Pewnego dnia Żuczek wpadł do domu, rzucił tornister w kąt i od progu wykrzyknął:
– Mamo! Mamo! Umówiłem się ze Pajączkiem i zaraz do niego idę!
Mama Żuczkowa spojrzała na syna przeciągle.
Wiedziała, że zaraz zrujnuje jego plany, a kto wie – może i życie.
Może Żuczek skończy na kozetce, opowiadając we łzach o swoich potrzebach, z którymi matka nie liczyła się nic a nic.
Ale jednocześnie Mama Żuczkowa wiedziała, że musi to zrobić.
Musi, bo rozliczy ją z tego społeczeństwo, Bóg i historia.
Musi zadać to jedno, tak niewygodne pytanie.
Więc zapytała:
– A lekcje odrobiłeś?
– NIJEEEEEEEEEEEEEEEEE!…. – Żuczek runął na kolana z metalicznym rykiem rozpaczy, zupełnie jak Lord Vader w chwili, gdy dowiedział się o śmierci Padme. Mama Żuczkowa niedługo rozkoszowała się tą filmową sceną, bo Żuczek padł na dywan, gdzie, jak zwykle, tarzał się i wrzeszczał, co nie robiło już na niej najmniejszego wrażenia.
Nagle Żuczek znieruchomiał i wpatrując się w sufit, przemówił całkiem przytomnym głosem:
– Ej, ale ja przecież nie mam dziś żadnych lekcji!
Po czym wstał, otrzepał się i poszedł.
Dodaj komentarz