Najgorszą dłubaniną w słowie pisanym jest dla mnie spisywanie nagranego wywiadu, a potem redagowanie go. Rzadko trafia mi się taka robota, więc jak już muszę, to zaciskam zęby i dłubię, ale kosztuje mnie to mnóstwo czasu i zdrowia. Poniżej próbka tego, co musiałam poprawiać sama po sobie.
A może sami spróbujecie zgadnąć, co miałam na myśli, pisząc: isla, konkusmebci, miesjac, sieciwoki, pzresyaly, zabepoioeczneie, la estala, iodzieowego, emtra2, dedytynacjach, sdeycudjecie, zabaraic?…
fot. LibelSanRo, pixabay.com
A tu objaśnienia tych tajemniczych, koślawych wyrazów:
- isla – siła
- konkusmebci – konsumenci
- zmiecznei – zmęczeni
- miesjac – miejsca
- sieciwoki – sieciówki
- pzresyaly – przestały
- zabepoioeczneie – zabezpieczenie
- la estala – ale stała
- rodxicna – rodzina
- iodzieowego – odzieżowego
- i to soebi zyej – i to sobie żyje
- wuiklani – uwikłani
- emtra2 – metra kwadratowego
- winnhych – w innych
- dedytynacjach – destynacjach
- muiwoia – mówią
- zabaraic – zarabiać
- sdeycudjecie – zdecydujcie.
Ile odgadliście?
A jak się zrobiło wywiad w języku obcym – brrr. Albo grupowy? I teraz muszę domniemywać, co mówiły osoby, które mikrofon wyłapał tylko częściowo? 🙂
Więc choć ja uprawiam wywiady w innej branży to w bólu się łączą.
Kuka – ekstra!
Dzięki :-))
ja niemal wszystko, bo po imprezach zawsze dopada mnie wena i właśnie tak piszę 😉
Mistrzyni! 🙂
To podobnie jak smsy wysyłane na imprezach – sam autor nie wie, co miał na myśli 🙂
Aniele, słowniczek jest tutaj całkiem zbędny. Isla, wiadomo, to wyspa. Taka, na ten przykład, bonita. No i tam wszyscy żyją na kocią łapę, znaczy się, że sami konkubenci. Na wyspę tę się jedzie na miesiąc z ewokiem poznanym w sieci. Niestety niektóre ewoki przestały to uważać za bezpieczne lub też pociąga ich nazbyt (la) estrada rodzima (Opole?), więc tylko patrzeć ideowego podcięcia sobie żył i szukania winnych. Nie wiem, Kochanie, z kim ten wywiad, ale nie mogę doczekać się reszty.
Pięknie to ułożyłaś Kochana, majstersztyk! :-)) A wywiad Z Markiem Rabijem, jeszcze dla Onetu: http://ksiazki.onet.pl/o-ile-wiecej-musielibysmy-placic-za-ubrania-zeby-ludziom-w-bangladeszu-zylo-sie/b2p5kd
Nie jest tak źle. Czasami muszę przeczytać moje własne notatki i one mniej więcej podobnie wyglądają. Jestem po poligonie, to próbuję powiedzieć 😉
Nie ma to jak siostrzeństwo branżowe! 🙂
Poddałam się na „la estala”, słabo znam francuski;)
;-))