Pamiętniki z czasów zarazy. Część pierwsza

Kiedy przeglądałam po latach moje pamiętniki z czasów szkolnych, uderzyło mnie, jak bardzo byłam skupiona na sobie. Dorastałam w przełomowym momencie: transformacja ustrojowa 1989, pierwsze wolne wybory, Wałęsa, Mazowiecki, wyprowadzenie sztandaru PZPR… A w moich zapiskach nie ma po tym śladu. Tylko w kim się kochałam i o czym rozmawiałam z przyjaciółką. Ciekawa jestem, co myślałam o tym wszystkim ja nastoletnia, ale widocznie nie myślałam za wiele.

Jedyna wzmianka o aktualnej sytuacji politycznej na świecie w moim pamiętniczku to zanotowane obawy w związku z wojną w Iraku w 1991.

Przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Tego, co spotyka nas teraz – epidemia, strach, zamykanie szkół i fabryk, przymusowy pobyt w domach – nie przeżyliśmy nigdy wcześniej. Warto, myślę, notować przemyślenia i refleksje, żeby wrócić do tego za kilka lat i przyjrzeć się sobie z przeszłości, sobie w tych ekstremalnych, jak na nasze nawyki, warunkach. Choć przecież znowu będą to, zapewne, głównie notki skupione na mnie i na mojej rodzinie. Ale może chociaż postaram się – postaram, nie obiecuję – rzucić je na tło ogólne.

Mam gąbkę zamiast mózgu. Czuję się jak w czasach, gdy Piotrek miał dwa lata i urodził się Michał. Dzień w dzień ta sama ogłupiająca rutyna, zamknięty krąg zupek i kupek, znikąd nadziei, poczucie, że zawsze już tak będzie, że do końca życia będę tylko pieluchy zmieniać i czytać rymowane bajeczki. Teraz gotuję, sprzatam, piorę – i od początku. Pocieszam się, że tamto minęło szybko i bezpowrotnie, a więc minie i to.

Jak to się zaczęło? O koronawirusie gadali już od jakiegoś czasu, ale nie interesowałam się specjalnie. Nie czytałam, nie oglądałam, nie denerwowałam się. Przecież nie przypuszczałam, że przyjdzie do nas. Owszem, Chiny, ale gdzie one!… „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna”…

Środa 11 marca 2020

W wiosenne przedpołudnie siedzę na przystanku pod Halą Targową i w myślach układam plany na najbliższe dni. Po dwóch tygodniach spędzonych w domu z Wojtkiem, paciorkowcem i antybiotykiem wreszcie mogę zrobić coś dla siebie. Dentystka, fizjoterapia (nawala mi lewy bark, to ponoć skutki ciężarów noszonych na ramieniu od lat – no pewnie, troje dzieci jedno po drugim na trzecie piętro, siaty z zakupami…), Ikea (poszwa kupiona ledwo 10 lat temu rozdarła się manifestacyjnie na środku)… Piszę smsa do Moni, że może spotkamy się jutro, bo już słychać głosy, że chyba zamkną szkoły i przedszkola od poniedziałku. Monia odpisuje, że właśnie przed chwilą było wystąpienie premiera i szkoły zamykają od jutra do 25 marca.

W tym właśnie momencie wszystkie plany się rypły. Przede mną dwa tygodnie z robaczkami. Czuję się oszukana. Wojtek poszedł do przedszkola w poniedziałek, dwa dni przesiedziałam w pracy przygotowując dokumenty do księgowej, ogarnęłam wszystko, teraz miałam zająć się sobą… I zonk.

Czwartek 12 marca 2020

Nie trzeba wstawać rano i zdzierać dzieci z łóżek, ale wstałam, bo na 9.00 umówiłam się na myjnię. Odstawiłam samochód, wróciłam piechotą wąskimi uliczkami i parkiem. Piękna wiosenna pogoda, a nigdzie żywego ducha. Tylko robotnicy dwóch na budowach i dwa psy z właścicielami na smyczy. W sklepach pusto, osiedle jak wymarłe.

