Środa 1 kwietnia 2020
Zaczęłam dziergać chustę dla siebie. I to jest jedynie światełko w tunelu. Poza chwilami z szydełkiem chodzę wściekła i ponura. Nie mam zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku, bo nie jest.
Mam dość zaganiania Michała do lekcji. Dość przeganiania Wojtka sprzed telewizora. Duszę się w domu. Wychylam przez balkon i oddycham głęboko. Centralnie pod balkonem rośnie krzak. Goła ziemia jest z prawej strony. Dobrze byłoby zabić się od razu, a nie leżeć przez kolejne dekady jak warzywo. Gwarancji powodzenia nie ma, więc nie skoczę.
Piątek 3 kwietnia 2020
Poszłam rano z Piotrkiem do kościoła. Byliśmy do spowiedzi i na Mszy świętej. Jak mi tego brakowało! Czuję się cudownie.
Niedziela 5 kwietnia 2020
Czuję się jak przestępca. Byłam na Mszy o 12.00, a po południu zabrałam dzieci na spacer po łąkach. Kiedy szliśmy wzdłuż bloku, powarkiwałam do nich szeptem:
– Cisza. Nie gadać. Na łąkach sobie pogadacie.
Poniedziałek 6 kwietnia 2020
Jeszcze raz dostanę filmik/prezentację w duchu „Dziękujemy ci koronawirusie za to, że…” to nie wytrzymam. Oko mi już lata od tych mądrości.
„Koronawirus nas nauczyć doceniać zwyczajne życie.” Akurat, jak to się wszystko skończy, to może przez pierwszy tydzień będziemy żyli inaczej. Potem, wszystko wróci na swoje tory.
„Koronawirus to kara boża.” Akurat, Pan Bóg nie ma nic lepszego do roboty.
„Koronawirus spowodował, że spędzamy więcej czasu razem.” No tak, nie mamy innego wyjścia. W rodzinach jesteśmy ze sobą 24/7. Ale to nie jest ani dobre ani normalne. Człowiek nie jest stworzony do tego, żeby wszystkie jego potrzeby zaspokajali najbliżsi. Potrzebujemy innych ludzi, nowych wyzwań i przestrzeni.
Wtorek 7 kwietnia 2020
– Aaaa, tu jesteś, moja śliczna. Nie potrafiłbym żyć bez ciebie!… – rzekł Piotrek. Adresatką wypowiedzi była jego książka do chemii. Idealny przykład sarkazmu.
Środa 8 kwietnia 2020
Wojtek „gra online” w Minecrafta z kuzynem Mateuszkiem. Trzyma w ręce atrapę smartfona, do uszu włożył wyimaginowane słuchawki i opowiada, jak to właśnie zawiesił lampę i postawił dużo krzeseł wokół stołu, bo dziś będą mieli gości.
Zagoniony do kodowania, które przesłały Panie z przedszkola, raz po raz „odbiera telefony” od kuzyna i tłumaczy, że teraz nie może grać, bo koduje. „Włącza” sobie ulubione piosenki.
Czwartek 9 kwietnia 2020
Akcja „100 urodzinowych tulipanów dla Kasi” z Karoliną, Magdą i Weroniką. Do twarzy Jej w kwiatach. Uwaga praktyczna: do podobnej wiązany warto dołączyć choćby jeden wazon 🙂
Pod sklepami kolejki. W środku może być znikoma liczba klientów, na parkingach rozciągnięte ogony, bo ludzie stoją w przepisowej odległości. Pojechaliśmy z Mężem koło północy. Objechaliśmy dwie Biedronki i trzy Lidle, wszędzie przynajmniej godzina stania. Mąż się zaparł i pojechał o 3.00 nad ranem. Sklepy puste, tylko personel.
Niedziela Wielkanocna 12 kwietnia 2020
Koszmarne święta. W Wielką Sobotę wielka awantura, po której miałam gigantycznego kaca moralnego. Próbowałam go przespać, ale chłopaki zza ściany zrobiły imprezę na balkonie. Przed świętami posprzątałam dom i nawet okna umyłam, bo akurat była cudowna pogoda, zrobiłam tiramisu, Mąż upiekł babkę. Święta na minimum. Michał pomalował pisanki techniką natryskiwania. Przy stole malował. Wyszły prześliczne, ale krzyczałam jeszcze trzy dni po.
