Posadziłam na balkonie michałki. Wojtuś podlewa je codziennie z konewki odziedziczonej po braciach. I któregoś dnia pyta, zadumany:
– Mamo, a czy możemy je nazywać wojtusiami?…
Ps. Przy okazji okazało się po raz kolejny, że Piotrek ma pamięć jak słoń. Przypomniał sobie, że konewki kupiłam dwie identyczne dla niego i dla Michasia do podlewania dalii na balkonie, każdy miał swoją, jeden żółtą, drugi czerwoną. Szacun.
A u nas na dzikiej północy one się nazywają marcinki. Naprawdę
U nas też są znane pod tą nazwą, no ale skoro mam w domu Michałka, to trzymam się tej wersji 🙂
„wojtki” to ludowe określenie na bociany. Może spodoba mu się, że wojtusie lecą?