Już dawno nie płakałam nad książką. Przyznam, że trzymam się z daleka od literatury traktującej o trudnych sprawach. Uważam, że codzienność generuje tyle problemów i uciążliwości, że czas spędzony z książką ma być dla mnie pełnym relaksem, a nie dorzucaniem do worka kolejnego ciężaru.
Podobnie mam z filmami: skoro już raz na ruski rok idę do kina, to nie po to, żeby wyjść zdołowana i przygnieciona niedolą bohaterów, lecz by się wyluzować i potem miło wspominać ten czas.
Taką mam zasadę, ale… Ale „Rok Szczura” wciągnął mnie tak bardzo, że czytałam gorączkowo, choć oczy piekły mnie od łez.
To współczesna powieść, której akcja dzieje się w Londynie. Jej główna bohaterka, Pearl, ma piętnaście lat. Mieszka z mamą, która nie ma łatwego charakteru i z tatą, który kocha ją najmocniej na świecie, chociaż nie jest jej biologicznym ojcem. Mama jest w ciąży i Pearl wyobraża sobie dziecko, które urodzi, śliczne różowe bobo, słodką siostrzyczkę. Na małą czeka gotowy pokój, jedyne dopieszczone pomieszczenie w domu, który cały nadaje się do generalnego remontu.
Ale życie okrutnie zakpiło z planów Pearl. Siostrzyczka rodzi się dużo wcześniej, niż powinna i wygląda jak wstrętny, łysy i pomarszczony szczur. Wiele tygodni spędza w szpitalu, a tata przy niej. A mama… Mama umiera przy porodzie. Umiera, ale nie opuszcza Pearl. Przychodzi do niej, rozmawiają, kłócą się, czasem krzyczą, czasem matka próbuje rozśmieszyć córkę, pali papierosy, a potem znika.
„Rok Szczura”. Czas od narodzin siostry do ukończenia przez nią roczku był dla Pearl najmroczniejszym, najgorszym okresem w życiu. Jej świat runął. Żałoba, rozpacz, depresja, samotność, szukanie winnych śmierci mamy, nienawiść do siostrzyczki, zazdrość o nią, żal do ojca i tyle niewyjaśnionych nigdy spraw z mamą… A do tego strach, że za chwilę znowu stanie się coś okropnego i związane z tym przekonanie, że nic nie ma sensu, że lepiej trzymać wszystkich na dystans, nie wchodzić w bliższe relacje, bo to oznacza później straszliwe cierpienie.
To piękna, wzruszająca książka o życiu i śmierci, o miłości i nienawiści, słodko-gorzka opowieść trafiająca wprost do serca czytelnika. Głęboko współczułam osieroconej dziewczynie, która odsunęła się od najbliższych wtedy, gdy tak bardzo ich potrzebowała i przez cały rok nosiła w sobie niewyobrażalny ból.
Przejmująca powieść. Odłożycie ją z gulą w gardle, ale warto.
Clare Furniss, Rok Szczura, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2016.
Ja mam odwrotnie niż Ty. Jak idę do kina, to na dramat. Od trudnych tematów nie stronię. Te fabularne mnie nie dołują, tylko skłaniają do refleksji, poruszają. To mnie oczyszcza i właśnie po takim przeczołganiu emocjonalnym, żyje mi się lżej, lepiej optymistyczniej. Jak mi się nazbiera różnych trudnych emocji, lubię sobie czasami jakiś dramacik zapodać, poryczeć i uwolniona ruszyć dalej, silniejsza, pogodniejsza. Gorzej z dramatami w realu. Tu już tak prosto nie ma 🙂
Kochana, toż to klasyczne katharsis przez sztukę 🙂
No tak właśnie chciałam to mądre słowo, które pamiętam z 1 klasy liceum użyć 😉 ale się wystraszyłam, że kontekst pomylę cy cuś 😀 coś jest na rzeczy.
Brzmi swietnie! Dopisuję do listy!
Ja już po tej recenzji beczę, więc nie wiem czy powinnam się zabierać za całą książkę, choć brzmi ciekawie.
Filozofia (unikania trudnych tematów) słuszna, aczkolwiek w moim wypadku nie działa, te „trudne” książki same mnie przyciągają…