Po co nam zmiana czasu?

Otrząsnęliście się już po ubiegłotygodniowej zmianie czasu, czy wciąż brakuje Wam ukradzionej godziny?

fot. Alexas Photos, pixabay.com

Dla dorosłych to niemiła konieczność, jedna z wielu życiowych uciążliwości, o których się nie dyskutuje, tylko zaciska zęby, odfajkowuje i dalej pcha swój wózeczek. O ile cofanie zegara jesienią, w ostatnią niedzielę października, jest zapowiedzią przyjemności w postaci godziny snu dłużej (z której nie korzystają, oczywiście, małe dzieci. W liceum zaczynaliśmy o 7.10 i pamiętam, jak któregoś poranka weszła do klasy półprzytomna pani profesor od łaciny, młoda mama bliźniąt, i wyznała, że nie wszyscy rozumieją, że śpi się godzinę dłużej…), o tyle wiosenne przestawianie wskazówek do przodu jest bardzo przykre, a do tego zupełnie niezrozumiałe dla dzieci. Odczuł to na własnej skórze mój pierworodny, który zaspał do szkoły i jął czynić wyrzuty losowi, że to wszystko przez zmianę czasu, bo na stary czas byłaby dopiero 7.05 i wówczas spokojnie zdążyłby na pierwszą lekcję, a tak to dno i dwa metry mułu.

Długo żyłam w przekonaniu, że wiosenne katusze są konsekwencją jesiennych rozkoszy i w związku z tym z pokorą znosiłam to, co zesłał los. Nic nie może przecież wiecznie trwać, prawdaż. Dzień, w którym odkryłam, że jest odwrotnie, że jesienią tylko oddają nam to, co wiosną zabrali, wywołał we mnie bunt i dojmujące poczucie niesprawiedliwości.

Jak to się wszystko zaczęło? Ano od szukania oszczędności na sztucznym świetle i tym samym chęci najlepszego wykorzystania światła słonecznego. Stąd czas letni określa się skrótem DST – z angielskiego Daylight Saving Time. Podobno pierwszym, który postulował wprowadzenie czasu letniego był Benjamin Franklin (wiek XVIII), jednak jego propozycja ograniczała się do zachęty, by latem wcześniej wstawać, a zimą wcześniej kłaść się spać. Jak dla mnie brzmi to całkiem sensownie i naprawdę można by na tym poprzestać. Ale nie, reformatorzy nie ustawali w wysiłkach, by dokonać formalnych zmian. Kolejnym, który podjął ten pomysł był George Vernon Hudson, nowozelandzki entomolog, który pod koniec XIX wieku domagał się przestawienia zegarów na okoliczność własnej pasji: kiedy kończył pracę w urzędzie pocztowym, było już za ciemno na tropienie owadów. W 1907 r. Brytyjczyk William Willett opublikował broszurkę „Waste of Daylight”, w której apelował o wprowadzenie zmiany czasu w okresie letnim, bo… po pracy chciałby jeszcze pojeździć konno. Rząd brytyjski, mimo wielu orędowników, w tym Churchilla, nie przyjął tego pomysłu. Do czasu I wojny światowej.

Palmę pierwszeństwa we wprowadzeniu nowego rozwiązania w Europie dzierżą Niemcy. 30 kwietnia 1916 w Rzeszy i Austro-Węgrzech zegary przesunięto o godzinę do przodu, a 1 października 1916 o godzinę do tyłu. Brytyjczycy poszli tym tropem, a już 19 marca 1918 Kongres Stanów Zjednoczonych wprowadził obowiązek stosowania czasu letniego w celu oszczędności paliwa służącego do produkcji prądu na czas trwania wojny.

W Polsce zmiana czasu nie przyjęła się od razu. W dwudziestoleciu międzywojennym została wprowadzona tylko raz, w 1919 roku, później podczas okupacji hitlerowskiej w takich samych terminach, jak w Rzeszy, następnie okresowo: w latach od 1945 do 1949, od 1957 do 1964, od 1977 do 1981. W stanie wojennym zrezygnowano ze zmiany czasu na letni w 1982 roku, od 1983 roku zabawa ze wskazówkami jest naszym udziałem dwa razy do roku. Obecnie czas letni wprowadzany jest w ostatnią niedzielę marca, a na czas zimowy przechodzimy w ostatnią niedzielę października. Reguluje to unijna dyrektywa (w czasach PRL każdą zmianę czasu ogłaszano w Monitorze Polskim). Zmiana polega na przestawieniu zegarów wiosną z godziny 2.00 na 3.00, a jesienią odwrotnie.

