Michaś, zwany onegdaj kluseczką mamusi, cium, cium, ostatnio zaskoczył mnie i wzruszył. Rozpłynęłam się jak olej kokosowy w temperaturze powyżej 25 stopni.
Na wycieczkę Michaś dostał ode mnie 10 zł. Zwykle całą kasę wycieczkową przepuszczał na tzw. co bądź, a jeśli jakimś cudem nie wydał wszystkiego na wycieczce, to natychmiast po powrocie wydawał w osiedlowym sklepie. Bowiem jedno z jego indiańskich imion brzmi „Pieniądze Przepalają Kieszeń”.
Tym razem było inaczej. Tym razem po powrocie z wycieczki poszedł do kwiaciarni i kupił mi kwiatek w doniczce. I załączył bilecik. I kiedy wróciłam późnym wieczorem z kina, na barku czekał na mnie kwiatowy upominek (nie była to niespodzianka, bo zadzwonił do mnie i powiedział, że idzie do kwiaciarni z kolegą Alanem).
– Alan też kupił dla swojej mamy – relacjonował mi przejęty – a pani w kwiaciarni powiedziała, że jeszcze nie miała takich klientów i żebyśmy kupili może jeden większy, ale jej powiedzieliśmy, że my nie jesteśmy braćmi i mamy dwie inne mamy, więc poleciła nam te, jeden był różowy, drugi pomarańczowy, i wiesz co, strasznie się opłaciło go kupić, bo kosztował tylko 9 zł! I Alan powiedział, że to będzie niespodzianka dla jego mamy, bo jego mama bardzo lubi niespodzianki i wtedy daje mu karty z piłkarzami!
– A ty coś chcesz ode mnie? – zapytałam podejrzliwie, niech mi to będzie wybaczone!!!!
– No coś ty! – oburzył się – po prostu chciałem ci kupić kwiatka, bo bardzo cię lubię, a nawet kocham!
Słodki łobuz pełną gębą 🙂
No, to już będę wiedziała gdzie szukać męża dla Lili 😀 Cudowny Michaś!
Szkoda, że mam syna…
I tak bezinteresownie!! szok!!
Wspaniały gest mężczyzny! Michał,jesteś świetnym facetem.
Tylko tyle: awwww 🙂
Budyń i lukier Pani! Oraz brokat! Tona brokatu! 🙂