Pani nauczycielka przyniosła na zajęcia do świetlicy szczeniaczka. Żuczątko zakochało się bez pamięci.
– Jest taki słodki i kochany… – emocjonowało się w drodze do domu.
– Też kiedyś tacy byliście, wszyscy trzej – mruknęła Mama pod nosem.
– Ja też chcę mieć szczeniaczka!!!!
Mama Żuczkowa westchnęła głęboko. Tak, jeszcze szczeniaczka brakuje w tym domu.
– Słuchaj, kochane Żuczątko, możemy zrobić tak. Od jutra codziennie rano będziesz wstawał o 6.00 i szedł na krótki spacer. Jeśli będziesz tak robić przez miesiąc, każdego dnia, w każdą pogodę, to weźmiemy szczeniaczka.
– Hurrrra! Jesteś kochana! – wybuchnęło entuzjazmem Żuczątko.
Następnego dnia budzik Żuczątka zadzwonił o 6.00. Po chwili przydreptało do sypialni rodziców.
– Wstałem! Dzień dobry! Przytulę się do Was przez minutkę i idę na spacer! – obwieściło radośnie i wpakowało się pod kołdrę.
Wszyscy razem obudzili się godzinę później.
Drugiego dnia o poranku Żuczątko rozbolał brzuszek.
– To chyba nie jest rozsądne, żebym szedł na spacer z bolącym brzuszkiem? – wymamrotało, patrząc na mamę zamglonym i zbolałym wzrokiem.
Trzeciego dnia o 6.00 mama obudziła Żuczątko.
– Czas na spacerek, idziesz?
– Wiesz, mamo, czuję, że nie jestem jeszcze dojrzały na szczeniaczka – wymruczało Żuczątko spod kołdry, nawet nie otwierając oczu.
Mama Żuczkowa i Tata Żuk przybili piątkę.
Dodaj komentarz