Nawet gdybym nie chciała o czymś pisać, to wcześniej czy później któraś Czytelniczka upomni się o mój głos w sprawie. Zwykle nie ulegam, ale tym razem chcę dorzucić kamyczek do ogródka.
Wkurzyła mnie akcja #MeToo #Jateż. Zmusiła, bym przypomniała sobie o tym, o czym nie chcę pamiętać, co upchnęłam w ciemnym kącie, zasypałam liśćmi z wielu jesieni, zastawiłam kredensem i zamknęłam pokój na klucz, który wyrzuciłam do rzeki.
Nie będę opowiadać o szczegółach. Każda z Was, która doświadczyła jakiejkolwiek napaści na tle seksualnym zna doskonale ten strach, obrzydzenie do sprawcy, do siebie, a potem szukanie winy w sobie. Po co tam poszłam? Czemu nie wybrałam innej drogi?
Po latach nie rozpamiętuję tamtych sytuacji, nie szukam odpowiedzi, ale jestem wściekła na to, że dzisiaj się boję. Boję się chodzić sama wieczorami. Dygam się, gdy o 21.00 przyjdzie mi wyskoczyć do osiedlowego sklepu. Gdy idę gdzieś sama po zmroku, choćby z garażu do mieszkania, oczy latają mi na wszystkie strony, a prawa dłoń zaciska się na pęku kluczy. Albo owijam wokół nadgarstka torbę, w której zawsze na dnie grzechocze jakiś resorak. Z naszego osiedla droga do parku wiedzie przez niewielki lasek, z dziećmi często skracamy sobie tamtędy drogę, oczywiście w ciągu dnia, ale też zawsze idę spięta i łypię na wszystkie strony, kto skąd nadchodzi. Nie chodzę na wieczorne, samotne spacery, choć doskonale przewietrzyłabym głowę. Przecież wiem, co bym usłyszała, gdyby coś się stało: „Po coś tam polazła, idiotko?”
I jestem wściekła, że to ja się boję. Bać powinni się faceci tacy jak tamci. Może ten jeden jedyny raz naprawdę nie powinnam była leźć tam, gdzie polazłam (proszę nie fukać, starsze koleżanki ostrzegały, ale oczywiście mądrzejsza byłam i pozbawiona uprzedzeń, hehehe), ale nawet wtedy to nie była moja wina.
To nie była moja wina, to nie jest mój wstyd.
Spotkanie obnażającego się się zboczeńcy to nieprzyjemne przeżycie,też mnie ten „zaszczyt” kopnął, ale byłam wtedy już dorosła.Nic jednak nie jest w stanie przebić ręki między nogami w zatłoczonym autobusie. Rany, jak ja wtedy wyzywałam, słowa, które normalnie nie przeszły by mi przez gardło! na cały autobus! Łapę zabrał, a ja poczułam się na cenzurowanym, bo zwróciłam na siebie uwagę tłumu. Wysiadłam 5 przystanków przed celem.
mialam taka sytuacje lata temu,podzielilam sie z jedna „MONDRA” kolezanka,ktora stwierdzila,ze WOW JAKIE TO JA MIALAM SZCZESCIE.Na szczescie nigdy wiecej,ale strach rzeczywiscie pozostal 🙁