Jak wiecie, uwielbiam książki dla młodych czytelników: dobrze napisane, wciągające, które trafiają wprost do serca, rozpalają wyobraźnię i poruszają ważne życiowe kwestie. Jednym z moich ulubionych autorów tego nurtu jest Marcin Szczygielski.
Jego powieść „Teatr Niewidzialnych Dzieci” to historia Michała, wychowanka domu dziecka. To bardzo wrażliwy chłopiec, którego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy był maleńki. Michał mieszka już w drugiej placówce. Opowiada o codzienności w domu dziecka, o trudnym, surowym życiu, w którym jakoś odnalazł się dzięki ulubionej wychowawczyni cioci Joli i upośledzonemu Kiwaczkowi, z którym się zaprzyjaźnił i czuł mu się potrzebny. Michał nie rozczula się nad sobą, ale czytelnik doskonale wie, co kryje się za regularnym przeglądaniem teczki z danymi zmarłych rodziców. Życie chłopca jest jakie-takie do momentu, w którym z jego życia znikają nagle i bez uprzedzenia tak ciocia Jola, przeniesiona do innej placówki, jak i Kiwaczek, który rzekomo wrócił do domu rodzinnego. To już było nie do zniesienia. Chłopak załamał się. Kiedy udało się go wyciągnąć z głębokiej depresji, przeniesiono go do zupełnie innego, najbardziej niezwykłego domu dziecka na świecie. A tam zaczęło się dla niego zupełnie inne życie, trochę z pogranicza snu i jawy, bo wraz z inną wychowanką, czternastoletnią Agnieszką-Sylwią, zorganizowali Teatr Niewidzialnych Dzieci i rozpoczęli przygotowania do wystawienia sztuki „Solidarność Niewidzialnych, czyli Zwycięstwo”. Nie był to dziecięcy teatrzyk, lecz klasyczny teatr jak ze starożytnej Grecji, umożliwiający przeżycie katharsis, co Sylwia wyjaśniła rówieśnikom w ten sposób: „Daje ci śmiech, łzy, zmartwienie, szczęście, miłość, a czasem nienawiść, dzięki którym ty sam stajesz się lepszym, mądrzejszym człowiekiem, a twoje życie staje się ciekawsze i bogatsze.” Premierę dzieci zaplanowały na 13 grudnia 1981 roku…
Książka jest przejmująca i myśli się o niej jeszcze długo po odstawieniu na półkę. Michał mówi o sobie i kolegach z domów dziecka: niewidzialne dzieci. Są w jakiś sposób naznaczeni, napiętnowani bidulem, widać to w szkole, gdzie inne dzieci traktują ich jak powietrze. Opowiada o jednej, jedynej sytuacji, kiedy zostali zauważeni: gdy do domu dziecka przyszły paczki z zagranicy i wszyscy wychowankowie dostali piękne, kolorowe ciuchy. Wtedy nagle każdy z nich stał się obiektem zainteresowania rówieśników.
Szczygielski odmalowuje realia życia w PRL i oddaje radosną, świetlistą atmosferę początków „Solidarności”: życie było tak samo ciężkie, sklepy nadal były puste, ale ludzie byli jacyś inni, bardziej życzliwi, otwarci na siebie, pełni nadziei. Chodzili z podniesionymi głowami, jakby ktoś przywrócił im utraconą godność. To bardzo wzruszający fragment powieści, pokazujący, jak ważnym społecznie ruchem była „Solidarność”, jak naprawdę zjednoczyła Polaków. „Mury” Kaczmarskiego znali i śpiewali wszyscy, tak dzieci jak i dorośli, choć, jak mówi narrator, nie puszczali jej w radiu. Wprowadzenie stanu wojennego było jak niespodziewany mróz, który skuł lodem ten wartko płynący strumień wolności.
Narracja prowadzona z punktu widzenia dziecka jest bardzo plastyczna, obrazowa. Czytelnik jest w nocą w ciemnej sali, w której stoi kilkanaście łóżek, a na każdym jedno samotne, smutne dziecko, które, płacząc w nocy, może liczyć tylko na ochrzan wychowawczyni z nocnej zmiany, że zakłóca ciszę; stoi z Michałem w kolejce w zatłoczonym sklepie, w którym rzucili towar; wreszcie razem z nim przeżywa ekstatyczną radość z pierwszego własnego pokoju.
W czasie lektury wzruszenie przeplata się ze śmiechem. To świetnie napisana, wciągająca historia z czasów PRL, z obrazem stanu wojennego, nieobecnym do tej pory w literaturze dla dzieci.
Warto przeczytać. A dzięki uprzejmości Wydawcy za kilka dni przekażę w Wasze ręce dwa egzemplarze tej książki. Właśnie obmyślam, jakie zadanie postawić przed Wami 🙂
Marcin Szczygielski, Teatr niewidzialnych dzieci, Instytut Wydawniczy Latarnik, Warszawa 2016.
Z bólem stwierdzam, że zachęciłaś mnie n-ty już raz 😉 Znowu trzeba będzie dorabiać półki 🙂
kolorki, weź Ty Kochana od razu dorób kilka półek i będziesz miała spokój na jakiś czas 🙂
Ostatnio trzymałam tą książkę w dłoniach i zastanawiałam sie czy dla mojej mega wrażliwej 11-latki będzie odpowiednia.Miłego obmyślania zadania -powalczymy 🙂