Po obiedzie poszłam po samochód, wzięłam ze sobą Wojtka. Jestem jedyną matką z dzieckiem w okolicy. Pokazuję mu pączki na drzewach, krokusy, pęczki młodej trawy… Ekscytuję się każdym śladem wiosny jakbym miała 6 lat, a on jęczy i narzeka, jakby miał 45. Gorąco mu, zimno mu, nogi go bolą, daleko jeszcze, pić mu się chce… Miało być miło, a wyszło jak zwykle.

Starszych chłopaków w domu nie utrzymam. Nawet nie próbuję. Umawiają się z kolegami na Pokemony. Pozwalam wyjść na godzinę, nie dłużej.

Mąż w delegacji. Dzwoni, że w hotelu i w zakładach, które odwiedza, co parę kroków porozstawiane pojemniki ze środkami do dezynfekcji. W jego ulubionym hotelu zamknęli saunę, a od poniedziałku zamykają cały obiekt.

Piątek 13 marca 2020

Pół dnia gram z Wojtkiem w różne planszówki. Gdzie te czasy, kiedy trzeba było umiejętnie dać się ograć dla świętego spokoju. Teraz sztuka nie dać się ograć.

Robię czapki dla podopiecznych Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Dopóki mam zajęcie dla rąk, to nie jest źle.

Mąż wrócił wieczorem z obłędem w oczach. Wszystko dezynfekuje. Chodzi i pryska płynem odkażającym klamki, telefony, klawiatury.

Sobota 14 marca 2020

Zrobiłam plan dnia. Mąż zatwierdził. Uroczyście powiesiłam nad biurkiem.

– „Gry planszowe – turniej z nagrodami” – prychnął Piotrek – to jak na obozie, pfff.
– A jaka nagroda? – zainteresował się Michał.
– Zwycięzca wybiera. Do 20 zł.
– To ja chcę Zingsy – zadeklarował Wojtek.

Niedziela 15 marca 2020

Niedziela bez Mszy świętej. Nie umiem się odnaleźć. Oglądaliśmy transmisję, ale nie chcę być widzem, chcę uczestniczyć. Jednak nie pójdę do kościoła, bo gdybym przywlokła wirusa, którym zaraziłabym dzieci, nie darowałabym sobie tego.

Zrobiłam gulasz z ciecierzycy z kaszą pęczak. Doskonały! Jeden Piotrek wybrzydzał. Przed nami tydzień kuchni strączkowej, bo w ramach akcji „Jedna szafka dziennie – codziennie” sprzątam dom po kawałku. Zaczęłam od kuchni. Znalazłam paczkę ciecierzycy (data ważności: kwiecień 2019), paczkę soczewicy brązowej (maj 2018) oraz dwie paczki soczewicy czarnej (marzec 2017 i listopad 2018). Będzie się działo.

Poniedziałek 16 marca 2020

Zabroniłam Piotrkowi iść na randkę.

– A z kolegą pozwoliłaś mi się spotkać!
– Z kolegą, jak rozumiem, nie trzymaliście za rączki?
– No tak.

Robię czapki. Dwie-trzy dziennie.

Na obiad był wczorajszy gulasz z cieciorki. Dla Piotrka odmroziłam gulasz z indyka, akurat miałam jedną porcję. Też wybrzydzał.

Wtorek 17 marca 2020

Ludzkość wydaje się zachwycona „czasem dla rodziny”. Dostaję memy i refleksje z cyklu: „Ach, wreszcie jest czas zatrzymać się w pędzie życia i z rodziną posiedzieć”. Czasem szalenie rozbudowane i chwytające za serce.

Mam dystans do tego. Za każdym razem gryzę się w język, żeby nie rzucić z przekąsem „Pogadamy za dwa tygodnie”.

Ale… Trzeba było epidemii, żeby Mąż był w domu o 17.00 i naprawiał opadające drzwiczki szafki łazienkowej.

Tymczasem robię czapki.

Na obiad była soczewica z warzywami. Znalazłam w zamrażalniku trzy porcje schabu, odmroziłam na kolację. Jaka była radość!

