W sobotę 3 października w Szczecinie będę gościem spotkania, które odbędzie się w ramach Projektu Matecznik.
To już drugie podejście do spotkania. Pierwszy termin był wyznaczony na 19 września. Moi synkowie, gdy dowiedzieli się, że planuję wyjazd, wykazali się niespotykaną solidarnością, mianowicie obaj równocześnie wpadli w spektakularną histerię. Oczom i uszom nie wierzyłam, patrząc na fontanny łez i słuchając rozpaczliwego szlochania. Koniec końców Wojtek, który jako jedyny nie wył, zachorował dwa dni przed wyjazdem i dzieci dostały dwa kolejne tygodnie na oswojenie się z myślą o weekendzie bez mamy. Czas leczy rany, dziś nastroje mają zdecydowanie lepsze i knują z tatusiem, co tu będzie można robić z rzeczy, na które mama nie pozwala. Strategicznie udaję głuchą.
Zaproszenie dostałam dobre kilka miesięcy temu, kiedy byłam przekonana, że karmienie piersią już dawno będzie za mną i odbędę sobie jakże upragnioną, relaksującą, samotną wycieczkę na drugi koniec Polski. Tymczasem Wojtuś nie przejawia żadnych tendencji w kierunku odstawienia się, mnie się nie chce go odstawiać i koniec końców jedziemy razem. Będzie nam towarzyszyć moja Mama, bo chciałabym jednak obejrzeć wreszcie spektakl teatralny, który powstał m.in. na bazie tekstów z “Macierzyństwa bez lukru”.
Nie ukrywam, że trzęsę gaciami przed tą podróżą. 9 godzin w pociągu z Wojtkiem – wszędobylskim człowiekiem-torpedą, złap-mnie-jeśli-potrafisz – to będzie rozrywka z gatunku ekstremalnych. Przerażają mnie też czynności higienicznie – jak w toalecie w pociągu zmienić mu pieluchę? jak go posadzić na nocnik (oczywiście jednorazowy)? Wojtuś wszystkiego dotyka, wszędzie pcha łapki. Generalnie nie jestem nawiedzona na punkcie higieny, ale kolejową toaletę postrzegam jako zarazkowe eldorado i wylegarnię wszelkiej zarazy świata. Brrrr.
Toteż upraszam Państwa o trzymanie kciuków za udane przedsięwzięcie, a komu blisko do Szczecina, niech przybywa. Będzie mi bardzo miło Was zobaczyć 🙂
Dodaj komentarz