W poniedziałek nic nie zapowiadało, że tydzień okaże się tak pełny porażek. We wtorek 9 maja porażki wyskoczyły jak diabeł z pudełka.
Dzień miałam mocno zabiegany, załatwiałam kilka różnych spraw w kilku różnych punktach miasta. Urząd miasta, badania lekarskie, szewc, pasmanteria, buty z reklamacji… Same nudy.
Na dobry początek poszłam na 10.00 na USG żył. Siedzę pod gabinetem, przysłuchuję się konwersacji dwóch starszych dam i słyszę, jak żartują, że tak się przeciąga, a przecież my tu wszystkie na czczo… NA CZCZO?! Szybciutko sprawdziłam w internecie, bo głupio mi było się dopytywać: tak, na USG żył należy przyjść na czczo. Pozbierałam manatki i poszłam do recepcji umówić się na inny termin, po czym ruszyłam w teren.
Po 14.00 przyjechałam do biura przewiana lodowatym wiatrem (jak to w maju), z ulgą zrzuciłam botki i okutawszy się po czubek nosa ciepłym czerwonym szalem A.D. 2002 udzierganym według instrukcji Moniki, zaparzyłam kubek mocnej herbaty. Nim przystąpiłam do swoich spraw, jedną ręką zapisałam Piotrka na kolejny rok na Uniwersytecie Dzieci, drugą Michasia na obóz sportowy, a trzecią sprawdziłam, ot tak, kiedy mija termin złożenia dokumentów Wojtka do przedszkola.
I zdrętwiała ze zgrozy odkryłam, że minął dzień wcześniej, 8 maja.
Nie wiem, skąd wzięłam przekonanie, że mam czas co najmniej do 10 maja.
Nie wiem, jakim cudem nie zapisałam tego terminu w kalendarzu, w którym zapisuję WSZYSTKO: wizyty u lekarza i u fryzjera, terminy badań lekarskich i przeglądów samochodu, imieniny i urodziny krewnych i przyjaciół, ubezpieczenia, spotkania towarzyskie i służbowe, terminy wycieczek szkolnych, zebrań z rodzicami, dni otwartych, świetlików, kangurków, krakusków i dni na galowo…
Siedziałam jak słup soli, jak skamieniała, nie wierząc własnym oczom. Kilka razy odświeżyłam zakładkę „terminarz”, ale przerażające 08.05 za nic nie chciało się zmienić w 10.05.
Popłakałam się, nakrzyczałam na Męża, że to jego wina, bo kiedy tydzień wcześniej kazałam mu podpisać się na formularzu, to powiedział, że nie podpisze, bo człowiek rodzi się mądry, a potem idzie do szkoły. Albo do przedszkola. To mu powiedziałam, że dobra, Wojtek wcale nie musi iść do przedszkola, rzuci pracę i będzie w domu z dzieckiem siedział. Ale się nasiedzi, buahahahahaha, już nie mogę się doczekać.
Teraz, gdy tylko położyłam przed nim papiery, robiąc lekki przeciąg, który poruszył segregatory na półce przy ścianie, podpisał bez słowa.
Pojechałam do placówki, gdzie nie zastałam znajomej pani dyrektor, tylko nieznajomą panię wychowaczynię, która potraktowała mnie jak nieznajomą matkę: podania nie przyjmie, system zamknięty dnia poprzedniego, bardzo nam przykro. Zresztą zdybana dzień później znajoma pani dyrektor też nie mogła dla mnie nic zrobić. Zaprosiła do udziału w dodatkowej rekrutacji pod koniec czerwca i zasugerowała, żebym na wszelki wypadek szukała placówki prywatnej.
O 18.55, w nastroju tak podłym, że trudno byłoby go zepsuć, gdy jedną ręką trzymałam telefon, prowadząc rozmowę na tematy okołokomunijne z Beatą Główną Organizatorką, a drugą szykowałam kolację Wojtkowi, zadzwoniła do mnie Weronika. Raz, drugi, trzeci… Myślę sobie: pewnie jest w okolicy i chce wpaść na kawę. Przeprosiłam Beatę, oddzwoniłam do Weroniki, a ona mówi, że czekają na mnie. Ja, zdumiona, gdzie czekają? A ona, że w… teatrze. I że spektakl zaczyna się o 19.00.
Ten spektakl, który zapisałam w kalendarzu na 9 czerwca.
Czy mam pisać, w jaką histerię wpadłam? Mąż jeszcze nigdy tak szybko nie wrócił z pracy, gdy zadzwoniłam uryczana, że jestem beznadziejna i wszystko zawalam. Nawet stwierdził, że wyraźnie jestem przemęczona, mam za dużo na głowie i przydałoby mi się kilka dni odpoczynku.
A jakże, zamierzam skorzystać.
….jak tylko wyprawię Michasiowi Pierwszą Komunię i znajdę przedszkole dla Wojtka.
Aż poczułam ten „lekki przeciąg, który poruszył segregatory”… Brrr! Ściskam mocno.
Dziękuję Marzenko.
Pani Dorotko kochana trzymaj się wiem o czym piszesz, ja wlasnie w niedziele przezylam komunie mlodszej córki i mimo ze nie bylam w komitecie organizacyjnym to ciagle mialam jakies pytania prosby jako do doswiadczonej matki. Trzymam kciuki przesilenie wiosenne mija.
Pozdrawiam ze słonecznych Ząbek
Dziękuję Basiu 🙂
ojojojoj…nie Ty jedna i nie ostatnia…
zastanawiam sie jak to jest,ze czasami wszystko tak po prostu”WYCHODZI”,a innymi razy kompletnie nic…
zawsze jest lepiej juz potem.ZAWSZE!
I tego się trzymam Gosiu!