Środa 18 marca 2020

Od 12 marca nauczyciele przysyłają materiały do pracy w domu. Jest tego tyle, że nie nadążam drukować, objaśniać i naganiać beneficjenta ostatecznego do zajęcia się nimi. Michał ma napisać referat… z WF.

Piotrek ogarnia swoje sprawy sam. Chociaż tyle.

Zrobiłam dziś gołąbki z ryżem, pieczarkami i mięsem mielonym.

Upiekłam babeczki z bananami i czekoladą i zrobiłam domową nutellę. PMS jak byk.

Kolejna czapka zeszła z szydełka.

Czwartek 19 marca 2020

Luksus. Ostatnie dni pokazują nowe znaczenie tego słowa.

Luksus to pójście do kina. Spotkanie z przyjaciółmi. Swobodny spacer. Nieplanowane wyjście do sklepu. Pizza na mieście.

Piątek 20 marca 2020

Za nami tydzień menu opartego na strączkach. Dzieci błagają o fast fooda. Niedoczekanie. Została jeszcze czarna soczewica. I żółty groch w słoiku, bez daty ważności. Potrząsam słoikiem, robaczków nie ma, więc ugotuję w najbliższym czasie.

Sobota 21 marca 2020

Michaś napalił się na szycie maseczek. Skroił swoją, zszył z jednego boku i porzucił, bo za dużo roboty. Szyjemy ręcznie. Sowją skończyłam. Wyszła za duża na mnie. Jest idealna na Męża. Co z tego, że w kwiatki.

Oddałam na licytację charytatywną szydełkową chustę z kokonka. Dla Dzieła Pomocy św. Ojca Pio. Bardzo szanuję ich pracę. Opiekują się ludźmi bez domu, karmią, poją, a w normalnych warunkach także ubierają, strzygą, dają możliwośc wykąpania się i wyprania swoich rzeczy, organizują szkolenia, pracę, mieszkania. Pomagają wrócić do normalnego życia tym, którzy tego chcą. Teraz musieli zamknąć łaźnię, żeby ją uruchomić ponownie, muszą kupić kombinezony, maski i środki do dezynfekcji.

Niedziela 22 marca 2020

Obecna sytuacja dobitnie pokazuje, gdzie jest miejsce człowieka w świecie. Jakie mamy znaczenie jako gatunek. Zdobywamy kosmos, opracowujemy wspaniałe wynalazki, tworzymy genialne dzieła sztuki, decydujemy o życiu i śmierci – a jesteśmy jak nędzne robaczki. Nie trzeba było inwazji obcych, wykańcza nas niewidzialny gołym okiem wirus.

Ewa, kochana sąsiadka, uszyła mi maseczkę na maszynie. Nooo, taką to można nosić! Nie zamierzam w niej chdozić po ulicy, ale do sklepu tak. Maska + jednorazowe rękawiczki i człowiek czuje się bezpiecznie.

Poniedziałek 23 marca 2020

Jest ciężko, ale przynajmniej bomby nie lecą nam na głowę. Dużo myślę ostatnio o tych, którzy siedzieli w zamknięciu miesiącami i latami. O Żydach, dla których wyjście z kryjówki oznaczało wyrok śmierci. I nie dziwię się, że niektórzy nie wytrzymywali w ukryciu i wychodzili.

Ewa, najukochańsza sąsiadka, uszyła też maseczkę dla Michała.

Piotrek nie chce maseczki, twierdzi, że nie będzie wyglądał jakby wyrwał się z sali operacyjnej.

Wtorek 24 marca 2020

Wystawiłam na licytację charytatywną torbę z przędzy z recyklingu. Torbę zrobiłam na szydełku, przędzę dostałam od Alicji z Gdańska. Też na rzecz Dzieła.

Na zakupy chodzę tylko do warzywniaka, Mąż robi inne zakupy w małym sklepiku blisko biura. On kupuje mleko, kiełbasę, boczek i cytryny, ja warzywa i owoce.

Środa 25 marca 2020

Dziś kończy się zaplanowana 11 marca kwarantanna. A tu nie ma szans na koniec.

