Udusić czy otruć?

„(Nie)boszczyka męża” Chmielewskiej pożyczyłam ostatnio w bibliotece, bo jakoś sam mi w ręce wszedł. Nie bardzo wiedziałam, czy zdążę go przeczytać przed upływem terminu zwrotu, bo ostatnio zajęć mam więcej, niż można obskoczyć w dobę, ale zaryzykowałam. I zupełnie niespodziewanie dostarczył mi doskonałej rozrywki.

Niespodziewanie, bo oczywiście wiem, że Chmielewska to literatura rozrywkowa, ale w pewnym momencie straciłam do niej serce. To było gdzieś w roku 1992, gdy niesiona na fali ekologii wydała „Dzikie białko”. Denne to było niemiłosiernie i napisane tak wycudowaną polszczyzną-chmielewszczyzną, że się zniechęciłam. A wszystkie jej poprzednie książki przeczytałam i to po kilka razy, szczególnie w chorobie wracając do perypetii Joanny i jej ciotek, a także Lesia i pozostałych architektów. Moja miłość zaczęła się, nomen-omen, od „Romansu wszechczasów”, który kupiłam dla mamy na kiermaszu szkolnym w podstawówce i oczywiście przeczytałam szybko, bo pani bibliotekarka wyraźnie zaznaczyła, że to dla dorosłych. Janeczkę i Pawełka uwielbiałam bezgranicznie i do dziś pamiętam, że brat uratował siostrę dzięki znajomości fizyki (zasada dźwigni), Tereskę i Okrętkę podziwiałam i bardzo chciałam przeżywać takie przygody jak one (przygody pamiętam dziś przez mgłę, natomiast doskonale zapamiętałam kompletnie idiotyczną scenę, gdy brat i siostra nie mogli się dostać do domu, bo on miał klucze w kurtce, która wisiała w szafie, a ona w torebce, której nie miała przy sobie). Kochałam jej książki, płakałam przy nich ze śmiechu i oczywiście chciałam pisać jak ona!

Po „Dzikim białku” czytywałam już Chmielewską okazjonalnie i z pewną rezerwą: „Autobiografię”, ale nie wszystkie tomy, „Jak wytrzymać ze współczesną kobietą/mężczyzną”, „Wielki Diament” i na pewno coś jeszcze, ale nie pamiętam tytułów. Toteż  sięgając po „(Nie)boszczyka” nie nastawiałam się na fajerwerki, raczej pomyślałam, że jak nie wytrzymam, to zostawię w połowie i już.

A tu takie zaskoczenie! Kapitalna Chmielewska w najlepszej formie. Wyłam ze śmiechu w czasie lektury dziennej i dusiłam się czytając w porze nocnej, by nie pobudzić śpiących dzieci. Mąż patrzył na mnie z głębokim politowaniem, bo zupełnie nie potrafi pojąć, jak można się śmiać z literek, ale nic nie było w stanie zakłócić mi przyjemności z lektury. Historia bezdennie głupiej Malwiny, która obawiając się rozwodu postanawia wykończyć męża, rozwija się powoli, ale jak już złapie tempo, to czytelnikowi ciężko złapać oddech ze śmiechu. Książka ma też drugie dno, kulinarne, opisy potraw, którymi Malwina tuczy siebie i Karola wywołały we mnie dziką zawiść, bo jakem chochelka, to daleko mi do jej geniuszu. Całe szczęście, że to postać fikcyjna!

Właśnie policzyłam, że za dwa lata minie 50 lat od wydania „Klina”, pierwszej powieści Joanny Chmielewskiej, zekranizowanej jako „Lekarstwo na miłość” w genialnej obsadzie Jędrusik, Sienkiewicz i Łapicki. Jakie one śliczne sukienki nosiły! A jaki ten Łapicki był zniewalający!…

Ale to już inna historia. Tymczasem, z okazji „(Nie)boszczyka”: Pani Joanno, chapeau-bas!

Joanna Chmielewska, (Nie)boszczyk mąż, Kobra 2002.

Napisano w Bez kategorii

3 comments on “Udusić czy otruć?
  1. aanka pisze:

    aleś mi przypomniała ;)) ….
    miałam takie same odczucia co do Chmielewskiej jak u Ciebie, ale teraz chętnie wrócę i poczytam jeszcze raz od nowa ("Romans wszechczasów" czytałam na rosyjskim pod ławką i niestety tak chichotałaam, że się wydało i groźna pani od rosyjskiego zarekwirowała mi książkę – a ja cierpiałam bo chciałam koniecznie doczytać dalszy ciąg..) No, smaku 🙂 mi narobiłaś jednym słowem….

  2. Chuda pisze:

    Patrz, jak książki zbliżają ludzi 🙂

  3. Buba pisze:

    Ja też zakochałam się "w Chmielewskiej" od pierwszego czytania właśnie "Romansu wszechczasów" i ja też lekko się do niej zniechęciłam podczas lektury (niedokończonej) "Dzikiego białka".
    Pozdrawiam 🙂

Skomentuj Chuda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*