Wielkanoc 2018 w migawkach i obrazkach

Chrystus zmartwychwstał, przyroda budzi się do życia, słońce świeci, żyć się chce. Jak nam było w tegoroczne święta? Pełny luz, zero stresu i pośpiechu, sami w domu. Odpoczęliśmy. Ku pamięci kilka kadrów.

Przedszkolna praca Wojtusia na temat „Koszyczek ze święconką”.

Kilka dni przed świętami kupiłam tulipana w doniczce. Był tak cudny, jakby mieszkała w nim Calineczka. Wszyscy po kolei zaglądaliśmy do środka, kiedy tylko rozchylił płatki, ale im bardziej zaglądaliśmy, tym bardziej Calineczki nie było.

Tulipan nie doczekał się zdjęcia, występuje tylko jako tło dla koszyczka.

Wielki Piątek

Wojtuś przy ciemnicy wpatrzony w umieszczony we wnęce obraz „Ecce Homo”.

– Oto cłowiek – powtarza za mną, patrząc na napis nad ciemnicą, który kazał sobie przeczytać.

Potem opowiada:

– Byłem odwiedzić Pana Jezusa w więzieniu, zeby mu nie było smutno.

Wielka Sobota

Szydełkowe serwetki do koszyczków dzieci zrobiłam już kilka lat temu, ale ciągle nie mogłam się zebrać do serwety do dużego koszyka. W tym roku udało się.

Wykrochmalona na sztywno serweta po święceniu trafiła na stół, skąd zbieram ją skrzętnie, nim postawię przed moimi pacholętami miskę spyży. Czyli tak ze trzy razy dziennie. Jeszcze mi się nie znudziło 🙂

Po święceniu zawartości koszyczków Wojtuś adoruje krzyż, kilka raz podchodzi i całuje z czcią, scenicznym szeptem pytając o rany:

– A co Pan Jezus tu ma?

Sprawdza, czy więzienie na pewno jest puste, potem podchodzi blisko do grobu.

– Tam się wzuca pieniązki? – dopytuje scenicznym szeptem ku uciesze ministrantów, bo wypatrzył w imitacji skały jakąś szczelinę. W tym samym miejscu w kościele stoi co roku szopka, więc skojarzenie prawidłowe.

Wypiekowa Wielka Klapa. Pierwszy rozczyn na babkę drożdżową nawet nie ruszył. Drugi ruszył, ale babka rosła kilka godzin. Ostatecznie Mąż ją uratował, pochuchał, otulił, postawił na kaloryferze i upiekła się, ale do ideału brakowało jej sporo. Babeczki do koszyczka, choć pieczone z niezawodnego do tej pory przepisu – zakalce. Murzynek, gwarantowany hit w moim wykonaniu od 25 lat – zakalec. Ostatecznie tylko sernik i szarlotka nadawały się do spożycia. Spożyliśmy więc z apetytem.

Za to sałatki nam się udały. Chyba pierwszy raz w życiu zrobiłam klasyczną sałatkę jarzynową, a dzieciom zaserwowaliśmy nasz studencki hit – sałatkę z tuńczykiem i majonezem. Młodzi zajadali, aż im się uszy trzęsły, a ja od razu odmłodniałam o dwadzieścia lat. Ach, smak akademikowych imprez… Najpierw zbiorowa wyprawa do dyskontu po tuńczyka w sosie własnym, korniszony, groszek i kukurydzę w puszce (skoro na imprezę, to wszystko w ilościach przemysłowych), a potem do tego jeszcze drobno pokrojona cebula i majonez kielecki – i zamieszać w wiadrze. Po dwudziestu latach nadal mi smakuje.

Wielka Niedziela

Żurek, jajka, wędliny (ugotowane przez Męża) na śniadanie.

Koszyczek dla Wojtusia wydziergałam samodzielnie i ozdobiłam go serwetką nie-do-zgubienia. Brawo ja! Baranki były z czekolady, więc nie dotrwały do niedzieli, ale ceramiczny zastąpił je godnie.

Wojtek w kościele sprawdzał uważnie, czy więzienie puste i czy grób pusty. Były puste, pierwszy raz odkąd żyję widziałam takie porządne podejście, że figurę wynieśli. Nakryta prześcieradłem bulwersowała mnie, kiedy byłam dzieckiem.

Mąż zrobił obiad: schab duszony, kapusta, ziemniaki. Graliśmy w Rummikuba, wyposzczone w Wielki Tydzień dzieci rzuciły się na xboksa. Machnęłam na szydełku sznurkową serwetę i dwie podkładki pod kubki. Koniec epoki, że koleżanka wpada niezapowiedziana na kawę, a ja nie mam wyprasowanej serwetki, żeby na stół położyć. HA! Szydełkowanie nadal mnie cieszy i relaksuje. Gdybym wiedziała, jak na nim zarabiać, to oddałabym się mu bez reszty.