Za to są nowe ograniczenia. Już nie zachęta, ale nakaz siedzenia w domach, patrole policji, w kościele może być maksymalnie 5 osób, choć i tak chodzi teraz garstka. A z kolei parkingi pod sklepami pełne. Interesujące, że tam limitów nie ma, chyba że kierownik postawi w drzwiach ochroniarza, który reguluje liczbę wchodzących.

Czwartek 26 marca 2020

Kończy mi się włóczka na czapki. Z resztek robię kocyk.

Na obiad odmroziłam gołąbki z ubiegłego tygodnia.

Byliśmy z Piotrkiem w Lidlu! Maska, jednorazowe rękawiczki i czułam się całkiem bezpieczna, choć duszno mi było w twarz i w nosie czułam nieprzyjemną wilgoć. Ludzi było niewiele. Kupiliśmy rybę na piątek i hamburgery na sobotę i kurczaka na niedzielę! Co za odmiana w menu!

Piątek 27 marca 2020

Pierwszy raz w życiu cieszę się, że Piotrek poszedł do szkoły jako sześciolatek. W normalnym trybie teraz zdawałby egzamin ósmoklasisty. A tak to mam o jeden stres mniej. I patrzcie, jakim końcem świata wydawał się ubiegły rok z tym podwójnym rocznikiem. Z dzisiejszej perspektywy to był pikuś.

Tygodniowy turniej gier planszowych wygrał Michał. Za 20 zł kupił wszystko, czego ja nie kupuję, a więc żelki itp. Dla braci kupił paczkę kulek czekoladowych do mleka, których również nie kupuję. Machnęłam ręką.

Sobota 28 marca 2020

W Polsce powoli ale systematycznie rośnie liczba chorych.

We Włoszech i Hiszpanii ludzie umierają lawinowo. W Hiszpanii lodowisko zamieniono w kostnicę.

W całej Polsce trwa masowa akcja szycia maseczek dla medyków w domach. Dziewczyny ściągają wzory z sieci i szyją w domach. Żałuję, że nie da się zrobić maseczki na szydełku 🙂 Przekazałam dziewczynom szyjącym maski trochę sznurków, bo coraz trudniej dostać gumki.

A według optymistycznych prognoz rządu po Wielkanocy wracamy do szkoły i pracy, odbędą się wszystkie egzaminy i wybory.

Jeśli ktoś jeszcze nie wierzył, że politycy żyją w alternatywnej rzeczywistości, to chyba powinien przestać się łudzić.

Na osiedlu akcja FREZJE. Koleżanka zebrała zamówienia i przywiozła pół bagażnika z Kalwarii. Mam świeże kwiaty w domu! Co za luksus!

Niedziela 29 marca

Najlepsza na świecie sąsiadka Ewa uszyła maseczkę dla Wojtka. Spidermanową!

Poniedziałek 30 marca 2020

Wczoraj obejrzeliśmy (po raz kolejny) „Vinci”. Uwielbiam ten film. Michał bardzo zainspirowany, wczoraj pytał, ile to jest 4 mln euro, a dziś od rana szkicuje Damę z gronostajem.

COVID-19 oficjalnie potwierdzono już u 1905 osób. 26 z nich zmarło.

Wartki strumień kolejnych zadań, kart pracy, zleconych ćwiczeń płynie do nas każdego dnia. Nie mam już siły nad tym panować. Ale jeśli ja odpuszczę, to Michał nawet nie zajrzy. Pat.

Przeczytałam artykuł filozofa Aleksandra Temkina „Przeżycie jako zysk. Kim chcemy być po drugiej stronie pandemii?”. Bardzo filozoficzny. Muszę przeczytać jeszcze raz, bo mój zgąbczały mózg słabo przyswaja.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

9 comments on “Pamiętniki z czasów zarazy. Część pierwsza
  1. Ania pisze:

    Witaj jeszcze raz;

    czuję ,że nadal nie jestem pewna czy udało mi się istotę moich przeczuć.A zajrzałam do Twojego bloga po długiej przerwie i naprawdę chciałam poznać jak widzą to ludzie, tacy jak ty.

