Powtarzamy naszym dzieciom, że trzeba żyć uczciwie: nie kraść, mówić prawdę, oddawać znalezione. A następnie, przy pierwszej nadarzającej się okazji, na przykładach uczymy, jak koncertowo kłamać i oszukiwać.
fot. Nikoline_nik
Pokonkursowa wystawa prac plastycznych dla dzieci z klas 1-3 na szkolnym korytarzu. Większość jest rozczulająco nieporadna, koślawa, dziecięca w każdym calu. Pierwsze miejsce zajęła praca tak doskonała w treści i formie, tak dopieszczona w każdym detalu, tak starannie wykonana, że na bank nie zrobiła jej sześcioletnia pierwszoklasistka. Jak to się stało, że oceniający nie zauważyli tego, co od razu rzuca się w oczy? Przecież to podwójne oszustwo: dziecko oddaje pracę wykonaną przez rodzica, udając, że to jego dzieło, a komisja udaje, że wierzy w autorstwo dziecka.
Klasowy konkurs czytelniczy. Dziecko zgłasza przeczytanie całej książki, co zostało potwierdzone podpisem rodzica, odbiera za to nagrodę, po czym z uśmiechem wyjmuje z tornistra tę właśnie książkę, otwiera ją w połowie, w miejscu zaznaczonym zakładką i na oczach kolegów i koleżanek zagłębia się w lekturze.
W takich sytuacjach opadają mi ręce.
Naprawdę te – excusez le mot – gówniane nagrody (bo jakie mogą być w takich konkursach! paczka kredek?) są warte wywalenia do kosza zasad, które wpajamy dzieciom? Czy jakiekolwiek nagrody warte są popełnienia oszustwa i zrobienia z siebie kretyna w oczach własnego dziecka? (dlaczego mam brać na serio cokolwiek, co mówi mama, skoro mówiła tak, a robi coś innego?) Jakim cudem liczymy na to, że dzieci wychowywane w ten sposób będą uczciwymi ludźmi? A może wcale nam na tym nie zależy, bo wciąż obowiązuje zasada, że „w tym kraju niczego się uczciwie nie dorobisz”, więc dzieci trzeba uczyć krętactwa i kombinowania?
Ale skoro nie zależy nam, by dzieci były uczciwe, to dlaczego narzekamy na nieuczciwych polityków? Jakim prawem wymagamy uczciwości od innych?
I co powiedzieć rozżalonym dzieciom, które nigdy nie wygrają, bo prace na konkurs przygotowują samodzielnie?
W naszej szkole klasy 1-3 wykonują prace na konkurs w klasie, bo wcześniej jak w artykule prace robili rodzice.
Podpisuję się obiema rękoma. Żadna z córek nie znalazła się jeszcze wśród laureatów konkursów szkolno-przedszkolnych, nie mówiąc o zwycięstwie – a prace były w 100% wykonywane samodzielnie.
Wyjątkiem jest wyróżnienie pracy młodszej córki w konkursie międzyprzedszkolnym – praca była wykonywana w przedszkolu, zatem o jakiejkolwiek pomocy dzieciom nie było mowy.
Smutne to bardzo.
Dorotko, po raz kolejny piszesz dokładnie to, co myślę ja… pozdrawiam
Dziękuję 🙂