Czemu to dzisiaj służy? Chyba niczemu i nikomu. Oszczędności na energii są praktycznie żadne, prąd służy dziś do bardzo wielu celów, a nie tylko oświetlania. Zamieszanie z transportem kolejowym (wiosną pociągi stoją godzinę w szczerym polu, a jesienią podróż wydłuża się o godzinę, choć pasażerowie spędzają w pociągu tyle samo czasu co zwykle), niedostępność internetowych serwisów bankowych, konieczność dostosowania zegara biologicznego do nowych warunków, czyli koszmar pierwszych dni po wiosennej zmianie… Dwa domowe zegary przestawiliśmy, trzeci czeka zmiłowania, a zegar w moim samochodzie też wciąż pokazuje wcześniejszą godzinę, co daje mi złudne poczucie, że mam jeszcze tyyyyyle czasu! Dobrze, że telefony przestawiają się same.

Coraz głośniej słychać głosy, by zlikwidować zmianę czasu, była petycja do premiera Tuska, były apele do premier Szydło. Nic z tego, w listopadzie 2016 roku rząd wydał  rozporządzenie, które przedłuża stosowanie czasu letniego i zimowego do 2021 roku.

Żaden z twórców koncepcji czasu letniego nie dożył wcielenia w życie swojego pomysłu. Mam nadzieję, że Willet jeździ sobie konno po niebiańskich wrzosowiskach od świtu do zmierzchu, a Hudson zbiera robaczki na niebiańskich łąkach. A Franklin wstaje skoro świt i kładzie się spać z kurami.

… A my się z tym bujamy. My – tzn. mieszkańcy 70 krajów na świecie. Znaczy – nie jesteśmy z tym sami. Zawsze to jakaś pociecha.

Korzystałam z artykułów:
http://niezalezna.pl/95984-uwaga-dzis-zmiana-czasu-jaka-jest-jej-historia
http://businessinsider.com.pl/wiadomosci/zmiana-czasu-w-polsce-ekonomiczne-argumenty/1v1cqkp
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czas_letni
http://www.alw.pl/2009/10/nie-zmieniac-czasu/
http://www.fokus.tv/news/historia-zmiany-czasu-od-kiedy-i-dlaczego-zmieniamy-czas-na-zimowy-i-letni/1467
https://www.vivus.pl/moje-finanse/najnowsze-porady/zmiana-czasu-po-co-przestawiamy-zegarki-i-jak-to-zapamietac

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi:

6 comments on “Po co nam zmiana czasu?
  1. kh pisze:

    Kiedyś mi było wszystko jedno…ale z upływem lat coraz gorzej znoszę zmianę czasu i zmiany pogody… jak to w jakimś kawale było…”SKS”??

  2. Anna M. pisze:

    Ile ciekawostek, wszystkie je sprzedam narzeczonemu przy dzisiejszej kolacji – niech wie, że jestem oczytana;)

    U nas najgorzej przyjęła się zmiana czasu u dziecka – chodzi teraz spać o godz. 22, gdzie chodziła spać o 21 i bardzo mi brakuje tej godziny dla siebie i narzeczonego. Najgorzej, że i tak budzi się codziennie przed 7 rano! Tak samo jak przed zmianą czasu. Gdzie ta godzina uciekła?

  3. kolorki pisze:

    Dla mnie to nonsens, szczególnie bolesny przy gmeraniu w 2 przyciskach samochodowych, których działanie jest dla mnie od wielu lat tajemnicą 😉 jakoś zawsze zmienię na właściwy, ale co się naklnę, to moje 😉 Zimą i tak jest ciemno, latem i tak jest jasno, po cholerę przy tym mieszać????

    • Dorota pisze:

      Ja mam jeden przycisk, ale też nie lubię. Wreszcie przestawiłam zegar w moim samochodzie w sobotę, i dziś nie wiedziałam, która w końcu jest godzina.

Skomentuj Anna M. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*