Żuczek zawsze ma pod górkę, tak w domu jak i w szkole. Traktowany niesprawiedliwie, poniewierany, zawsze ma najgorzej. Fałszywie oskarżane ucieleśnienie niewinności. Wszyscy mu dokuczają. Nie ma nic. Nie ma żadnych kolegów. Nic nie umie i nie potrafi. Po prostu kupka nieszczęścia.
Żuczek chodzi na dodatkowe zajęcia z matematyki, na które zawożą go i przywożą rodzice kolegów z klasy.
W poprzedni wtorek Żuczek wrócił wzburzony.
– Mamo, jak tata Jętki zatrzymał samochód, to Ważka wypchnął mnie z niego, mało sobie głowy nie rozbiłem!
Oględziny nie wykazały żadnych strat na zdrowiu i urodzie.
– Czy mam porozmawiać z mamą Ważki?
– Nie, bo potem powiedzą, że kabluję. A w sumie to tylko trochę mnie popchnął.
– A nie było przypadkiem tak, że popychaliście się nawzajem?…
– Nieee, skąąąąd!…
Żuczek robiący oczy kota ze Shreka to naprawdę jest niezły widok.
W ostatni wtorek Żuczek wracał znowu z przygodami.
– Ważka chciał mnie podpalić zapałkami!
– Cooo?! No nie, teraz to już muszę porozmawiać z jego mamą!
– Nie rozmawiaj, bo to ja mu te zapałki sprzedałem.
Mama Żuczkowa omdlała. Ledwo w poniedziałek zadzwoniła do niej wychowawczyni Żuczka z informacją, że Żuczek przyniósł do szkoły trzy (trzy!) zapalniczki, a przy konfiskacie awanturował się, że musi je dostać z powrotem, bo on za nie zapłacił! Że prawie się spóźnił do szkoły, bo przed lekcjami był po nie w Żabce!… I jeszcze tłumaczył nauczycielce, iż Żuk też nosi przy sobie trzy zapalniczki.
Mama Żuczkowa tylko dlatego nie wyrwała Żuczkowi odnóży z odwłoka, że nauczycielka zadzwoniła dużo wcześniej, nim Żuczek wrócił ze szkoły i zdążyła ochłonąć. Po powrocie syneczków zarządziła konfiskatę wszystkich zapalniczek.
– Ale one się bardzo przydają, na przykład mogłem pożyczyć zapalniczkę druhnie na wigilii harcerskiej! – Żuk próbował bronić swoich zasobów.
– A zapałki też muszę oddać?… – zapytał niewinnie Żuczek.
Skonfiskowane zapałki i zapalniczki Mama Żuczkowa schowała. Nie przyszło jej do głowy dopytać, czy to aby już wszystkie artykuły piromańskie, jakie znajdowały się w kieszeniach Żuczka. Nie przyszło, więc dostała za swoje.
Mama Żuczkowa otrząsnęła się z omdlenia.
– Coooo takiego?!! Jak to sprzedałeś?
– Bo byłem okropnie głodny, a nie miałem pieniędzy, więc sprzedałem Ważce zapałki za 2 zł.
– Za 2 złote?!! Pudełko zapałek?!
Teraz Mama Żuczkowa z lękiem wyczekuje telefonu od Mamy Ważki…
*Kabaret Potem, oczywiście.
Grecy chcieli zobaczyć Jezusa. Ja także pragnę ujrzeć Jezusa. Mam taką potrzebę widzenia i słuchania Go każdego dnia. Proszę o to Jezusa codziennie, ponieważ pragnę być blisko Niego, aby móc uwielbiać i dziękować Mu za codzienny dar miłości, który otrzymuję. Ziarno wrzucone w ziemię musi obumrzeć, aby przyniosło plon. Ja też muszę coś „ stracić” dla Jezusa, aby pojawiło się we mnie piękniejsze życie, aby moja wiara umocniła się, nawet kosztem samotności, cierpienia, wewnętrznej ciemności. Pragnienie zobaczenia Jezusa muszę w sobie rozwijać, ono jest tęsknotą mojego serca, ogromną tęsknotą, aby iść za Nim i Mu służyć i być jak najbliżej Jego serca, Jego miłości, by razem z Nim móc pracować i odpoczywać.
Mama Ważki nie zadzwoniła?
Jednak nie 🙂
Żuczek to mój ulubiony bohater 🙂
Mój też 🙂
no nieźle 😉
Uśmiałam się, ale takim śmiechem podszytym nutką niepokoju
😉
Uwielbiam bajki o Żuczku.
Egoistycznie ciesząc się, że moi synowie są już dorośli. Zwłaszcza ten młodszy… 😉 🙂
Wszystko przede mną 😀