Zimowy spacer

Co wyświetla się Wam przed oczyma duszy, gdy myślicie: zimowy spacer? Jako niepoprawna romantyczka widzę natychmiast niebieskie niebo, skrzący śnieg, oszronione drzewa, czapy śniegu na dachach i płotach, a potem parującą herbatę w dużym kubku… Aż mam ochotę postukać się palcem w czoło. Naprawdę, jako matka trójki dzieci mogłabym być większą realistką. Oto życiowa zimowo-spacerowa scenka rodzajowa.

fot. pixabay.com

fot. pixabay.com

– Chodź, zrobimy siku przed wyjściem.
– Nie.
– Jest zimno, jak będziesz siusiał na polu, tyłek ci zmarznie, jak ostatnim razem.
– Nie.
– Na pewno nie?
– Nie.

Jak wiadomo, nie można sadzać dziecka na nocniku na siłę, bo potem nocnik będzie się kojarzył z narzędziem przymusu. OK, nie to nie. To zakładam mu:
rajtuzy,
skarpety,
spodnie narciarskie (zapinane na zamek po całej długości jednej nogawki),
buty,
bluzę,
chustkę na szyję,
czapkę,
krem na buzię,
rękawiczki,
kurtkę.

I ubieram siebie, błyskawicznie, żeby maleństwo się nie spociło.

I wtedy, oczywiście….

– Mamo, siku, siku, siku!

Zdejmuję mu szybko:
rękawiczki,
kurtkę,
spodnie narciarskie (zapinane na zamek po całej długości jednej nogawki),
zsuwamy rajtuzy i majtki,
sadzam na nocnik…

… który parzy!

– Nie, nie siku!!

I wije się jak piskorz, ja cała upocona w pełnym rynsztunku (bo nie zdążyłam się rozebrać) trzymam go mocno, żeby głową nie przywalił w ścianę, nocnik, celnie kopnięty bucikiem ze srebrną śnieżynką (dopiero po lekturze paragonu okazało się, że kupiłam buty dziewczęce…) leci przez przedpokój.

Nie przymuszam. Może przykład podziała.

– A mamusia zrobi siku (od tego wysadzania na nocnik, pytania, czy mu się chce, czy na pewno nie, a może jednak, ciągle chce mi się siku).
– Nie.

Nie to nie. Zgrzytając zębami, bo dobrze wiem, że nim dojdziemy do zakrętu, będę zdejmować wszystkie warstwy i wystawiać cauda syneczka najdroższego na mróz i wiatr, zakładam mu:
rajtuzy,
spodnie narciarskie,
rękawiczki,
kurtkę…

Wychodzimy z domu, nie dochodzimy nawet do zakrętu…

– Siku, siku, siku!

Odsuwam zamek od kurtki, żeby odsunąć zamek od spodni, a potem wyłuskać spod reszty odzieży to, co wyłuskać trzeba, dziecko się wije, bo zimnymi rękami dotykam je w ciepłe ciałko, ja kombinuję, jak to zrobić, żeby przy okazji nie obsikało sobie butów i kombinezonu, o matko i córko!…

Teorię o tym, że bycie chłopcem jest takie praktyczne, w zimie należy między bajki włożyć. A moją wizję romantycznego spaceru będę uskuteczniać na emeryturze, nim nastaną wnuki.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi: , ,

13 comments on “Zimowy spacer
  1. ogłoszenia pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł ! Aż miło się czyta …

  2. MagdaM pisze:

    Czy już wspominałam, jak bardzo nienawidzę zimy mając roczną oraz dwu i pół letnią córeczkę? Kurtki, kombinezony, rajstopki, bodziaki/bluzy/bluzeczki, szaliki, szaliczki czapki, butki wiązane (bo na ten rozmiar spóźniłam się na inne (!!!!), rękawiczki – to naprawdę tylko cztery rączki a nie 44? I wózek jeden szczęśliwie, ale w domu stojący w kałuży piasku i wody… Ja – ja w sumie jak je ubiorę to mogłabym w bluzie i kapciach na ten spacer wyskoczyć. Jak się już wytoczymy wszystkie względnie ubrane i okryte, to po przejściu do najodleglejszego punktu spacerowego zawsze jest „mamusiu siusiu siusiu szybko!” albo lepiej „kuupa!” Kiedy będzie to lato… Nie wspomnę, że u dziewczynki nie wystarczy mały sprzęt na wierzchu… Z pozdrowieniami dla matek – zimowych bohaterek spacerowych 🙂

  3. Agnieszka pisze:

    🙂
    A u mnie jeszcze…
    Dzieci 11 i 7 lat, przed wyjściem proszę żeby zabrali wszystko co chcą zabrać, napili się, wysikali, ogólnie ogarnęli się.
    Twierdzą, że wszystko zrobione.
    A już w samochodzie, w garażu…
    kiedyś: „pić mi się chce” wrrr
    teraz: „wody jakiejś to nie mamy?? pytam tylko”
    😀
    Miłego dnia i udanych spacerów.

  4. kuka pisze:

    Gdyby to się zdarzyło matce jedynaka, to jeszcze rozumiem… Ale gdzie doświadczenie? Gdzie mądrość nabyta przez lata wielodzietności? – Tak sama sobie wyrzucam, gdy tysięczny raz daję się wpędzić we wnyki założone przez kolejnego cwanego przedszkolaka. Dziewczyny, czy nam się przy porodzie coś odkleja w mózgu? Jakiś płat odpowiedzialny za trzeźwe myślenie i zachowania asertywne?

  5. Kosmiczna pisze:

    Oraz:
    – Mamo, siku!
    – O matko i córko! Znów chcesz siku? Przecież pytałam w domu tysiąc razy! Musimy wracać! Wytrzymasz? Dziewczynki, ale szybko, szybko, biegniemy do domu!
    -Mamo, ale ja tylko mówiłam, że pies tu zrobił siku. Zobacz, jest żółta plama na śniegu…

    • Dorota pisze:

      Na moje rozpaczliwe „przecież pytałam w domu tysiąc razy!!!” do dziś słyszę pełne godności: „ale kiedy pytałaś, to mi się jeszcze nie chciało!”

  6. bzapiski pisze:

    Ciesz się, że nie spacerowałaś z dziewczynką….

  7. Krusz pisze:

    Samo życie. Zdarza się zwłaszcza, kiedy o okolicznościach przyrody możesz powiedzieć „stepie szeroki” 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*