Wróciły dzieci z obozu! Uwielbiam te pierwsze chwile, gdy są tacy mili, tacy stęsknieni i pełni zachwytu dla najprostszych rzeczy: że łazienka taka czysta! Że do toalety tak blisko! I że taka pyszna bułeczka z serem i pomidorkiem, podstawiona przez mamusię pod nos.
Jako że nic nie trwa wiecznie, to i ten upojny stan mija szybko, no ale przez chwilę stosowałam się do zalecenia Horacego.
Chłopcy wrócili ze Zlotu na okoliczność stulecia ZHP 18 sierpnia, a ja właśnie skończyłam serię prania. Z wolna wracam do równowagi psychicznej po wstrząsie wywołanym nagłym pojawieniem się w moim życiu dodatkowej dwójki dzieci po jedenastu dniach z jednym, co zajmie jeszcze chwilę.
Człowiek w mgnieniu oka przyzwyczaja się do wygody, a słodki (przeważnie) czterolatek jako jedyny kompan poranków, wieczorów i tego, co pomiędzy nimi, to naprawdę przyjemność. Owszem, zajmowałam się nim dużo więcej niż wtedy, kiedy ma do towarzystwa braci, ale za to byłam spokojna, łagodna i niewzruszona niczym kwiat lotosu na tafli jeziora. Jedno dziecko = jeden zestaw potrzeb i oczekiwań, zero sprzeczności. Plaża.
Po powrocie słoneczek w moim umyśle wybuchła burza z piorunami, a lotosy poszarpane gradem „Mamo! Mamo! Mamo!” na trzy głosy miotają się bezładnie na wzburzonych falach, raz po raz występujących z brzegów…
Ale na horyzoncie widać już wrzesień, szkoła i przedszkole przygarną moje aniołki do pedagogicznych piersi, a ja… ja zacznę moje wakacje – codziennie od 8.00 do 16.00 😉
Zbiorowe żywienie podczas wakacyjnych wyjazdów to też jest temat na osobną notkę. Mój Młody ostatnio powiedział, że jedzenie podczas obozu było gorsze od mojego, a więc musiało być naprawdę niedobre 😀
Ja też bym z chęcią przeczytała o współczesnym harcerstwie. Ciekawe jak moje wyobrażenia mają się do rzeczywistości…
Ja jeszcze czekam na zjazd do domu mojego następcy tronu. Z drużyną… koszykarską pojechał. Dwa treningi rano, dwa po południu, he he. Kiedy wróci na moje łono, to będzie jak do rany przełóż. Z tego łona go odkleję i oddam wprost w matczyne ramiona wychowczyni 7 klasy. Nadchodź wrześniu!
Wrześniu, jednak sobie odejdź… Wystarczył mi jeden dzień spędzony w murach placówki i chyba wolę już 24h macierzyństwa na dobę. Plan lekcji na drugą zmianę mnie zabił. Wiem, Dorka, że Ty to zrozumiesz.
Rozumiem i tulę Cię do serca. Moi w tym roku wszyscy na rano, hosanna! Jednak w połowie grudnia będę śpiewała zgoła inne pieśni, gdy przyjdzie mi zdzierać Michasia z łóżka…
Mieszkam na tej wyspie! Ha! Byłam z moimi dziećmi na koncertach! Dorotko, wspaniałe, że chłopcy wrócili cali i zdrowi. Co do zlotu mam mocno mieszane uczucia, organizatorzy nie podołali kilku kwestiom.
Szczerze mówiąc, od dłuższego czasu zbiera mi się na bardzo gorzki wpis o harcerstwie, z którym mam do czynienia za pośrednictwem moich dzieci, Zlot prawie-prawie przelał już czarę. Takiej ilości syfiatego żarcia moje dzieci nie zjadły przez dwa lata. Dostali wielkie opakowania gum rozpuszczalnych, wafelki na oleju palmowym i tego typu rarytasy, jak zobaczyłam, co przywieźli, to mało mnie szlag nie trafił.
Napisz koniecznie, ja jestem z kolei żądna informacji o harcerstwie bo chcę dziewczyny zapisać. Marzę o tym, żeby wysłać je na obóz gdzie śpi się na łóżkach polowych, jest tylko zimna woda i trzeba sobie wykopać latrynę, ale nie wiem czy takie jeszcze są.
Ja też poproszę o wpis o współczesnym harcerstwie. To sprzed 20 lat wspominam bardzo dobrze i jestem ciekawa co się zmieniło…
Pozdrawiam!
aaaa tak blisko byli?