Wtorek 14 kwietnia 2020
Skończyłam moją chustę!!! Jest przepiękna.
Czwartek 16 kwietnia 2020
Zrobiliśmy z Wojtkiem piknik na balkonie. Z przekąskami, napojami, grami planszowymi i czytaniem książek. Ja – „Opowiadania bizarne” Tokarczuk, on – „Nudzimisie”.
Jest niesłychana susza. Cała przyroda błaga o deszcz.
Wtorek 21 kwietnia 2020
Pochłonęłam książkę „Unorthodox”. Jest też serial na Netfliksie, ale nie widziałam. Co za historia! Młoda Żydówka, wychowana w ortodoksyjny sposób przez babcię i dziadka, ortodoksyjnie wydana za mąż w pewnym momencie odchodzi od wspólnoty. Niesamowita opowieść o dorastaniu myślącej, niezależnej dziewczyny w zamkniętym środowisku. Z początku nie potrafiłam umiejscowić tej opowieści w czasie. Klimaty jak z mojego dzieciństwa, albo wcześniej, żadnych współczesnych technologii. Trzasnęło mnie dopiero wtedy, gdy okazało się, że bohaterka w 2001 roku, w czasie ataku na WTC, była w gimnazjum. Ja w 2001 roku byłam już po studiach. O matko jedyna!… Niewiarygodne, jak hermetyczna potrafi być ortodoksyjna społeczność. Nie będę spoilerować, ale powiem Wam, że warto. Ta lektura to było jak wniknięcie do pokoju, do którego nie miałam klucza. Ktoś mnie tam wpuścił i pokazał to, czego nie potrafiłabym nawet sobie wyobrazić. To jest właśnie magia książek. Otwierają nam zupełnie nieznany świat. Kanapowcy mogą zaznać przygód, trwożliwi dokonywać aktów odwagi, a katoliczka może poznać od środka życie ortodoksyjnej Żydówki. Fascynująca i przerażająca przygoda.
Środa 22 kwietnia 2020
Długi spacer z Michasiem i Wojtusiem. Michał łapie Pokemony, więc spacerowaliśmy długo i namiętnie.
Sobota 25 kwietnia 2020
Robię na szydełku sweter dla Wioli. Przepiękny, kolorowy, cieszę się tą robótką bardzo. Prosty wzór, tzw. kwadratowiec. Robi się duży kwadrat i zszywa odpowiednio.
Niedziela 26 kwietnia 2020
Wywieźliśmy dzieci na łąkę za Kraków. Brykały jak młode źrebaki.
Poniedziałek 27 kwietnia 2020
Miałam nawiązywać do aktualnej sytuacji. Ale nie mam na to siły. Nie śledzę statystyk zachorowań. Z domu wychodzę w masce. Ledwo rozpoznaję sąsiadów. Uśmiecham się oczami.
Czwartek 30 kwietnia 2020
Poszliśmy z Wojtkiem na długi spacer po łąkach. Znalazł kałużę!
Dla mnie zdanie -meritum z całego opisu „W rodzinach spędzamy ze sobą 24/7 ale nie jest ani dobre ani normalne.” I najoptymistyczniejsze spostrzeżenie-„znalazł kałużę”. Mieszkam w innej części kraju, u nas z niewielkimi przerwami, pada od 1,5 tyg i dawno tak bardzo nie doceniałam deszczu. Nawet kosztem dnia w domu wprost bez wyściubienia nosa (bo jeszcze silne sztormy)-a odkąd nas uwolnili nie mogę się oprzeć wrażeniu,że to na chwilę,że zaraz znowu ogłoszą kolejną blokadę i spaceruję z dzieckiem bez przerwy. Odkąd sobie uzmysłowiłam, że w mieszkam w kraju gdzie rozumie się lepiej potrzeby np.psa (weterynarze nie byli gremialnie zamknięci nawet na chwilę, pies jak powód od spaceru bezdyskusyjny) niż dzieci (mandaty za spacery, pozamykane przychodnie, dentyści, pracownie obrazowe) wpadłam w lekki stupor i wyprowadzamy się jakby na zapas..Żyję z duszą na ramieniu.Ale kałuża cieszy bez zmian.Dawno zieleń nie była tak soczysta i spodziewane ceny owoców i warzyw takie realne dla mojej kieszeni.
trochę popadało