    dlatego chciałabym dodać do poprzedniego posta, że ja widzę to tak- właśnie nasz aktualny europejski styl życia pozwolił dziadkom poznać swoje wnuki i doczekać ich ślubów, cieszyć się prawnukami. W innych stronach i w innych czasach było to/jest to rzadkość. Dlaczego? Ano z powodu piramidy Maslowa. Na rozwój świadomości, empatii, zgody na nisze trzeba tylko i aż zasobów zapewniających zaspokojenie potrzeb biologicznych i bezpieczeństwa. Jakim cudem więc autor „Przeżycia jako zysku” spodziewa się dobrego dla słabych i chorych, gdy w masie będziemy biedni i zrozpaczeni? Czy w gettach (wojennych, amerykańskich przedmieść) dobrze dzieje się starym i chorym?Czy inni cieszą się ich mądrością i obecnością? No, nie. A więc nawet seniorzy powinni być zainteresowani powrotem choćby częściowym do tego, co znamy i z czego jesteśmy dumni. A ich obecne okrzyki -Zostańmy w domu nawet do września, zimy, wakacji (bo mają pewny dochód z emerytury a i kredytów na mieszkania nigdy brać nie musieli)-zwrócą się przeciwko nim. Człowiek to zwierzę zsocjalizowane tylko po wierzchu. Wystarczy trochę zdrapać paznokciem, żeby poznać jego darwinowska twarz. Uważasz, że nie ma już tego oznak? Ja już czytałam -o planach uboju zwierząt w ZOO, o dramatycznej sytuacji stajni dla starych koni, o szybko rosnącym bezrobociu, o wzroście przemocy domowej, o napadach metodą „na koronawirusa”, o 12 tysięcznych mandatach właśnie w Krakowie. Przykro mi,że tak mało optymistycznie ale jako DDA za wiele widziałam i przeżyłam, żeby wierzyć w inną przyszłość. Korczak i Kolbe właśnie dlatego zostali świętymi,że -pomimo myślenia takiego samego, jak inni-zrobili coś innego. Altruizm to nie jest nasze (ludzkie) drugie ja.

  2. Ania pisze:

    Przeżycie jako zysk to niestety stek utopijnych banałów, w które nawet autor nie wierzy bo nie umie zaprezentować choćby przybliżonego schematu ich realizacji. Przy tym etapy odmrażania gospodarki po polsku to wybitne konkrety…Zresztą, to artykuł z 25.03. Minęły kolejne tygodnie domowego więzienia na własny koszt i dokąd , Twoi zdaniem, zmierza świat? Kto już skorzystał i dobrze zarobił a kto stracił? Bo najwięcej słyszę aktualnie o ogromnym wzroście przemocy domowej i zniechęceniu , nawet Niemców, do tej wydmuszki edukacji, jaką jest edukacja on line.Czym zajmuję się politycy, także europejscy?Ciekawa jestem jakie będą i Twoje i autora artykułu przemyślenia po 6tyg naszego dramatu. Bo do mnie (i nie tylko)zdecydowanie bardziej przemawia wizja następująca. Wpierw oddolne wzmożenie i duużżo wsparcia ale za chwilę widziane na własne oczy sytuacje znane z „Innego świata” czy z „Władcy much” albo „Króla szczurów”. Polski filozof Tomasz Stawiszyński też pisał o tym niedawno( Nasz świat skończył się w ciągu miesiąca, Kultura Liberalna). Ludzka natura to nie jest coś -eh- to szybkiej zmiany. Przed jej ciemną stroną trzeba się bronić- a więc wracać do pracy-bo inaczej nikt i nikomu, a przede wszystkim dzieciom i starszym nie pomoże. Nie będzie żadnej okazji, żeby cieszyć się ich obecnością i mądrością..

  3. cypisek pisze:

    Prowadzę szkołę dla dwójki trzecioklasistów (koleżanka Szymka przez whatsup), z dalsza kooperuję z szóstoklasistką i wspieram licealistę (uczy się sam, czasem nie kumam czego, ale potrzebę rozmów). Prowadzę zdalnie zajęcia ze studentami. I gotuję (to mam wrażenie zajmuje najwięcej). I bardzo bardzo chcę już wyjść, a tu nawet smutek tylko w ukryciu, bo emocje czwórki dzieci trzeba jakoś zaopiekować.Są uprzejmi mieć kryzysy na zmianę, nie naraz 🙂

  4. też Dorota pisze:

    Pisz proszę Cię.Tak trafnie ubierasz w słowa rzeczywistość.Trzymaj się zdrowo!

