„Gębolud”. Gdy robisz to, co uważasz, że powinieneś, a nie to, czego pragniesz

Każdy z nas, kto choć przez chwilę szedł ścieżką kariery wytyczoną przez innych, a nie własne możliwości i pragnienia, wie, jakie to trudne i frustrujące.  Życie mija na robieniu rzeczy, których nie cierpię, które mi nie wychodzą i w poczuciu, że co ja robię tu, uuu, co ja tutaj robię…

[Dygresja: to zdanie o życiu doskonale pasuje do moich aktualnych przemyśleń na temat macierzyństwa. Oscylują one wokół posępnej konstatacji, iż mogłam mieć kota i paprotkę.]

Każdy stłamszony przez rodzinę, każdy, kto dał sobie wmówić, że jego powołaniem jest to i tylko to, choć w głębi duszy czuje całkiem inaczej, zrozumie Gęboluda, tytułowego bohatera książki Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel. Gębolud był czarownikiem, który już od dzieciństwa wiedział, że będzie czarownikiem, bo tak nakazywała rodzinna tradycja i już. A wiadomo, że tradycję trzeba szanować.

Wyobraźcie sobie młodzieńca, syna prawnika, wnuka prawnika i prawnuka prawnika z dobrej krakowskiej rodziny*, który pewnego razu przy niedzielnym obiedzie wstaje i mówi: „mamo, tato, nie chcę być prawnikiem”. Konsternacja, szok, niedowierzanie, mama mdleje, ojciec sinieje, wreszcie, po aplikacji soli trzeźwiących i dużego koniaczku rodzice odzyskują kolory i mówią: „no dobrze, cioteczny brat prababci …ckiej-…skiej był lekarzem, możesz synu zostać lekarzem”. A on na to (bezczelny młokos!): „ale ja nie chcę być lekarzem”. Wstrząs, szok, spazmy, „podmienili go w szpitalu, Felicjanie, zróbże coś!”, sole, koniaczek… Wreszcie ojciec, sponiewierany tak sytuacją jak i koniaczkami, drżącą dłonią rozpina wykrochmalony kołnierzyk i pyta: „a kimże ty synu chciałbyś zostać?”, nastawiając się przy tym na najgorsze. Może artystą, psia mać, myśli ojciec, mieliśmy w rodzinie takiego jednego fircyka, pacykarzem jakimś albo, nie daj Boże, aktorem, jak ta czarna owca z gałęzi …skich-…ckich… „Kierowcą autobusu”, odpowiada syn. Wstrząs, szok, histeria, pogotowie, „patrz, do czego matkę doprowadziłeś, niewdzięczniku jeden, po to prowadziliśmy cię co niedzielę na Wawel, na Skałkę, co roku na Emaus i na Rękawkę, żebyś tak nam się odpłacił?!”…

Oto do czego prowadzi nieposzanowanie tradycji! Nasz Gębolud miał więcej szacunku do rodziców, niż młokos z anegdotki, dlatego pokornie podążył drogą, którą dla niego wybrali. I podążał tak i podążał, i pogrążał się we frustracji, żalu i poczuciu klęski. Bo miał dziwne, niepokojące przekonanie, że znacznie lepiej realizowałby się w innej materii niż mieszanie obrzydliwych mikstur. Takie ogrodnictwo na przykład, ukierunkowane na hodowlę róż… Ale nie ma co marzyć, trzeba brać się do roboty, ohydna mikstura sama się nie przyrządzi!

Mogłoby się wydawać, że dla Gęboluda nie ma już ratunku, ale na szczęście ta opowieść to baśń, więc wszystko może się zdarzyć. I zdarzyło się, ale oczywiście nie powiem Wam co i kto sprawił, że los naszego czarownika się odmienił.

Wzruszająca (choć tym razem dzielnie powstrzymałam się od łez!) książka o marzeniach, pragnieniach i sensie życia. Prześliczna w słowie i obrazie, ilustracje Agnieszki Żelewskiej cudnie brzmią z tekstem Roksany Jędrzejewskiej-Wróbel.

Roksana Jędrzejewska-Wróbel, „Gębolud”, wydawnictwo Bajka, Warszawa 2017

Radosne podekscytowanie na początku lektury.

 

Zaduma w trakcie.

I radość na widok różanego ogrodu na końcu 🙂

————-
* jeśli komuś skojarzyło się to z kabaretem Potem, to prawidłowo się skojarzyło 🙂

Napisano w Czytam dzieciom (i sobie też)

Tagi: , , , , ,

6 comments on “„Gębolud”. Gdy robisz to, co uważasz, że powinieneś, a nie to, czego pragniesz
  1. Anna M. pisze:

    Cudowną bibliotekę muszą mieć Twoje chłopaki, ja dopiero zaczynam zaopatrzać Liliankową – książka od cioci Doroty była jedną z pierwszych:)

  2. kolorki pisze:

    Znam. Nie, nie książkę, z życia znam, niestety z własnego. Jak miałam 18 lat i trzeba było studia wybierać, to chciałam robić A lub B. Rodzice mnie to obu zniechęcili (w jak najbardziej słusznej sprawie, ale…) Ostatecznie robię A, a życie zmusiło mnie do B. Przeznaczenia nie oszukasz 😀

  3. Aleksandra pisze:

    Czy to reedycja, czy oszalałam? Mogłabym przysiąc, że jestem w posiadaniu Gęboluda od lat. Jednak (domniemany) Gębolud ostał się na półce w domu rodzinnym, więc nie jestem w stanie sprawdzić, zatem nie będę też niczego przysięgać 😉

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*