Dorotko – witaj w klubie (wiem – mało pocieszające, jest takie stwierdzenie) – ja też o mały włos spóźniłabym się ze złożeniem papierów do przedszkola dla moich, bo sobie ubzdurałam że termin rekrutacji mija 5.05 (piątek), a on był 4.05. Więc kiedy zasiadłam do wypełniania dokumentów wieczorem 2.05 (ohoho ile mam jeszcze czasu) i okazało się że nie mam wszystkich potrzebnych zaświadczenień/oświadczeń, żeby udokumentować wszystkie należne nam punkty rekrutacyjne, to się powaznie załamałam (bo tu 3 maja i nic już nie wydębię znikąd).Tylko moich jest dwoje i jakbym została z nimi od września bez przydziału, to nie wiem co by mąż mi zrobił. Ale udeło się bez jednego zaświadczenia, na drugie sama napisałam oświadczenie i jakoś poszło – nie ma sytuacji bez wyjścia – każda jakoś się rozwiąże i to całkiem po Twojej myśli- zobaczysz.
Spokojnie – tak jak dziewczyny radzą, poczekaj do czerwca – na pewno się uda
Tylko spokój może mnie uratować 🙂 Twoje dzieci dostały się do przedszkola?
Mam nadzieję, że tak 🙂 – oficjalne wyniki mamy dopiero 1.06. Na szczęscie pomimo braku tych zaświadczeń, mamy całkiem sporo punktów za wielodzietność ;), więc raczej jestem spokojna. Ale ciśnienie mi skoczyło, a para poszła uszami, bo głupio byłoby zaprzepaścić szansę, kiedy właściwie powinniśmy być pierwsi na liście i spać spokojnie.
W każdym razie dostałam taką nauczkę, że formularz do szkoły dla starszej córki wypełniłam od razu pierwszego dnia jak tylko system wystartował.
Teraz na szczęscie mam spokój na kolejne 4 lata z wszelkimi zapisami
Proponuję sprawdzić tarczycę – takie 'zapominalstwo’ i ten depresyjny nastrój sprzed kilku miesięcy, to klasyczne symptomy.
Pozdrawiam!
Dziękuję Mary, jestem w trakcie diagnozowania.
Chudzinka, chodzmy jeszcze raz do tego teatru 🙂
Chodźmy 🙂
Na brak stresów nie możesz narzekać.
Mnie się wydawało, że panuję nad terminami, do momentu, gdy w pociągu na dworcu centralnym o 5.20 okazało się, ze owszem, bilety mam, na następny dzień. Miałam wizję, że zagłodzę rodziców (mój tatuś 2 miesiące po usunięciu raka z kawałkiem płuca nie da rady nakarmić mamy, leżącej od lat na Parkinson, a oraz zrobić niczego innego). Zwolniłam pielęgniarki na weekend, ale nie sprawdziłam, którego wypada w sobotę, po czym moje dziecko, zerwane o 4 w nocy na pociąg i brutalnie wywalone z przedziału przez empatycznych współpasażerów spytało mnie, czy nie wyrzucą nas z pociągu?? Jak mawia moja pani profesor od polskiego z ogólniaka „Prawie w ogóle się nie zdenerwowałam…”
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co przeżyłaś!
Współczuję serdecznie. Bywają takie serie. Ale to wina stresu i nawarstwienia spraw.
Odpoczynek rzeczywiście się należy.
Ja mam od tygodnia tzw. schizę, że dziecko pomyli termin ustnej matury…
Agaja, trzymaj się i powodzenia dla dziecka na maturze (jeśli jeszcze aktualne).
Oj Kochana. Przytulam. Też tak pędzę, zawalam, załamuję się. Ale wstajemy, otrzepujemy się i idziemy dalej. Prawda? Komunia dziecka to szczególny czas. Życzę Wam fury blogoslawieństw w ten dzień i nie tylko.
Dziękuję Winter, kochana jesteś :*
O rany! Współczuję. Trzylatka ciężko zapisać do przedszkola. W NH by się miejsce znalazło, ale dojazdy by Cię wykończyły 🙁
PS Ja też tak mam – jak czegoś nie zapiszę w kalendarzu, to nie istnieje w pamięci, a potem rozpacz.
Na razie się nie zamartwiam. Jakoś to będzie.
Kochana, ściskam, przytulam z całego serca, rozumiem ogrom tragedii, na rok by starczyło, a tu wszystko w kilka dni.
Będzie lepiej, zapewniam!
Kiedy Komunia?
Dziękuję Gosiu kochana! Komunia 21 maja. To już w tę niedzielę, a dom wygląda jak po przejściu burzy piaskowej. Sezon na piaskownicę w pełni.
Czyli będzie już tylko lepiej. Wszystko się ułoży, w czerwcowej rekrutacji Wojtek się spokojnie dostanie, komunia to pryszcz, masz już wprawę… Oddychaj. Będzie dobrze, zobaczysz.
Gdybyś chciała odpocząć w miłych okolicznościach przyrody, sprawdź loty KRK – BSL, zapraszam!
Uściski,
novembre
Dzięki novembre 🙂
uuuuuu, no to rzeczywiście, musisz bardzo zmęczona być 🙁
ja mam odwrotnie – żeby przypadkiem nie dać ciała rejestruję się na wszystko pierwszego dnia, bo inaczej dostaję histerii, też masakra :/
To bardzo dobra metoda jest.
ja też tak mam teraz wszystko mija nawet najdłuższa żmija. Pogoda fatalna ale co zrobić
Idzie ku lepszemu, idzie ku lepszemu!
W takiej sytuacji kilka dni odpoczynku należy się obowiązkowo.
Uściski!
PS Przynajmniej pogoda się poprawia!
o tak, wreszcie!!