Zaczęłam cztery lata temu, leżąc w ciąży z Wojtkiem. Wtedy to wzięłam do ręki szydełko nr 1.25 i kłębek białych nici bawełnianych. Cztery lata i 1500 m nici później położyłam go na stole. Mój szydełkowy obrus. Yes!
Przez te cztery lata wiele się w moim życiu działo. Przeżywałam wzloty i upadki, także w kwestii obrusu, zaznałam licznych pokus, m.in. takiej, by ograniczyć się do wydziergania serwety do koszyka wielkanocnego i dobra jest. Ale nie uległam. Długie miesiące przerwy między jednym a drugim napadem szydełkowania obrus spędzał w ciemnej szafie, ale szczęśliwie nie odnalazł w niej przejścia do Narnii i cierpliwie czekał, aż wróci mi wena.
Z impetem wróciła w ostatnich dniach, bo SIEDZĘ w domu z chorymi dziećmi (Wojtek konsekwentnie realizuje plan: 4 dni w przedszkolu, 6 dni roboczych i dwa weekendy leczenia, a przy okazji zaraził Michałka). Szukając w szafie inhalatora, trafiłam na reklamówkę z obrusem. I siadłam i machnęłam te kilka brakujących okrążeń et voila!
– Ile kosztowały nici? – zapytał Mąż.
– Jakieś 20 zł.
– Plus cztery lata pracy. No, to dość drogi obrus – podsumował.
I postawił na nim piwo. Znaczy, podoba mu się. Na brzydkim by nie postawił.
Miało być „inżynier”, a nie „onżynier” (chyba, że on-żynier), bo to wyliczanie materiału to takie inżynierskie jak na budowie zupełnie. I te roboczogodziny jeszcze…
Dorota
Piękny obrus i tyle pracy. A maż to onżynier? I tak by nie potrafił tego zrobić. Niewielu facetów ma to co pozwoliło Ci (Pani) to zrobić. To nie jest cierpliwość, to bardziej ta ulotna umiejętność organizacji wewnętrznej. Faceci w ogóle nie wiedza co to jest…
Z podziwem.
Inna Dorota
Oczywiście, że inżynier! 🙂
Zabierz męża na jarmark rękodzieła, jak zobaczy ceny, to doceni 😉
To jest myśl! 🙂
Gratulacje. Z podziwem.
Dziękuję 🙂
Ależ! Piękny jest! Gratuluję, ze wytrwałaś, że nie udziergałaś tej serwetki do koszyczka, bo u mnie ze 4 porzucone robótki leżą, w tym jedna charytatywna dla Ośmiorniczek dla wcześniaków (i mi wstyd).
No i skąd się to mężczyznom bierze, żeby człowieka tak rozliczać z nitek i czasu pracy? Czy naprawdę wszystko musi się opłacać? 😉
Porzucone robótki (oraz książki) to moja zmora. Obiecałam sobie, że ten obrus będzie takim symbolicznym początkiem kończenia różnych rozgrzebanych projektów 🙂
Jestem pełna podziwu!!!!
bardzo mi miło 🙂
Podziwiam i gratuluję wytrwałości. Sporo było „dziubdziania” (gęste słupki) i nic Ci nie faluje (moja zmora). Jaka to średnica? Ile kłębków poszło? Ja już nie szydełkuję. Czasu tyle, że albo robótki, albo książka. Wybieram to drugie.
Falowało, więc prułam gdzieś w połowie. Brrr. Stół ma średnicy 90 albo 100 cm, więc obrus jest trochę większy – ze 120-130 cm. Nie mierzyłam, bo robiłam „na oko”. Wzór też z głowy, najłatwiejszy, jaki potrafię. Teraz wyraźnie mam fazę na robótki, Michaś zaraził się ode mnie pasją, ale o tym będzie w oddzielnej notce 🙂
Prułaś i nie porzuciłaś na etapie pół metra. Szacun!
Dzięki 😀
Przepiękny!!! Gratuluję wytrwałości, dałaś mi mentalnego kopniaka 🙂
Dziękuję Krusz! Też będziesz dziergać?
Moja mama robi na szydełku serwetki, ozdoby na choinkę, kiedyś ozdabiała chusteczki do nosa. Moja siostra na szydełku robi ośmiorniczki dla wcześniaków, swetry, czapki. A mi Bozia tego talentu poskąpiła. Ja jedynie wyszywać ściegiem krzyżykowym umiem.
Twoje dzieło piękne.
Pozdrawiam ze słonecznych Ząbek
Ścieg krzyżykowy, o ja cie! Nigdy się nie nauczyłam, a bardzo mi się podoba.
jest bardzo prosty, choć są dwie metody, „X” lub „gwiazdka”, ja wolę ten drugi.
Cztery lata… masz tę cierpliwość 😉 Taki jest ładny, że nie powinno się nic na nim stawiać 😀
Też tak uważam 🙂
Piękny obrus. A niech mąż kładzie na podstawce, zwariował!:)
Dobra uwaga 🙂
W ogóle mu to piwo przestawiłam! 🙂
Absolutnie cudowny! Ależ masz talent… Fju, fju! Człowiek renesansu po prostu! 🙂
O tak, zdecydowanie 😀
Gratuluję wytrwałości! Piękny jest
Dziękuje za uznanie 🙂
Przepięęęęękny !!!!!
Dzięki 🙂