Opowieść wakacyjna o tym, jak się wyjaśniła dręcząca mnie zagadka.

Screen ze strony http://www.kapieliskochorwacja.pl.
Któregoś dnia przychodzą moje dzieci od sąsiadów i mówią, że po południu ich koleżanka Nadia jedzie z rodzicami na Chorwację.
– Do Chorwacji – poprawiam machinalnie – wyjeżdżają na dłużej?
– Nie, wieczorem wracają.
– Synku, ale z Chorwacji nie da się wrócić tak szybko, tam się jedzie ze 20 godzin!
Następnego dnia okazuje się, że koleżanka jest w domu. Teleportowali się, czy co?
– Mamo, mama Nadii pyta, czy nie pojechalibyśmy z nimi na Chorwację.
– Do Chorwacji – poprawiam – dziecko, to jest taka długa podróż, że trzeba zaplanować ją dużo wcześniej, zarezerwowac noclegi, nie da się tak ad hoc!
Kręcimy z moją Mamą głowami, że no naprawdę, te dzieci są takie spontaniczne, ech, żeby życie było takie proste!…
Kolejnego dnia dowiaduję się, że i poprzedniego popołudnia Nadia była na Chorwacji.
– W Chorwacji – poprawiam cierpliwie i myślę sobie, że albo Nadia ściemnia, albo przekręca nazwę, albo moi chłopcy coś źle zrozumieli. Kiedy spotykam dziewczynkę, usiłuję dowiedzieć się od niej jakichś szczegółów. Pytam, czy to daleko, w którą stronę się jedzie – nie jest daleko, ale ona nie wie, w którą stronę. A dziś po południu jedzie z tatą do tego zamku, który jest koło Chorwacji. O matko, jaki zamek?! Może chodzi o jezioro Chańcza w Kieleckiem, może po drodze jest jakiś zamek? A może…
– Tato – pytam – czy tu w okolicy nie ma czegoś, na co ludzie mówią Chorwacja?
Tata nie wie, siostra przeszukuje internet. Bingo. Kąpielisko Chorwacja w Jurkowie, z Wojnicza rzut beretem. Po drodze jest zamek w Melsztynie. Tia…
Dodaj komentarz