Stoję z puszką Pandory w ręku. Otworzyć czy nie?

Wczoraj zdobyłam się na czym heroiczny, mianowicie udałam się do sekretariatu w szkole moich dzieci i poprosiłam o ponowne wydanie kodów dostępu do dziennika elektronicznego. Dostałam je lata temu, ale nie pamiętam, co się z nimi stało. Najwyraźniej mój umysł strategicznie zepchnął sam fakt ich istnienia do najciemniejszego kąta podświadomości.

Niech Was nie zwiedzie ta pogodna szata graficzna! Ta strona to zło w najczystszej postaci. Pobielany grobowiec, czeluść pełna robactwa.

Od czasu do czasu, przypilona koniecznością, logowałam się na uczniowskie konta moich dzieci. Oceny i uwagi były doskonale widoczne, co mi wystarczało aż nadto, a zadręczanie nauczycieli skargami i wnioskami uważam na niehumanitarne, szczególnie od kiedy moja licealna przyjaciółka, nauczycielka języka ojczystego w stolicy, opowiedziała mi, z czym rodzice piszą do niej w niedzielę w nocy.

I tak sobie dryfowałam beztrosko po mętnych wodach edukacji moich synków, aż na skutek jakichś zawirowań z komputerem wcięło również hasła uczniowskie.

Cóż było robić. Wdziałam wór pokutny i poszłam jak do Canossy.

Pamiętając aurę daleko posuniętej tajności, jaka owiewała rozdawanie kartek z hasłami lata temu i procedurę „tylko dla twoich oczu” (podchodziliśmy indywidualnie, wychowawczyni wręczała kartkę nie patrząc na nią, składaliśmy podpis na liście i mieliśmy obowiazek kartkę schować natychmiast, najlepiej w przenośnym sejfie), byłam przekonana, że zostanę przesłuchana z całą surowością.

Ku mojemu zaskoczeniu urocza pani sekretarka nie czyniła mi żadnych wyrzutów, nie wypytywała, kiedy i gdzie ostatnio widziałam moje hasła, nie dopytywała, czy może zjadłam je w godnej pochwały obawie, że ktoś je odczyta i użyje, tylko od ręki poczyniła odpowiednie starania.

I tak od wczoraj mam możliwość zalogowania się do Librusa, a jednak tego nie czynię.

Bo myślę sobie tak. Jak się zaloguję przed obiadem, to wrzodów dostanę. Jak po obiedzie to też. Wieczorem? Bez sensu, nie będę się wkurzać na wieczór, bo potem nie zasnę. A do tego potrzebna mi awantura na dobranoc? Rano nie mam czasu, ale chyba powinnam to zrobić, zanim robaczki wrócą ze szkoły, bo akurat zdążę ochłonąć i nóg z dupy nie powyrywam?…

Stoję z puszką Pandory w ręku, obracam ją i dumam, czy uchylić wieczko.

Wiem jedno.

Cokolwiek zrobię, będę żałowała.

Ps. uważam, że na stronie Librusa powinna być raczej taka grafika:

Albo taka:

I koniecznie cytat z Boskiej Komedii Dantego: „Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi: , ,

10 comments on “Stoję z puszką Pandory w ręku. Otworzyć czy nie?
  1. Kinga pisze:

    Ja od 3 lat zaglądam do dziennika internetowego syna i … tam nic nie ma 😀 Nie ma planu, sprawdzianów, obecności, nawet ocen. Jedyna informacja, jaka jest to nazwiska nauczycieli. Od września dziennik pojawił się również w szkole córki. Podeszłam do tej informacji sceptycznie. Jednak pewnego dnia młoda przyszła do domu z ponagleniem, że rodzice obowiązkowo muszą wejść na stronę i się zalogować i sprawdzić, czy mają dostęp. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam, że jest plan lekcji, nazwiska nauczycieli (nie znałam ich, bo córka jest w 4 klasie i ma wielu nowych nauczycieli, którzy przeszli z gimnazjum)oraz, co najważniejsze – oceny 🙂

  2. Ani pisze:

    Chuda, kody na Librusie można zmienic, np. ja mam u obu corek inicjal z imienia i nazwisko.
    Wtedy juz sie raczej nie zapomni; )
    Librus u nas niestety jest moim pieklem, bo u mlodszej nauczycielka wysyla nie cierpiace zwloki zadania do rodzicow „na jutro” i dostaje piany na ustach, jesli nie czytaja co wieczor, mszczac sie potem za rodzicow na dzieciach. Hoduje mi sie przez nia wrzod i jestem bliska oficjalnego protestu do dyrekcji za nekanie.

  3. Marta pisze:

    Nie wiem po co rodzicowi dostęp do dziennika. Myślę, że moi rodzice mieli łatwiej, jak jedyną wiedzę o mojej edukacji czerpali z wywiadówek. Uczniowie też mieli lepiej, kiedy nie było takiej totalnej inwigilacji. Zawsze była szansa coś poprawić zanim rodzic się dowie. Teraz nauczyciel oczekuje, że rodzic będzie pamiętać o zadaniu domowym, sprawdzianie, bo przecież wszystko było w dzienniku – a dziecko nie musi pamiętać, bo przecież rodzic w dzienniku dostał informację… Może w toku edukacji dzieci mi się to zmieni, na razie mam doświadczenie tylko dwuletnie.

  4. batumi pisze:

    No to i ja się pochwalę: właśnie leci przedostatni rok szkolny w życiu batumi – matki 🙂 A u nas króluje system o nazwie Vulcan – nazwa adekwatna chyba

  5. Monia pisze:

    Dorotko,może Ci się to wydać dziwne, ale kocham Librusa. Ogranicza i tak rozbuchaną biurokrację, sam liczy. Wszystko przejrzyste, klarowne. Wiadomo, za co dałaś ocenę. Rodzic wie, co na zadanie, kiedy sprawdzian. Uwielbiam to, bo więcej czasu mogę przeznaczyć na to, co uwielbiam- czyli uczenie.

  6. kwiatkowska pisze:

    Librusa nie znam, mamy MobiRega. Moja ulubiona zakładka to „Sprawdziany”. Często na pytanie „Czy mogę pograć?” mogę odpowiedzieć „Nie możesz, masz jutro sprawdzian z matmy” 😉

  7. kolorki pisze:

    :DDDDDDDDD wszystko przede mną 🙂

    • Mama JiA pisze:

      Znam to wchodzę raz na tydzień. A i zawsze jak syn mi oznajmi ze 6 dostał i 5 z polskiego. Wtedy to już pewna jestem ze znajdę coś jeszcze. Dziś na ten przykład 2 uwagi i 2+ z biologii. Niestety znam go zbyt dobrze. Zawsze z lękiem, stresem i niestety kolejnym upewnienie. że mam racje.
      Raz na tydzień działa, bo jak robiłam to rzadziej …..to klękajcie narody …….
      ….. ale kochani by nie było tak przygnębiająco. Mam i córkę na 1 roku medycyny. I słowa babci w pamięci „dziecko na studia to się męża znajduje a nie uczy”…. dziś 4 października . Dziecko wraca z zajęć i oznajmia ………. zakochałam się…… jest mądry, piękny i serfuje i jest na medycynie…….. czy to oznacza że słowa mojej mamy będą prorocze. Czy ja jestem gotowa na zięcia. ….a …. w tej sytuacji to pestka

    • bbasia pisze:

      A u mnie, na szczęście już za mną 😀 😀 😀

Skomentuj Monia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*