Przez kilka dni wiało tak, że mało głowy mi nie urwało, ale za to wywiało z Krakowa smog, wreszcie można odetchnąć pełną piersią bez obawy zaczadzenia. Oddycham więc do samego dna brzucha i z zachwytem patrzę na góry, widoczne z mojego balkonu.
Tu dygresja: na głębokie oddychanie zawsze zbiera mnie pod szkołą, kiedy przyjeżdżam po Michasia. Może to jakiś atawizm z dzieciństwa, a może podświadome przygotowanie na to, co zobaczę w dzienniczku syneczka.
Wiosna ma wiele atrybutów. Bazie, pączki na gałązkach drzew i krzewów, przebiśniegi, krokusy, jaskółki, bociany, coraz głośniejsze ptasie trele… Dla mnie symbolem wiosny jest… pierwsze pranie schnące na umytym po zimie balkonie. Myślałam, że wytrzymam z tym do marca, ale już 28 lutego, korzystając z pięknego słońca, rzuciłam się na balkon z wielkim zaangażowaniem. Umyłam płytki, przetarłam barierki, wywiesiłam dwa prania i poczułam, że żyję.
Ot, mała rzecz, a cieszy. Widok ścierek łopoczących na wietrze na tle wiosennego nieba bardzo dobrze robi mi na poprawę nastroju. Polecam 🙂
Z Wojtusiem bywamy na placach zabaw, huśtamy się pospołu, kręcimy na karuzeli, zjeżdżamy na tyrolce. Starszaki rozpoczęły sezon rowerowy oraz sezon na budowanie bazy. To drugie jest mocno kontrowersyjne, bo polega na wywlekaniu ze śmietnika różnych przedmiotów, np. starych mebli, i przenoszeniu ich w krzaki. Samo budowanie nie byłoby najgorsze, ale konkurencyjna banda wpada tam i rozwala wszystko i przez resztę sezonu w krzakach jest śmietnik. Już mi jedna osoba zwracała na to uwagę, ale jedyne, co chcę w tej sprawie zrobić, to zobowiązać chłopców, że po sezonie wyniosą wszystko z powrotem do śmietnika. Nie zabronię im tej zabawy, bo to jest chyba jedyna rzecz, która rówieśników Piotrka odciąga od elektroniki. Przykro mi, że przy okazji psuje ludziom widok z okien.
Życzę Wam głębokich oddechów i wiatru, który wywieje z głowy wszystkie złe myśli i smutki.
hej dzieki za te WIETRZNE zyczenia…rzeczywiscie wiatr ma cos w sobie…pozdrawiam 🙂
Dobry wpis. Dodaję stronę do ulubionych.
hmmmm u moich rodziców, na osiedlu mieszkaniowym, wszystkie śmietniki były zamykane na klucze 😉 Pobudowali takie piękne klatki żeby złomiarze nie grzebali (komu to przeszkadzało??) Ale na naród się nie dał;) ludzie zapominali kluczy, więc stawiali worki za śmieciami obok klatek 😀 W końcu spółdzielnia się poddała;) klatki zostały, ale są otwarte 😀
U nas też są zamykane, ale zawsze ktoś nie domknie, albo któreś dziecko ma klucz, bo mieszka na tym osiedlu 🙂
Wiele osób uważa, że te nieszczęsne 500+ to wygórowana cena za krzyk dzieci pod oknami, dzwonienie rowerów, płacz noworodka w czasie ciszy nocnej i w tramwaju zajęte miejsce dla matki z dzieckiem. A za 500 zyla to przecież można przywiązać dziecko do stołu, żeby było „grzeczne” (moje ulubione słowo) i niech tam cichutko rośnie, aż będzie mogło płacić na ZUS. Bezdzietne, ciężkie ekonomicznie lata 90-te, grodzenie osiedli jak kurników i rozwój elektroniki zrobiły swoje. Dziecko stało się produktem o tyle rzadkim, co męczącym.
Wywlekanie rzeczy ze śmietnika może nie jest najestetyczniejszą czynnością pod słońcem, ale przy odrobinie dobrej woli, da się pogodzić potrzebę porządku i naturalną dla dzieci ochotę na budowanie kryjówki. (Dorka, u nas Hanna Ożogowska na tapecie. Ani patrzeć, a okaże się, że najfajniejsza zabawa jest w piwnicy…)
Olu, piwnice u nas zamykane na klucz, niedostępne jeszcze bardziej niż śmietniki.