  5. Monika pisze:

    Wiesz, czytam Twój wpis i mam taką refleksję, że takie subiektywne opisy różnych sytuacji – czy to pandemia, czy to wojna, czy też pozytywne zdarzenia – będą dawały niezwykle ciekawy obraz dla pokoleń. Ktoś, kto przeczytałby tylko Twój wpis, stworzyłby sobie obraz społeczeństwa żywiącego się fasolą i dziergającego czapki, a dookoła pustka. Mój opis w zasadzie nie różniłby się od opisu codzienności sprzed korony… Może z wyjątkiem tego, że nie chodzę do pracy i mam mniejszy kontakt z ludźmi, ale jako introwertyk czuję się z tym doskonale 🙂 A czytelnik z przyszłości będzie musiał sam zdecydować, jaka ta przeszłość naprawdę była. Czy podobnie jest z innymi opisami? Na przykład jaka była codzienność komunistyczna? Chyba nie jesteśmy w stanie stworzyć obiektywnego obrazu na podstawie subiektywnych opisów i opinii…

  6. Basik pisze:

    Ja chyba też muszę zacząć opisywać ten czas. Zanim zamknęli granicę doszłam do pewnego wniosku. Choć nie do końca pamiętam czasy komunizmu, to w jedno mogę przyznać, wtedy jak ktoś się nie zgadzał z tym co się w kraju dzieje to zwykle nielegalnie ale wyjezdzal za granicę, bo tam było lepiej. A teraz to nawet nie ma po co wyjeżdżać bo za granicą gorzej niż u nas.

    U nas jest gorący okres, syn Kamil w tym roku kończy 8 klasę, ta niepewność, będą czynię będą egzaminy, to wykańcza.

    Nasz salon wygląda jak centrum dowodzenia, komputer stacjonarny, dwa zdezelowane laptopy, drukarka i kable, kable i jeszcze raz kable …

    Pozdrawiam cieplutko z Ząbek

  7. Winter pisze:

    Tęskniłam za Twoimi wpisami 🙂 Ja chodzę do pracy. W niej nic się nie zmieniło. Oprócz dołożenia płynu do dezynfekcji, jednego na całe biuro. Każdego dnia się zastanawiam co gorsze, chodzić do tej pracy, czy nie chodzić.

  8. mamaAsi pisze:

    Ha… referat z wf! moi koledzy też wpadli na ten genialny pomysł. Oraz plakat promujący zdrowie- w wybranym programie komputerowym.
    Zadaję ćwiczenia na platformie- donos rodziców do dyrekcji, bo się wiesza.
    Zadaję pytania do filmów, nie wskazując konkretnych minut, może chociaż jedno na klasę obejrzy całość i poda reszcie- podobno się nie napracowałam, donos rodziców do dyrekcji. Wpadam na rozpaczliwy pomysł, robię padlet dla klasy 5 i 6, cuduje z filmami, słuchowiskami, grafnotkami, nagrywam siebie- żeby było atrakcyjnie- donos rodziców do dyrekcji po co aż tyle pytań (3)?

    A jak każę wypełniać zadania w zeszytach ćwiczeń, które sprawdzę w odległej, bliżej nieokreślonej przyszłości to będzie dobrze?. A wszystko po to,żeby czymś zająć dzieci,które inaczej rozebrałyby bloki na drobne kawałki.
    A co zamknięcia w domu to jak ktoś leżał calutkie 7 miesięcy ciąży od początku do końca, to marne 3 tygodnie nie robią na nim wrażenia.

  9. Mal. pisze:

    Mogę napisać wersję żeńską podręcznika „Jak przetrwać zdalną edukację bez ofiar w ludziach”. Albo lepiej nie. Możliwości percepcji sarkazmu są jednak ograniczone 😉

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*