne, a reakcja mamusi pewnie “pomogła” rozwinać obawy. No, ale jesteśmy tylko ludźmi.
Rozwiazanie: czy można wydostać się jakoś z garażu? (Pewnie tak, chociażby wyjeżdżajac na zewnatrz). Proponuję pokazać chłopakom, jak zawsze jest wyjście z sytuacji. Niech Was zamknie Maż, a Wy się pięknie sami wydostaniecie i koniec traumy. Jest rozwiazanie. Ja bym tak na pewno zrobiła. Pozdrawiam!
Druga (inna) Dorota
Ja się sama raz zamknęłam 😉 i był to malusieńki garażyk przydomowy i też nerwowo zareagowałam 😉 wcale się dziecku nie dziwię! Psychologicznych dywagacji snuć nie będę, bo się nie znam 🙂