Wojtuś od kilku tygodni domaga się lodów. Powiedziałam, że lody będziemy jeść wiosną, jak będzie ciepło, kiedy trawa będzie zielona, a na drzewach pojawią się zielone listki.
Zatem od kilku tygodni każdy dzień Wojtek zaczynał od pytania:
– Mamo, cy juz jest wiosna?
Odpowiadałam, że jeszcze nie. I dwie godziny później, że nadal nie. I trzy kwadranse później…
– Kochanie, wiosna nie zacznie się w momencie!
A tu – niespodzianka.
Wczoraj nad Krakowem przeszedł lekki wiosenny deszczyk. I pączki rozwinęły się w mgnieniu oka, forsycje wybuchły oślepiająco, wyrosła świeża trawa, a ja mam dreszcze, bo to jest moja absolutnie najulubieńsza chwila w roku. Pierwsza zieleń, nowiutka, świeżutka jak niemowlaczek budzi we mnie zwierzęcą naturę: pasłabym się na trawnikach jak królik 😉
Dziś rano, kiedy jechaliśmy do przedszkola, Wojtek wydał okrzyk radości.
– Mamo, zobac, są już listki na dzewach! Będziemy jeść lody!
Cudownej wiosny Wam życzę 🙂
Grafika stworzona na canva.com
Nam się nie udaje wbić na lody. Za każdym razem, kiedy podejmujemy próbę, to kolejki na co najmniej pół godziny stania. A nie zamierzam się poświęcać dla chwili przyjemności. Zatem wiosna przyszła tylko w kwiatach, które kwitną na PC.
PS Ja tego nie rozumiem: kiedyś w NH była jedna lodziarnia, a kolejek nie było, teraz jest kilka i kolejki zakręcone.
A my Tobie 🙂
Smacznego 🙂
Lubię to 🙂
Wczoraj po pracy (udało mi się skończyć przed nocą!!!) zabrałam dzieciątka na spacer i na pierwsze wiosenne lody!!
Doskonały plan!