Poniedziałek Wielkanocny

Po obiedzie pojechaliśmy do Lustrzanego Labiryntu. Niezła zabawa, choć poczułam lekka grozę na widok sześciu Wojtusiów. Starsze chłopaki zachwycone, śmiali się jak szaleni. Później pierwsze wiosenne lody u Argasińskich i powrót do domu. Chłopakom udało się jeszcze zebrać ekipę i zlać się wodą, wrócili przemoczeni do suchej nitki.

Po świętach zostało mi pranie. Góry prania. Pościel na trzy razy, kurtki zimowe na dwa, a do tego niebieskie pranie, czerwone pranie, białe, czarne i dżinsowe. Może do niedzieli się uwinę. A może nie. Pogoda się zrobiła wiosenna, balkon trzeba umyć i zacząć sezon suszenia prania na słońcu, kwiatki przesadzić, okna umyć…

Jest tylko jeden problem.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi: ,

11 comments on “Wielkanoc 2018 w migawkach i obrazkach
  1. dorka pisze:

    Dziewczyny, serio??? Jeszcze zrozumiem, ze ktos prasuje RECZNIKI, ale majtki I skarpetki?!!

  2. cypisek pisze:

    Lubie prasować, wyprać wyprałam. Niestety prasowanie niemalże jak wagary, bo inne rzeczy spadły na głowę.
    Ale ale ale – ministranci generują straszne liczby koszul, plus ledwo wyprana przed Triduum alba znowu do prania – oczywiste szczególnie po Drodze Krzyżowej i polu oraz procesji. Młodszy ma strój kolory, to zakładam, że się tak nie rzuca w oczy ubrudzenie na dole, wypiorę za jakiś czas.

    • Chuda pisze:

      Ja też lubię prasować, widok tych równych stosików odzieży dawał mi zawsze poczucie spełnienia, ale okazało się, że jeszcze bardziej lubię nie prasować 🙂 „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. To prawda z koszulami ministrantów i komżami, ogarnięcie tego między Wielkim Czwartkiem a Poniedziałkiem Wielkanocnym przy trzech koszulach na głowę to naprawdę jest wyzwanie.

  3. Agaja pisze:

    Piękne wspomnienia – i myślę ile ciepła i dobra kumuluje się w takim czasie w dzieciach 😉

    Serwetki podziwiam całym sercem.
    Zdaje się, że sprzedawac rękodzieło można obecnie dowolnie (do jakiejś tam kwoty), pytanie tylko o kupców 🙂 Podejrzewam, że tu jednak wystarczy na poczatek deklaracja i rzucę się owi drzwiami i oknami. 🙂

    Pozdrawiam najserdecznej w radosnej oktawie.
    Słonce świeci. Pranie na balkonie – żyć nie umierac 😉

  4. kolorki pisze:

    No dzisiaj to pogoda do kitu, a ja dałam dzieciom lekką odzież :/
    Ja mam tak, że mi się bardzo chce (ten balkon np. umyć), ale tylko do czasu jak zacznę to robić 😉 wtedy natychmiast mi się odechciewa 😀
    Bardzo miłe Święta mieliście, chociaż poraża mnie ilość ciast i ciastopodobnych wyczynów!!!

    • Chuda pisze:

      Lubię piec ciasta, więc to akurat była najprzyjemniejsza część przygotowań. I tak na tle rodziny wypadam słabo. Moi rodzice we dwoje upiekli 18 ciast na chrzciny naszej Najmłodszej Siostry. Nie mam pojęcia, kto to zjadł 🙂

  5. :) pisze:

    Uprać to nie problem…KTO TO UPRASUJE?!

    • Chuda pisze:

      Prasowanie porzuciłam beztrosko jakiś czas temu. Warto było 🙂 Teraz prasuję tylko koszule, eleganckie bluzki i obrusy, a całą resztę, czyli niezliczone ilości t-shirtów i spodni oraz pościel i ścierki ładnie składam zaraz po zdjęciu z suszarki lub wieszam na wieszakach i dystrybuuję po szafach i komodach. Bielizny, skarpetek i ręczników nigdy nie prasowałam.

      • :) pisze:

        Mi czesciowo udaje sie przerzucic obowiazek prasowania na meza (hura!).Jakos nie umiem chodzic w wymamlanym t-shircie (moze mam zla technike wieszania na suszarce, bo mimo staran gladkie nie sa po zdjeciu) no i reczniki tez fajnie nie wygladaja na publicznie dostepnej poleczce w lazience, jesli sa nieuprasowane. Ale skarpetek i majtek w przeciwienstwie do mojej mamy nie prasuje 🙂

        • Chuda pisze:

          Nauczyłam się nie dostrzegać braku idealnej gładkości t-shirtów 🙂 Nie prasuję też firanek i wieszam mokre. Owszem, na początku widać na nich zagniecenia, ale po kilku dniach już mniej.

Skomentuj Chuda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*