„Aciumpa” czyli żartobliwa historia pewnego słowa

„Któregoś dnia pewien badacz (…) w starym, rozsypującym się słowniku przypadkiem znalazł coś, czego nie widziano od niepamiętnych czasów. Było to nieznane słowo: ACIUMPA…” – tak się zaczyna zabawna historia, którą za sprawą wydawnictwa Dwie Siostry raczy nas portugalska autorka Catarina Sobral.

Nikt nie używał już tego słowa, więc nie znano jego znaczenia. Ludzie aż się palili, by wzbogacić nim swój słownik, ale jak? Zapytana o radę pani Zulmira, mająca 137 lat, oświadczyła, że tak naprawdę jest to czasownik „aciumpować”. Zatem ludzie z entuzjazmem zaczęli używać go jako czasownika. Po jakimś czasie pojawił się językoznawca, który kategorycznie oświadczył, że „aciumpa” na pewno jest rzeczownikiem. Ludzie domagali się aciump w różnych kolorach, chcieli je kupować w sklepach i jeździć na wakacje tam, gdzie było ich pod dostatkiem. Trwało to do tej pory, aż językoznawca po kolejnych badaniach orzekł, że „aciumpa” jest jednak przymiotnikiem. A może raczej przysłówkiem. Nieistotne, i tak stało się bardzo popularne i używane jako wykrzyknik, spójnik i w każdej innej funkcji. Ostatecznie językoznawca ustalił, że „aciumpa” jest perliśnikiem. A perliśniki służą do… Do czego? Z tym pytaniem autorka zostawia czytelnika, zachęcając go do własnych badań i zabaw językowych.

Ta żartobliwa historia pokazuje dwie rzeczy. Pierwszą jest zanikanie nieużywanych słów, wypieranych przez nowsze, co ilustruje filmik „ZOO” świetnej kampanii na rzecz polszczyzny „Ojczysty – dodaj do ulubionych”. Czy Wasze dzieci choć raz słyszały słowo „huncwot”? Moje chłopaki zaśmiewały się z niego do rozpuku, a dla mnie było chlebem powszednim. Przez całe lata Ciocia Lusia wykrzykiwała za nami „a wy huncwoty jedne!”, gdy wdrapywałyśmy się na pochyłą papierówkę celem podjadania niedojrzałych jabłek. A czy nasze młode krakusy znają regionalizmy, np. „nakastlik”?

Rozmawiam kiedyś z Piotrusiem na temat urządzenia jego pokoju.
– …i chciałbym mieć przy łóżku taki malutki stoliczek.
– Nakastlik? – upewniam się.
Chwila konsternacji…
– Nie, na telefon.

Drugim aspektem jest uleganie językowym modom. Mocno wrośnięty w naszą mowę przymiotnik „fajny” i przysłówek „fajnie” w moich czasach szkolnych uchodził za słowo, które… nie istnieje. Pamiętam, jak w czwartej klasie pani od polskiego, wyjątkowo zadowolona z naszych wypracowań, powiedziała:

– Napisaliście to bardzo fajnie… O przepraszam, nie ma takiego słowa, bardzo dobrze to napisaliście.

Może i nie było, nikt z nas nie zaglądał przecież do słowników, a przecież fajne było wszystko: wycieczka, koleżanka, sukienka, pomysł, kotek… Minęło 30 lat i „fajny” mocno stracił na fajności, a w jego miejscu pojawiają się inne przymiotniki, np. „epicki”.

– Mamo, wpadłem na taki epicki pomysł!
– Na wycieczce było epicko!

Język żyje, pulsuje, tętni życiem. Słowa mają siłę, mają moc stwarzania światów. Dlatego tak lubię robić to, co robię 🙂

Catarina Sobral, Aciumpa, ilustracje autorki, Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2017

Napisano w Czytam dzieciom (i sobie też)

Tagi: , , , ,

5 comments on “„Aciumpa” czyli żartobliwa historia pewnego słowa
  1. Weronika pisze:

    Nakastlik, a jakże! U nas, na wsi pod Tarnowem (a Wojnicz to widzę przez Dunajec ;)) sporo było takich regionalizmów, nieraz także – jak się okazało później, po posznupaniu w Internecie – jidyszyzmów. Weźmy takiego „puryca”, „kapcana”. Po przeflancowaniu w inne rejony kraju żałuję, że wypadają z głowy i słownika.
    A anegdota z nakastlikiem przezabawna.

  2. kwiatkowska pisze:

    Oprócz huncwota jest cała kolekcja: ancymon, hultaj, łapserdak, urwipołeć, wisus i inne…

  3. Aleksandra pisze:

    Nakastlik! Zapamiętam sobie! Co za cudne słowo. I zupełnie mi obce.

    Za moich szkolnych czasów pani polonistka dopuszczała słowo „fajnie” i jego pobratymców w mowie, ale nie w piśmie. Natomiast bardziej sroga nauczycielka brata też mówiła, że nie ma takiego słowa. Pamiętam, że sprawdziłam to nawet w domowym słowniku i faktycznie nie było! Jednak nie byłam pewna na ile mu ufać, gdyż dzielił rocznik z moją Mamą, w związku z czym, choć Mama była oczywiście piękna i młoda (i taka pozostaje!), to słownik najaktualniejszy już nie był.

    A huncwotów do współczesnej świadomości przywróciło polskie tłumaczenie Harry’ego Pottera, jeśli mnie pamięć nie zawodzi.

  4. Jagoda pisze:

    Moja sześcioletnia córka do swojej półtorarocznej siostry mówi „Natalka, ty huncwocie jeden!” i nikt nie ma pojęcia skąd ona zna to słowo 🙂

Skomentuj Jagoda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*