Mam słabość do kryminałów. Mając nie więcej jak dwanaście-trzynaście lat, przeczytałam potajemnie wszystkie książki Agathy Christie, wszystkie z milicyjnej serii „Ewa wzywa 07” i podobne, jakie tylko znalazłam w domu. Do tych podobnych należała „Śmierć prokuratora Kanta” – jedyny tytuł, który utkwił mi w pamięci.
Z kryminałów milicyjnych nie pamiętam nic a nic, ale też zdarza mi się kompletnie nie pamiętać, o czym były książki Christie i dzięki temu co parę lat mogę czytać je na nowo, wciąż z taką samą przyjemnością i niewiedzą, kto zabił 😉 Z kryminałami mam tak, że raz czytam je namiętnie, a za jakiś czas mam totalny odrzut, nawet nie patrzę w ich stronę. Aktualnie jestem na „tak”.
O kryminałach Remigiusza Mroza słyszałam i czytałam dużo dobrego, aż nadszedł czas konfrontacji cudzych wrażeń z własnymi.
Pisarz jest młody (rocznik 1987) i zabójczo pracowity. Wydał już ze 30 powieści. Jeśli wierzyć adnotacjom na końcu książki, takie „Zaginięcie”, bagatela 512 stron, pisał miesiąc. Jeden miesiąc. 30 dni. Szok. Chapeau bas. Przeczytałam na razie trzy z serii Chyłka i Zordon, określane mianem „thrillera prawniczego”. Tak, to zapewne trochę inna kategoria, niż po prostu kryminał, ale dla mnie kryminały to wszystko, co prowadzi do odpowiedzi na pytanie „kto zabił”. A to, że odpowiedzi szukają prawnicy, a nie policjant, nie robi mi większej różnicy.
Książki Mroza trzymają w napięciu. Trudno się od nich oderwać. Zaskakująca fabuła i nagłe zwroty akcji to jest to, co trzeba, by przykuć uwagę. Między dwójką bohaterów – aplikantem Kordianem zwanym Zordonem i adwokacką wygą Chyłką – jest napięcie erotyczne, które elektryzuje też czytelnika. I dzięki Bogu, bohaterowie trwają w tym napięciu, a nie rozładowują go, bo gdyby to w pewnym momencie przeszło w „Pięćdziesiąt twarzy Chyłki”, chybabym się załamała. Bardzo podobają mi się ich dialogi – błyskotliwe, złośliwe, żywe. Myślę jednak, że już sama Chyłka taką żywą postacią nie jest. Trudno mi uwierzyć, że ktoś taki mógłby istnieć w rzeczywistości, choć może po prostu nie spotkałam nikogo tak aroganckiego, wulgarnego i jednocześnie piekielnie skutecznego w działaniu.
Bardzo wciągające powieści, trudno mi było się od nich oderwać, więc zarywałam noce, a następnego dnia nie mogłam nadziwić się własnej głupocie. To już nie jest wiek na takie ekscesy, jedna noc bez snu rzuca się i na twarz, i na tempo myślenia, i na energię do działania.
A na koniec coś, co podjarało mnie osobiście, bo osobiście znam gościa, o którym mowa w tym fragmencie „Rewizji”, ha!
Remigiusz Mróz, Kasacja, Zaginięcie, Rewizja, wydawnictwo Czwarta Strona 2015-2016.
Ja też przepadam za Mrozem. Podobno piąta Chyłka już tuż tuż 🙂
Przebieram nogami 🙂
Mróz nie jest taki zły. Wystarczy, że w końcu do niego dotrze, czym jest Ujot a czym Jagiellonka, a nawet dwie. Oraz, że nie ma czegoś takiego jak Ironsi, są Maideni.
„Kasację” kupiłam mężowi na Gwiazdkę. Strzał w dziesiątkę 🙂
Kryminałów Mroza jest nieco więcej. Fakt – ta seria jest zdecydowanie dobra. Z komisarzem Forstem – jeszcze da radę. Jednak wiele innych, nowych książek Mroza jest po prostu marna (część z nich opisuję na blogu: robsikblog.wordpress.com). Biorąc pod uwagę ten rok, bilans „mrozowy” dla mnie jest ujemny…
Przeczytałem prawie wszystkie i uważam,że powieści są całkiem dobre i trzymają w napięciu a przecież o to chodzi! Czekam na następne i dobrze że jest Legimi ok.
Osobiście – uwielbiam!!!
Mimo, że bohaterowie odradzają niczem Feniks z popiołów, już niemal nieżywi, na bosaka przemierzają tajgi i tundry, by udowodnić swe racje, ale historia jest tak napisana, że nie potrafię się oderwać. I czekam na kolejną Chyłkę, choć nie cierpię Kobiety!!! Seria o Forście też przyciągnęła na amen.
I jeszcze jak mnie wkurza, że taki młody, a taki zdolny i płodny (a ja nie ;))
I też uśmiałam się przy fragmencie o Janku – bo też Go znam, dzięki Tobie, nota bene :)))
On płodny, a Ty nie? Proszę Cię! Każdy autor mógłby Ci zazdrościć płodności, matko Trójki dzieci :-))) Każdy poza Tołstojem, on równo płodził ksiązki i dzieci. Ale ogarniała je, a jakżeby inaczej, Zofia Tołstojowa.
Przeglądnęłam ze 2 książki Mroza, ale jakoś mnie nie zachwyciły. Jak dla mnie topornie pisane, łopatologicznie, bez jakiegoś smaczku, psychologicznie płytkie. Właśnie skończyłam „Rewizję”. Trudno mi uwierzyć, że Chyłka w takiej fazie alkoholizmu potrafi działać, tak jak działa. Skoncentrować się w ogóle. Wcześniej czytałam „Immunitet”. Trochę bardziej mnie wciągnął.
Ja nie analizuję pradopodobieństwa, ja się wciagam 🙂
Dzięki! Też kojarzę rzeczonego jegomościa. 😉
AAA, aaa, Aaaaa!!! (pisk podstarzałej fanki) 😉
I jeszcze ostatnia część”Immunitet”
Ta przede mną.