W niedzielne popołudnie w domu Żuczków panowała ciepła, rodzinna atmosfera. Dzień wcześniej dzieci zostały pozbawione elektronicznych gadżetów, w związku z czym nie biły się i nie kłóciły, bo nie miały o co, a i kontakt był z nimi lepszy, gdy nie gapiły się w małe ekraniki.
Było sielankowo, ale każda sielanka ma to do siebie, że często kończy się spektakularnym rypnięciem.
Tym razem zaczęło się niewinnie od dzwoniącego telefonu. Mama Biedronkowa dzwoniła do Mamy Żuczkowej z pytaniem o pałę, którą dostali Żuczek, Biedronek i Świerszczyk. Pała była z polskiego za nieznajomość „Opowieści z Narnii”, ale praprzyczyną było ponoć gadanie na lekcji. Pani się wściekła, wezwała trzy rozgadane robaczki do odpowiedzi i odesłała na miejsce z jedynkami, którym nadała taką wagę jak ocenom ze sprawdzianu.
Mama Żuczkowa z cichym westchnieniem odwinęła się z kocyka i ruszyła odwłok z kanapy. Usiadła przy komputerze, zalogowała się do dziennika elektronicznego (narzędzie szatana!) i na własne oczy zobaczyła pałę, szpecącą całkiem niezły dorobek szkolny Żuczka. Oraz liczne bz i np z różnych przedmiotów.
– Żuczku – zapytała Mama głosem łagodnym i miłym, gdyż pani Biedronkowa była na linii – za co dostałeś tę jedynkę? Czego nie wiedziałeś?
– Nie wiem – odparł Żuczek, nonszalancko wzruszając ramionami.
Od słowa do słowa Mama Żuczkowa dowiedziała się od Mamy Biedronkowej wszystkiego, czego nie chciała wiedzieć. Coraz bardziej zdziwiona odkrywała alternatywną rzeczywistość szkolną, w której dzieci z klasy Żuczka odrabiają zadania domowe (Żuczek nigdy nie ma nic zadane), przygotowują się na kartkówki (Żuczek nigdy nie ma zapowiedzianych kartkówek) i uczą się wskazanych przez nauczyciela rozdziałów z podręcznika (Żuczek nigdy się nie uczy).
Mama Żuczkowa odkładała słuchawkę z mieszanymi uczuciami, wśród których przeważało lekkie wzburzenie na bycie robioną regularnie w konia. Fakt, że Żuczek jest leserem na potęgę, w ogóle jej nie ruszył, bowiem znała swoje ukochane dzieciątko nie od dziś. Niemniej poczuła się w macierzyńskim obowiązku przywołać je do porządku i zażądała, by natychmiast usiadło do zadania domowego z przyrody.
Na co Żuczek odparł, że w niedziele i święta należy powstrzymać się od prac ciężkich a niekoniecznych i że zadania domowe jak najbardziej spełniają te kryteria.
Znaczy powołał się na klauzulę sumienia.
Sprytny Żuczek.
jeden taki Żabek dostał kolejne 0 za brak zadania w ćwiczeniach. Mama kolejny raz zapytała czy Żabek odrobił zadania – owszem zadanie zrobione. A może pani w szkole zbierała ćwiczenia? Nie nic takiego. Biurko nauczycielskie było puste, nikt nic tam nie kładł, Żabek nic nie słyszał, no chyba że Pani każdemu na ucho mówiła a jego pominęła. No to Żabek ma problem, bo jednak ćwiczenia Pani zebrała, tylko czy na pewno 14 dzieciakom mówiła to na ucho? Mama Żabka postanowiła nagrać swoje kazania na dyktafon i regularnie 3 razy dziennie Żabkowi zapodawać, bo na leczenie swojego zdartego gardła majątek straci a i sama już tego gadania nie może słuchać.
Pomysł z nagraniem – bdb. Ja się zastanawiam, czy moich kazań nie nagrywać na Youtube.
Mam podobne hobby jak mamaAsi :)to takie skrzywienie zawodowe 🙂
Muszę się w końcu zmobilizować i częściej logować do Librusa. Tylko teraz to nie wiem, czy się wcześniej nie znieczulić 😀
No i muszę znaleźć jakiś ustawowy sposób na obejście klauzuli sumienia 😀
Jak odkryjesz ten sposób, to zdradź i mi 🙂
Na przyszłość tak odpowiedz, jak Żuczki będą wołać o niedzielny obiad 😉
Genialna rada Moniu! <3
My nauczyciele mamy takie dziwne hobby, zadajemy coś w wielkiej tajemnicy, żeby biedne dzieci przypadkiem nie usłyszały. A potem podstępnie wpisujemy to w librusie, żeby pogrążyć dziatki. Tak twierdzi moje osobiste dziecko
:-)))))))
Uwielbiam Żuczka! Tylko zastanawiam się, dlaczego to, co mnie śmieszy u Żuczka tak mnie denerwuje u mojego syna?
Kasiu, pisz bloga 🙂
hahaha… 😀 prawie spadłem z mojego stałego – przyklejonego do dolnej części pleców – miejsca życia, snu, posiłków, radości i żali (czyt. fotel komputera). Idąc Twoim „owadzim tropem”: moja Gąsieniczka, a już wkrótce Motyla Hrabini (córa szanownej modliszki, wnuczka tarantuli) też próbuje ściemniać na potęgę. 4-ta klasa daje nam się we znaki po wychowawstwie pewnej pani :’-(. Ale ja już się nauczyłem codziennie kontrolować wpisy w elektronicznym dzienniku. Pozdrowienia dla Żuczkowej Rodzinki
cudne
:))))))))