Wyszedł z pokoju na czworakach, wrócił na dwóch nogach

Gdyby nie Wojtuś, największym hitem ubiegłego tygodnia byłoby spektakularne spalenie rondelka z krupnikiem, co do którego byłam granitowo przekonana, że przed wyjściem z domu wyłączyłam gaz pod nim. A tu rach-ciach Wojtuś skończył 15 miesięcy. I kto by pamiętał jakiś rondelek?

8 kwietnia po południu Najmłodszy popatrzył na mnie, omiótł wzrokiem pokój i zapytał:
– Dzie tata?

9 kwietnia o poranku zrobił pierwsze trzy kroczki bez trzymanki, przemieszczając się w linii prostej od mamy do taty. Plecy wyprostowane, rączki uniesione i zgięte w łokciach, piąstki lekko zaciśnięte, a na obliczu miał takiego banana, że gdyby nie uszy, to śmiałby się naokoło. Rodziciele wpadli w naturalną w tej sytuacji ekstazę, wybuchem radości zagłuszając nawet sąsiedzkie wiertary, obdzwonili krewnych i znajomych i nawet otworzyliby szampana, gdyby ojciec nie musiał iść do roboty, zarabiać na buty w rozmiarze 20 (oraz 33 i 36).

Od tamtej pory przemieszcza się coraz sprawniej i na coraz dłuższe dystanse. Chodzi z pokoju do pokoju, kroczy z przejęciem, śmiesznie unosząc kolanka, dumny homo erectus. Gdy zmęczy się pozycją wertykalną, pada na czworaki i popyla bliżej podłogi. Póki co tak jest szybciej.

Świat jego doznań, wrażeń i doświadczeń poszerza się każdego dnia. Zaznał chodzenia po trawie, w butach niestety, bo nie dysponujemy prywatnym trawnikiem, przechadzał po bruku. Doświadczył przyjemności z bujania się na parkowej huśtawce. Ja z kolei doświadczyłam buntu, gdy zapragnęłam wpakować do wózka dziecko, które już liznęło samobieżności. Bunt ów jest odwrotnie proporcjonalny do gabarytów młodzieńca, zdumiewa mnie jego siła i rozmiar. Póki co wygrywam, ale to się zmieni, bowiem wszystko się zmienia na tym zmiennym świecie…

Ot, refleksyjna i nostalgiczna się zrobiłam przy trzecim dziecku. Namiętnie oglądamy ostatnio filmy nagrywane kilka lat temu, gdy mocno eksploatowałam kamerę przy małym Michasiu i niewiele większym Piotrusiu. Jakie to były słodkie maleństwa! Jakie urocze! Ile ja już zapomniałam z tamtych czasów! Gdy patrzyłam na dwuletniego Piotrusia, siedzącego nad książką i po cichutku „czytającego” ją zdanie po zdaniu, włos lekko jeżył mi się na głowie, bo to było tak dawno i tak niedawno jednocześnie, a Wojtek jeszcze przed tym etapem i jeszcze tyle czasu upłynie, zanim zrobi się tak samodzielny jak Piotruś teraz, a czas przeleci nie wiadomo kiedy…

I poszła chlipać w kąciku.

Wojtek to synuś tatusia. „Tata” „Tata” – śpiewa radośnie. „Tata!” „Tata!” wykrzykuje nagląco. A tata puchnie z dumy, nosi, pieści, karmi, pielęgnuje.

Kapitalnie naśladuje wszystko, co widzi. Piłowałam przy nim paznokcie – wziął pilniczek i w powietrzu wykonywał takie ruchy jak ja. Przed spacerem smaruję mu buzię kremem – bierze pudełeczko z kremem i udaje, że smaruje sobie policzki. Próbuje wkładać tetrę do otulacza.

Odkurzanie przy nim jest wykluczone. Albo reguluje siłą ssania, albo wyrywa kabel z kontaktu.

Z numerów popisowych: robi „pa, pa” na przemian rozprostowując palce i zwijając je w piąstkę. Na hasło „Wojtusiu, jak robi…?” potrafi zaprezentować pieska, a szczekanie w jego wykonaniu brzmi jak pohukiwanie sowy-sopranistki. Liczę na postęp w tej materii, gdyż z dużym zaangażowaniem miauczę, muuuczę, beeeczę i kwiczę.

Całkiem sprawnie pije z kubków i szklanek. Nie, żebyśmy go jakoś szczególnie uczyli, po prostu przed świętami zaginął jego kubeczek z ustnikiem i jakoś nie po drodze mi było do sklepu. Kubeczek znalazł się wczoraj w czasie wiosennego sprzątania w samochodzie Męża, ale raczej nie będzie już potrzebny.

Dietę ma bardzo urozmaiconą i bogatą, również w magnez, gdyż tatuś nauczył go jedzenia czekolady. Jadają obaj batoniki „Jacek”, na szelest papierka przybiega z najdalszych stron.

Komunikacja z Wojtusiem jest dość schematyczna.

Wojtuś wyciąga rękę w kierunku mojego kubka.
– To jest kawa, kawa jest dla dorosłych.
– Ne.
– Tak.
– Ne.

Wczoraj wybraliśmy się pieszo na spacer. Dzielnie tuptał po chodniku, uczepiony mojej ręki, nawet po schodach wolał wchodzić na trzecie piętro, niż być wnoszony. Zuch chłopak. Nasza mała wielka radość.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi: , , , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*