Pewnego razu rycerz Wojtuś, syn króla, wyruszył na wyprawę. Każdy królewicz musi odbyć taką podróż, żeby rozejrzeć się po świecie, zwiedzić różne kraje, nauczyć się nowych rzeczy i spotkać ksieżniczkę, która zostanie jego żoną. Po starszych braciach Piotrusiu i Michasiu przyszła kolej na Wojtusia.
Rycerz Wojtuś jechał na swoim wiernym rumaku przez pola i łąki, spotykał różnych ludzi, przejeżdżał przez miasteczka i wsie. Pewnego dnia wjechał do lasu, który był bardzo duży i bardzo ciemny. Rosły w nim wysokie drzewa, które sięgały prawie do nieba. W lesie słychać było tylko ptaki, śpiewające w gałęziach drzew. Wojtuś jechał tak długie godziny, aż do jego uszu doleciał śpiew, ale inny niż ptasi.
Kto to śpiewał?
Wojtuś jechał powoli w kierunku, z którego dobiegał śpiew i zobaczył w oddali wysoką kamienną wieżę. Piękny śpiew dobiegał stamtąd. Wojtuś zatrzymał się w zaroślach, rozbił namiot, rozpalił ognisko, zjadł kolację i postanowił zobaczyć, co się wydarzy. Leżał na trawie, patrzył w gwiazdy i zastanawiał się, kim jest dziewczyna, która tak pięknie śpiewa.
Kiedy księżyc zaszedł za chmurę, rozległ się szum ogromnych skrzydeł. Wojtuś zobaczył, jak do wieży przyleciał wielki smok i położył się na ziemi. Był tak wielki, że owinął się wokół wieży, jakby była wykałaczką. Po chwili zasnął i chrapał okropnie, aż trzęsły się stuletnie drzewa w lesie.
Wojtuś nie spał całą noc. Śpiew dziewczyny umilkł i nie słychać było nic poza smoczym chrapaniem. Rano, zanim wstało słońce, smok zerwał się i odleciał.
Wojtuś zjadł śniadanie i podszedł do wieży.
– Hop, hop! Jest tam kto?
Chwilę trwało, nim z okienka na szczycie wieży wychyliła się śliczna dziewczyna. Wojtusiowi mocniej zabiło serce.
– Kim jesteś, śliczna? – zapytał Wojtuś.
– Jestem księżniczka Hania, zły smok więzi mnie tutaj. A ty kim jesteś? Nie widziałam od dawna żadnego człowieka. Nikt nie zapuszcza się tak głęboko w ten las.
– Jestem rycerz Wojtuś. Czy chciałabyś uciec z tej wieży?
– Oczywiście! Uratujesz mnie?
– Z radością! Musimy opracować dobry plan…
Wojtuś dowiedział się, że klucz do wieży smok zawsze ma przy sobie. Tej nocy, kiedy smok przyleciał i zasnął, Wojtuś przekradł się ostrożnie i przyjrzał się, gdzie smok go trzyma. Wielki klucz wisiał zawieszony na pazurze u najmniejszego palca. Wojtuś wymyślił chytry plan: trzeba zawiesić na smoczym pazurze coś innego, co będzie udawało klucz.
Następnego dnia, zaraz po śniadaniu i po przywitaniu się z królewną, Wojtuś poszedł do lasu, przyciągnął stamtąd duży, spróchniały pień drzewa i scyzorykiem wyrzeźbił w drewnie klucz. Była to bardzo trudna praca i zajęła mu cały dzień, ale udało się. W nocy, gdy smok zasnął i chrapał tak, że las się trząsł, Wojtuś delikatnie zdjął z pazura klucz do wieży i zawiesił drewniany. Ukrył klucz głęboko pod mchem i schował się w zaroślach.
Rano, przed wschodem słońca, smok obudził się i zerwał do lotu. Nie przyjrzał się kluczowi i bardzo dobrze. Kiedy odleciał, Wojtuś wydobył klucz z mchu i z niemałym trudem otworzył nim drzwi wieży. Pobiegł na górę, chwycił Hanię za rękę i zbiegli po schodach. Szybko wsiedli na konia i pogalopowali co sił w końskich nogach do królestwa Wojtusia.
Tam Wojtuś przedstawił Hanię rodzicom, a oni posłali wiadomośc do rodziców Hani, że uratowana przed smokiem królewna jest bezpieczna. Hania i Wojtuś zakochali się, wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie, a Hania pięknie śpiewała najpierw Wojtusiowi, a potem ich dzieciom i wnukom.
A smok? Smok co noc przylatywał i spał u stóp wieży i dopiero po wielu dniach zorientował się, że królewna mu uciekła. Nie zmartwił się tym za bardzo, tylko porwał następną królewnę. Ale to już inna historia.
….
– A telas opowiedz, jak lycez Hania ulatowała klólewicia Wojtusia – prosi na zakończenie tej baśni Wojtek. Gender jak nic 😉
Świetna bajka. Nic dziwnego, że Wojtas uwielbia. A jak działa na wyobraźnię. Rycerz Hania też niezły.
Pozdrawiam serdecznie.
Druga czyli inna Dorota
Dziękuję Dorotko.
Urocze 🙂 Żałuję, że przez Najmniejszego Wrzaskuna nie mogę najstarszej córce opowiadać takich baśni na dobranoc… Mocno wierzę, że w końcu Wrzaskun zacznie zasypiać wieczorem bez wrzasku i uda mi się coś wymyślić, choć obawiam się, że tak fajnej historii nie stworzę… Najwyżej zgapię 😉 Mogę? 🙂
Będę zaszczycona 🙂 I niech Wam Wrzaskun zdrowo rośnie 🙂