Skończyły się wczasy, atłasy i plaże. W niedzielę zjechali wszyscy: dzieci z zimowiska, Mąż z delegacji. I znowu mamy pełną chatę. Znowu się kłócą, biją, rozrzucają wszystko wszędzie, znowu potykam się o stosy butów. Sama jestem zaskoczona, ale – lubię to 🙂
Pod koniec tygodnia miłość macierzyńska aż ze mnie kipiała, w piątek tęsknota osiągnęła apogeum. Kiedy o 15.00 zadzwonił Michaś, żebym mu zaraz podrzuciła garnitur, bo wieczorem się żeni, rozczuliłam się okrutnie, że on tak daleko, a ja nawet narzeczonej nie poznałam… Tzn. już ja mu nakopię, narzeczonej mamusi nie przedstawił, ale z gajerem to mam lecieć!!!…
Błogo, cicho i smutno było bez nich. Wojtek na okrągło prosił o pokazywanie mu zdjęć i filmów z chłopakami, a ja co rusz doceniałam, jak fajnie jest, gdy są. Nie było kogo do roboty gonić, nie było komu siatek z zakupami wnosić na trzecie piętro, nie mogłam rzucić swobodnie „to ja idę zająć się obiadem, a ty robaczku pobaw się z Wojtusiem”… Jednak z trójką dzieci jest łatwiej niż z jednym.
Z tego wszystkiego w niedzielę zaszalałam: ugotowałam im gar rosołu pierwszego sortu, a drugie danie każdy dostał takie, jakie lubi, z dwiema surówkami i deserem. Z wyraźnym zaznaczeniem, że takie wypasy tylko jednorazowo, żeby sobie nie wyobrażali, że jakieś nowe standardy wchodzą.
Z obozu dzieci wróciły dość domyte i bardzo zadowolone. Piotruś przywiózł całą kasę, którą mu dałam, wydał tylko swoje 9 zł. Michałowi z 50 zł zostało 3. Za to Piotrek zużył wszystkie ubrania, a Michał jedną trzecią przywiózł w stanie nietkniętym.
– Piotrek oszczędzał pieniądze, Misiek ciuchy – podsumował Mąż.
Dzięki telewizorom w pokojach zapoznali się dogłębnie ze wszystkimi niedostępnymi dla nich w domu rodzinnym produkcjami telewizyjnymi: „Rodzinka.pl”, „Sędzia Wesołowska”, „Szpital” i „Świat według Kiepskich”. Ile radości, doprawdy. Będą mieli co wspominać przez długie miesiące. Następny wyjazd z harcerzami szykuje się latem, pod namioty, w las, zero telewizji i drewniana latryna. Jak to przeżyje Piotrek-higienista, to nie wiem. Ale jakoś przeżyje.
Tymczasem idę obmyślać plan żywienia gromadki na drugi tydzień ferii.
Dodaj komentarz