Zapowiedziałam ten konkurs już dawno, przy okazji recenzji, ale ciągle nie miałam pomysłu, jakie zadanie konkursowe przed Wami postawić. O co zapytać? O twórczość Szczygielskiego, o stan wojenny, o domy dziecka? Dumałam i dumałam, aż spojrzałam na okładkę książki i…
I doznałam iluminacji. Bo najlepsze są najprostsze pomysły.
Opowiedz mi proszę o Twoich spotkaniach z teatrem. Jeśli zajmuje ważne miejsce w Twoim życiu, powiedz mi, dlaczego. Może pamiętasz jakieś jedno przedstawienie, wyjątkowe? Może grałaś, grałeś w jakimś spektaklu szkolnym i było to dla Ciebie bardzo istotne doświadczenie. A może jakaś wspólnie obejrzana sztuka zrobiła duże wrażenie na Twoim dziecku?
Czekam na Wasze teatralne opowieści do 23.59 dnia 29 września 2016, wpisujcie je w komentarzach. Dwie historie nagrodzę książkami Marcina Szczygielskiego „Teatr niewidzialnych dzieci”. Egzemplarze książki przekazał wydawca, Instytut Wydawniczy Latarnik.
To czas na antyprzykład estradowy – tadam! To ja 🙂 Nie pamiętam za dużo z czasów przedszkola, niejadkiem byłam, więc pani przedszkolanka (arcymistrzyni pedagogiki powiedziałabym dzisiaj) stawiała mnie na środku sali i nazywając pająkiem (chude odnóża) kazała zjadać przepyszne przedszkolne pożywienie (Pamiętam jakby to było wczoraj, że na pytanie o obiad w przedszkolu odpowiadałam: „tłuścizna i spalenizna”)! Przedstawień nie pamiętam – albo były mniej traumatyczne od obiadów, albo nie brałam w nich udziału 😛 Ale wróćmy do tematu… w szkole podstawowej zostałam raz wytypowana do wypowiedzenia ważkiej kwestii w przedstawieniu o porach roku, miesiącach. Wyuczyłam się tekstu na pamięć: „Puste ach puste są pola kapustne” a mama zrobiła mi tekturową zawieszkę na szyję z napisem PAŹDZIERNIK. I co? I nic:( przedstawienie odwołano :((((((
Teatr – to słowo od dzieciństwa kojarzy mi się z baletem (ukochanym przeze mnie).Nie dane mi było zostać zawodowa tancerką(baletnicą).Obejrzałam mnóstwo przedstawień baletowych.Wszystko zaczęło się od’Śpiącej królewny’, którą Telewizja Polska nadała z komentarzem Bogusława Kaczyńskiego.To było bardzo,bardzo dawno temu a ja patrzyłam jak zaczarowana i też tak chciałam tańczyć(dziś choć amatorsko ćwiczę i na pointach też ku własnej uciesze tańczę:)).Potem okazało się ,że teatr to nie tylko balet ale równiez opera i takie „normalne”przedstawienia.W liceum i na studiach byłam częstym gościem teatrów.Gdy tylko dzieci moje podrosły zaczęliśmy całą rodziną chodzić do teatru.A jakiś czas temu mogliśmy pójść całą czwórką na przedstawienie,które oglądaliśmy z mężem jeszcze jako młode małżeństwo- „Szalone nożyczki’W łódzkim Teatrze Powszechnym.Wszyscy(już nie tylko we dwójkę) zasmiewaliśmy się do łez rozwiązując zagadkę krzyminalną.
W przedszkolu i szkole podstawowej byłam zazwyczaj tą osobą, która obsadzana była w głównych rolach i z jednym przedstawieniem mam wyjątkowe wspomnienia. W szkole podstawowej grałam Babę Jagę w „Jasiu i Małgosi”. Strój był genialny, rola wyuczona, ale był jeden problem… Mianowicie miałam na scenie ŚPIEWAĆ. Mogę mówić, krzyczeć, mruczeć, ale śpiewanie to nie jest moja mocna strona (delikatnie mówiąc) i już wtedy to wiedziałam. Było to dla mnie bardzo stresujące, ale dałam radę. Od tamtego wydarzenia minęło jakieś dwadzieścia lat. Kilka dni temu wypożyczyliśmy z biblioteki bajki do słuchania dla starszej córki. I jakie było moje zdziwienie, gdy podczas słuchania „Jasia i Małgosi” odkryłam, że to jest „moja” wersja! Na podstawie tego tekstu powstało moje szkolne przedstawienie! A jakie było zdziwienie córki, gdy mama zaczęła śpiewać tekst baby Jagi 🙂 To musiała być dla mnie traumatyczna sytuacja, skoro po dwudziestu latach pamiętam tekst 🙂 Pozdrawiam!
Dzień dobry
Mam niewiele doświadczeń teatralnych, ale jedno wyjście zapadło mi w pamięć. Byliśmy z żoną w Łaźni Nowej i wyszliśmy z teatru w połowie, nie z powodu tego, co się działo na scenie, ale przez zachowanie części publiczności.
Sztuka była dość poważna, opowiadała o tym, jak współczesność potrafi być brutalna, a ludzie są manipulowani przez media i przez innych. Siedzący przed nami młodzieńcy traktowali ją jednak jako zabawną farsę i cały czas radośnie chichotali. Załamali nas dokumentnie w drugim akcie i wyszliśmy.
Konkurs dla mnie <3 Czekałam na trzecią część:)
Jako zwierzę (ob)sceniczne, rwałam się na scenę od dzieciństwa. Na szkolnej wycieczce do wojewódzkiego wówczas miasta o niepokojącej nazwie "Piła", jako jedenastolatka zapędziłam gromadkę kolegów i koleżanek z naszej wiejskiej szkółki na scenę otwartego amfiteatru, ordynując wykonanie spontanicznej choreografi do hitów radzieckiej piosenki szkolnej, w ramach której zgromadzona w parku przypadkowa publiczność miała okazję obejrzeć między innymi dynamiczny układ taneczny do "Pust wsiegda budiet sonce", nagradzając nas oklaskami i porcją nieadekwatnego do patetycznych kawałków rozbawienia. W szkole niewiele pôźniej napisałam scenariusz do "Kopciuszka Disco", tak manewrując obsadą, aby zaaranżować sceny miłosne pomiędzy wielbionym przeze mnie Tomeczkiem a mną, przypadkowo zupełnie grającą rolę Kopciuszka. Udało mi się jednocześnie zapewnić podobnie romantyczne przeżycia koleżance Kasi, nieszczęśliwie zakochanej w naszym koledze Sebastianie, a wszystko to dzięki wątkowi nieznanej a równie dobrej biologicznej siostry Kopciuszka i brata bliźniaka Księcia. Ukoronowaniem kariery scenicznej było jednak brawurowe wykonanie w wieku lat 12 tytułowej roli w "Kocie w butach" podczas wałeckiego festiwalu teatrów szkolnych. Reflektory, ukręcony z solidnego drutu czarny koci ogon, oraz wykonane na scenie bezkompromisowe włożenie do worka na zboże mojej drobniutkiej, przebranej w kostium zająca koleżanki w połączeniu ze śmiałym wygłaszaniem kwestii bezczelnego kota zapewniło mi nagrodę publiczności w postaci drewnianej laleczki w stroju regionalnym. Poza nagrodą i gratulacjami otrzymałam jednak na scenie nieco zakłopotane wyjaśnienie jury, że w zasadzie nie wiedzą, kto nas tutaj wpuścił, ponieważ festiwal jest dla szkół licealnych…
Pozdrawiam jako pomyłkowy Kot w Butach 🙂