Pani w klasie Żuczka ogłosiła konkurs na zdrowe śniadanka. Żuczek poinformował o tym półgębkiem i bardziej dla odwrócenia uwagi, pomiędzy „zgubiłem w autobusie worek z butami” a „znowu dostałem uwagę”, wyraźnie słabo zainteresowany.
Tak było w piątek. Jednak w poniedziałek okazało się, że codziennie Pani przyznaje punkty, a w piątek rozda nagrody tym, którzy zbiorą ich najwięcej. W Żuczku obudził się szczur i nerwowo drapiąc pazurami o linoleum stanął do wyścigu.
We wtorek Żuczek zdobył kilka punktów, ale okazało się, że najwyżej punktowane są nie tylko zdrowe ale i własnoręcznie robione śniadanka składające się z dużej ilości warzyw i owoców.
We środę Żuczek sam przyrządził sobie sałatkę owocową i spuchniętą od warzywnego nadzienia kanapkę na chlebie upieczonym w domu, którego do tej pory nie tykał nawet czubkiem noża. Mama Żuczkowa ocierała oczy rąbkiem kuchennego fartucha, widząc synka tak wspaniale radzącego sobie w kuchni i upominającego się o warzywa do drugiego śniadania. Postanowiła napisać do Pani list chwalący pod niebiosa jej cenną i unikatową inicjatywę.
W czwartek rano Żuczek zasępił się okrutnie, bo do najwyższej lokaty brakowało mu jeszcze kilka punktów.
– Wiem, co zapewni ci zwycięstwo – rzekła przebiegle Mama Żuczkowa – weź do szkoły kaszę jaglaną z jabłkami i olejem lnianym.
Żuczek prawie zemdlał z obrzydzenia. Kasza?! i do tego jaglana?! Żaden szanujący się Żuczek nawet do ust tego nie weźmie. Ale brzmiało tak ohydnie zdrowo, że na pewno zdystansuje wszystkie sałatki, którymi epatowały koleżanki.
– Dobra – wycedził przez zaciśnięte zęby – wezmę tę kaszę.
Po południu okazało się, że nie tylko wziął, ale zjadł!! prawie połowę. Żuczek dostał maksymalną liczbę punktów, a Mama Żuczkowa, omdlewając z ekstazy, postanowiła napisać list pochwalny do Pani z CC do dyrekcji szkoły, kuratorium, Ministerstwa Edukacji i Magdy Gessler.
W piątek było rozwiązanie konkursu. Mama Żuczkowa mnąc fartuszek niecierpliwie wyglądała synka od progu. Żuczek wrócił pogodny i w pełni usatysfakcjonowany, dzierżąc w ręku resztki nagrody.
Którą była paczka żelków.
Pękłam ze śmiechu :)))))))))
Lubię i kaszę i żelki :>
Opowiedziałam tę historię Młodemu, bardzo się uśmiał :)) Stwierdził, że żadne żelki nie są warte są takiego poświęcenia jak jedzenie kaszy :))
Pracowalam raz w pewnej prywatnej szkole, ktora puchla z dumy z powodu organizowanych przez nauczycieli zdrowych sniadanek spozywanych wspolnie w klasie,z akcji owocki i warzywka dla kazdego ucznia, mleczko bla bla bla. A na korytarzu przy sekretariacie dyrekcja pozwolila pewnej firmie postawic automat ze slodyczami i oblesnie slodkimi napojami i nie widziala sprzecznosci w tym, co robi.
Hahahahahahahahha :))))
leżę!!!! ;-)))))))))
Tydzień na warzywach i owocach więc na koniec nagroda w postaci niezdrowego cukru… dla wyglodnialych 🙂 dobre :)) ale inicjatywa przednia, pochwalam
To byly na pewno zdrowe zelki :PPPP Och, szkolo, szkolo! Jak ty nas za warkocze szarpiesz 😛
Od początku obawiałam się tej nagrody – aczkolwiek, jak się okazało, zupełnie nie z właściwej strony ;))) Byłam pewna, że zwycięzca otrzyma coś obrzydliwie zdrowego i będzie załamany ;))) Ale taka nagroda nie przyszłaby mi do głowy za Chiny ;)))))
Chciałabym skomentować, ale brakuje mi słów.
Chociaż nie – jedno słowo tu bardzo pasuj: KURTYNA!