Drogie dzieci, jeśli ktoś twierdzi, że pierwsze oznaki wiosny to przebiśniegi i ptasie trele, to nie mieszka na wsi. Tutaj pierwsze oznaki wiosny to chwasty i muchy.
Poszłam na wiosenny spacerek wokół domu, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc, w których jesienią posadziłam krokusy, tulipany, narcyzy i hiacynty. Wyszły z ziemi zieloniutkie i rześkie, ale obok nich chwasty, traweczki i listeczki niechciane. I to takie malusie-pyciusie, delikatne i nieśmiałe: „Niech mnie pani zostawi, plose pani, bo ja taki malutki jestem, a tak w ogóle to wcale mnie tu nie ma!”. A trzy dni później w tym samym miejscu bezwstydna kępa rozpiera się na połowie grządki: „He, he, he, rusz mnie tylko, to wylezę z ziemi razem z tym twoim krokusikiem, na którego tak czekasz całą zimę.”
Wyszłam dziś rano na ganek, bo słonko od świtu ostro daje, myślę sobie: „Ogrzeję twarz w promieniach naszej ukochanej bomby termojądrowej, naświetlę się z rana, żeby ta słoneczność pozostała ze mną przez cały długi dzień, który spędzę a to w kuchni od północy, a to w pralni bez okna, a to w norze syneczka-gejmera.”
Wyszłam, z lubością wciągam w nozdrza zapach poranka, wsłuchuję się w trele skowronka, czy co tam ćwierka… Ćwierka?! Nic nie ćwierka, to muchy bzyczą! Obsiadły nasłonecznioną ścianę domu i buczą jak helikoptery. Już?! Najwyraźniej już. Od teraz będziemy razem do późnej jesieni, a ja przez zaciśnięte zęby niejeden raz zanucę obozową piosenkę z brzydkimi wyrazami…
Zatem pamiętajcie, kochani. Prawdziwe oznaki wiosny to chwasty i muchy. I nie dajcie sobie wmówić inaczej.
a pamiętasz, jak w mieście pierwszą oznaką wiosny były psie kupy z całej zimy kwitnące spod rozmarzającego lodu? Nie pamiętasz, boś smarkula, a teraz ani lodu, ani kup, na szczęście
Tak! Pamiętam wiosenne manewry z wózkiem 🙂