Małgosia Dawid-Mróz, autorka bloga Manufaktura-radosci.pl, od 8 lat podpowiada czytelnikom co robić, by uczynić życie bardziej świadomym, lepszym, by cieszyć się każdym dniem i delektować się jego smakiem.
Czytam Manufakturę od wielu lat i niektóre rady wdrożyłam u siebie. Pamiętam artykuł, w którym Małgosia odpowiadała na list czytelniczki, pytającej, jak żyć, żeby znowu poczuć radość, smak życia, żeby wyjść z utartych kolein. Jedną z podpowiedzi Małgosi była ta, żeby codziennie robić coś inaczej niż do tej pory, np. pojechać do pracy inną drogą.
Wzięłam to dosłownie. Zwykle do Rodziców jeżdżę „starą czwórką”, choć od kilku lat mogłabym mknąć autostradą A4. Wolę tę wolniejszą, spokojniejszą drogę, bo nie mam duszy rajdowca, a poza tym zwykle jeżdżę z dziećmi, które są nieprzewidywalne – akurat zachce się któremuś siusiu czy zacznie wymiotować – gdzie się zatrzymam przy autostradzie? Oczywiście nie pamiętam, czy kiedykolwiek zdarzyła się taka sytuacja, ale wiadomo – zawsze jest ten pierwszy raz. Pewnego dnia jechałam sama i będąc świeżo po lekturze tekstu Małgosi, pomyślałam: raz kozie śmierć! I pojechałam autostradą.
Nawet nie przypuszczałam, jakie to będzie fajne doświadczenie. Pokonałam swój lęk przed drogą szybkiego ruchu i – jak zwykle w takich sytuacjach – okazało się, że nie taki diabeł straszny. Ruch był umiarkowany, mknęłam setką prawym pasem, od czasu do czasu sprawnie wyprzedziłam jakąś ciężarówkę.
Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale byłam tak ucieszona tym niezwyczajnym u mnie przejawem ułańskiej fantazji, że jeszcze trzy dni później śmiałam się do siebie i latałam jakieś trzy centymetry nad ziemią. Taki drobiazg, wydawałoby się, nic nadzwyczajnego, a jednak. Spróbowanie czegoś nowego okazało się jednocześnie pokonaniem mojego mentalnego ograniczenia, pieczołowicie wyhodowanej obawy, że na autostradzie to sami wariaci i zaraz mnie ktoś skasuje, a do tego rozwinęłam moje kompetencje kierowcy – jazda na trasie tak jednostajnej jak autostrada wymaga nieco innego rodzaju skupienia niż jazda po mieście. I dałam radę! Trzy w jednym, zaskakująca promocja, o której dowiedziałam się dopiero przy kasie. Super sprawa! Impulsem do otwarcia się na ten pakiet doświadczeń była mi lektura Manufaktury radości.
Właśnie ukazała się książka „Manufaktura radości”. 52 najlepsze felietony Małgosi z jej bloga, poprawione, dopracowane, w pięknej oprawie graficznej, do wzięcia do ręki, spakowania do plecaka, czytania do poduszki i w każdych okolicznościach życiowych, gdy jest dobrze, gdy mogłoby być lepiej, na plaży pełnej ludzi i w samotne deszczowe popołudnie pod kocykiem.
Każdy z nas znajdzie u Małgosi coś dla siebie. Czy jesteś w związku, czy wiedziesz życie singla, czy dopiero wchodzisz w dorosłość, czy jesteś przeczołganym przez życie czterdziestolatkiem – zawsze wyczytasz coś, co do Ciebie trafi, co pomoże Ci inaczej spojrzeć na swoje życie, na swoje wybory, problemy. O miłości, dojrzałości, ludziach toksycznych i ludziach wspaniałych, mitach, przysłowiach, kłamstwach, marzeniach, korzystaniu z czasu… Słowa Małgosi zostają w głowie i z wytrwałością spadającej kropli drążą nowe korytarze, nowe trasy dla naszych myśli. To pierwszy krok do zmiany życia na lepsze, pełniejsze, bardziej radosne.
Mam tę książkę od kilku dni i nie przestaję jej wertować, zastanawiać się nad rozmaitymi sprawami. Szalenie inspirująca lektura, polecam serdecznie!
Małgosia Dawid-Mróz, Manufaktura radości, Manufaktura Publishing, Warszawa 2017. Tu kupisz.
Dziękuję Ci serdecznie i znów ocieram łzę 😉 Od tygodnia non stop płaczę 😉 Taki czas!Buziaki!
Uwielbiam płakać z radości 🙂