Wszyscy kochamy klasykę. Może to syndrom inżyniera Mamonia: podoba się nam, bo ją znamy. A może po prostu dlatego, że jest piękna, nie starzeje się i wzrusza, gdy czytamy ją własnym dzieciom, mając w pamięci chwile, nie tak odległe przecież!, kiedy te same wiersze czytano nam.

fot. Wydawnictwo Bajka
„Sto bajek” Jana Brzechwy to klasyk nad klasykami. Król klasyki, można rzec bez cienia przesady. Wertując tę książkę co chwila trafiamy na wiersz, który zapadł w naszą pamięć, gdy mieliśmy po kilka lat. Na zawsze, jak się właśnie okazało. Co więcej, będąc matką od lat dwunastu, mam z lektury Brzechwy zarówno wspomnienia własne, lekko już przykurzone i całkiem świeże, związane z moimi dziećmi.
„Natka Szczerbatka” to sprzymierzeniec matek i ojców w bataliach o mycie zębów. Wojtuś słucha jak zaklęty i ze zgrozą wpatruje się w nader realistycznie przedstawioną szczerbatkę, a potem bez słowa sprzeciwu idzie szorować mleczaki. Yessss! Piotruś i Michaś zaśmiewali się do rozpuku z „Kijanek” recytowanych przeze mnie z wyrazistą ekspresją. Piotruś, mistrz językowych łamańców, uwielbiał powtarzać „Nie pieprz Pietrze wieprza pieprzem!”, szczególnie w towarzystwie nadwrażliwych lingwistycznie starszych pań, które aż się wzdrygały, nim dziecko dotarło do końca całkiem niewinnej przecież frazy. Ulubionym wierszem Michasia były oczywiście „Siedmiomilowe buty” z jego imienikiem roli głównej. „Na straganie” też budziło w chłopcach wiele radości. „Może pan się o mnie oprze, pan tak więdnie, panie koprze…” – i pokazywali, jak więdnie koper, padając na dywan wśród chichotów. Moje dzieci bardzo lubią filmową „Akademię Pana Kleksa”, więc wiele wierszy Brzechwy potrafią zaśpiewać. Ja też, choć nie mam zbyt wielu okazji, bo niestety i Wojtuś wszedł już w fazę „Mamusiu, nie śpiewaj”…
Ach, Janie Brzechwo, wielbię Cię nieustająco! Twój geniusz oparł się upływowi czasu i jestem przekonana, że moje wnuki też będą z radością czytać Twoje wiersze.
W księgarniach znajdziecie kilka różnych wydań „Stu bajek”. Najnowsze właśnie ukazało się w Wydawnictwie Bajka. Jest śliczne, w twardej oprawie, z grzbietem obłożonym płótnem, co nadaje mu sznytu. Ilustracje Piotra Rychela nie mają sobie równych. Na końcu książki znajduje się słowniczek objaśniający wyrazy, które mogą być obce młodemu czytelnikowi. Gumno, grapa, czernina… Myślę, że nawet dorośli nie zawsze potrafią je objaśnić.
Kiedyś już apelowałam o to na blogu, ale powtórzę jeszcze raz: jeśli klasyka, to tylko w pięknym wydaniu! A to jest właśnie takie.
Jan Brzechwa, Sto bajek, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2017.
Podzielam Twoje uwielbienie Brzechwy 🙂 Klasyka się nie starzeje!