Od mleka z kożuchami po żmiję miedziankę, czyli niezwykłe dzieje Hani Bani

Dawno, dawno temu, za czasów Władysława Gomułki, żyła sobie dziewczynka o wdzięcznym a znaczącym imieniu Hania Bania, największe dziecko w podwarszawskiej Zielonce, troskliwie hodowane na piersi barwnej rodzinki.

Jednym była w życiu miodem (głównie Mamusi i Babci, ale i to nie zawsze), innym dziegciem (do tych niechlubnie zaliczał się Tatuś, który szowinistycznie i odrażająco nie mógł przeboleć, że Hania nie urodziła się Kazimierzem).

Hania miała wiele przygód, jedną makabryczniejszą od drugiej, mnóstwo pomysłów, jeden straszniejszy od drugiego, a do tego uwielbiała koloryzować rzeczywistość w stopniu zastraszającym, co odbijało się niekorzystnie na życiu całej rodziny. Pomysłowa dziewczynka wielkimi nożycami obcinała włosy kuzynów w swoim podwórkowym salonie fryzjerskim, nonszalacko zahaczając o uszy klientów, w finale planując podgolenie ich brzytwą, w nowym kożuchu wpadła do szamba, komunijną sukienkę zachlapaną błotem wyprała w rowie, prawie odgryzła dentystce palec i przeżywała inne takie wesołe historie. Co do potęgi wyobraźni Hani – ta nie miała granic i to stwierdzenie nie jest pustą figurą retoryczną. Z takim przekonaniem opowiedziała w miejscu pracy Tatusia o amerykańskich wynalazkach i elementach wyposażenia wnętrza ich domu, że protoplasta musiał udać się do właściwego urzędu i podpisem zaświadczyć, że nie posiada dóbr luksusowych typu kryształowe żyrandole. Tak mocno wczuła się w rolę sieroty, której rodzina utonęła w czasie powodzi i tak plastycznie nakreśliła sylwetki bliskich, dryfujące przez ogród w charakterze spęczniałych zwłok, że mali kuzyni prawie umarli ze strachu. W liście, który wysłała do domu z kolonii w Iwoniczu, gdzie jej się nie podobało, bo z uwagi na bujne kształty racjonowano jej porcje żywniościowe, rodzina przeczytała, że dziecko ukąszone przez żmiję dogorywa w izolatce i bardzo chciałoby przed śmiercią zobaczyć się jeszcze z bliskimi. Mając 6 lat Hania stworzyła swój pierwszy scenariusz spektaklu teatralnego wystawionego z okazji własnych imienin: w finale sztuki, rozgrywającej się w wagonie PKP, niechętny ubogim sierotom konduktor, który bezdusznie domagał się zapłaty za bilet, został przez nie wypchnięty z pociągu.

Hania, która słynęła z doskonałego apetytu, na swoim koncie miała wyczyny legendarne, takie jak zjedzenie dwóch kilogramów pieczonej cielęciny przez jedną noc, gdy zaczytała się w Trylogii. Nienawidziła tylko śniadań, na które Babcia serwowała nieodmienne makaron odsmażany na maśle i mleko z grubym, żółtym kożuchem.

„Hania Bania” nie jest książką tylko do beztroskiego pośmiania się. PRL relacjonowany z punktu widzenia dziecka i jego głosem, to nie tylko czas kolejek za mięsem, ale bolesnych ran z przeszłości. Dziadek Hani na wakacjach w Rosji wybił sobie dwa zęby na przedzie, a jego kolega na tym samym obozie upadł i stracił oko – takie zdanie, rzucone na jednym tonie z historia o sweterku z amerykańskiej paczki, od razu ustawia do pionu. A spod uciesznej historyjki o inteligentnej dziewczynce przebija smutne życie wyśmiewanego i samotnego dziecka.

Błyskotliwa i piekielna Hania Bania powraca w trzecim tomie przygód, zatytułowanym „Hania Bania. Tornado seksualne”. Po zamknięciu drugiego tomu ogarnął się smutek i żal rozstania z ulubioną bohaterką, na duchu podtrzymywała mnie majacząca na horyzoncie perspektywa trzeciej powieści z serii. Teraz, po lekturze trzeciej będę żyła nadzieją, że autorka pociągnie losy Hani, bo nie wątpię, że dalsze jej życie było równie ciekawe.

haniabaniatornadoW trzecim tomie Hania staje się podlotkiem, bez przerwy marzącym o Wielkiej Miłości. Zakochuje się bez pamięci w coraz to innym absztyfikancie, rozmawia z koleżankami o całowaniu, zastawia sidła na upatrzonych kolegów i fantazjuje o ślubie z zabójczo przystojnym historykiem. Jest piekielnie oczytana w poezji jak i prozie, osłuchana z muzyką klasyczną oraz mocno egzaltowana, bo recytuje śmiałe erotyki przy rodzinnych obiadach, nie rozumiejąc chichotów dorosłych. Jest wielbicielką wychowawczyni-rusycystki, organizuje piękne akademie ku czci rewolucji październikowej i marzy o wstąpieniu do partii. I kiedy w końcu zakochuje się z wzajemnością i tonie w rozkoszy wymarzonych pocałunków i pieszczot, nadchodzi marzec 1968 r. Hania dojrzewa błyskawicznie, a widok zakrwawionego kolegi, spałowanego przez kilku ormowców, skuteczne rozwiewa różową mgiełkę dziecięcej wiary w socjalizm.

Trzeci tom powieści Hanny Bakuły to jednocześnie pasjonujący przewodnik po latach 60. w PRL-u: ciuchy z komisów, szlagiery Paula Anki i Marino Mariniego, Skaldowie, płyty sprowadzane z zagranicy, natapirowane fryzury, ortaliony, zamsze, ozdobione koronkami halki, twist… A napisany jest tak pięknie i smakowicie, że ogarnia mnie nabożny zachwyt. Kulinarne metafory Bakuły nie mają sobie równych: „Kiełbasa pachniała jak mięsny klomb, nad którym unosił się motyl zapachu czosnku i jałowca”; „Po południu powiało i powietrze nabrało chrupkości faworka”…

Trzytomowa historia o Hani Bani to bardzo dobry kawałek prozy, saga rodzinna smakowita jak ciasto drożdżowe z dużą ilością bakalii, pięknie utrwalona rzeczywistość sprzed pół wieku, zachwycająca szczegółowymi opisami na przykład zawartości szuflady w kuchennym stole.

Hanna Bakuła zilustrowała swoje książki świetnymi kolażami, dzięki czemu czyta się wspaniale i ogląda z przyjemnością.

Hanna Bakuła, Hania Bania, Muza 2007; Hanna Bakuła, Hania Bania. Królowa samby, Muza 2009; Hanna Bakuła, Hania Bania. Tornado seksualne, Muza 2010.

Napisano w Czytam dzieciom (i sobie też)

Tagi:

0 comments on “Od mleka z kożuchami po żmiję miedziankę, czyli niezwykłe dzieje Hani Bani
1 Pingi/Trackbacki dla "Od mleka z kożuchami po żmiję miedziankę, czyli niezwykłe dzieje Hani Bani"
  1. […] Hanna Bakuła, Hania Bania, Muza 2007; Hanna Bakuła, Hania Bania. Królowa samby, Muza 2009; Hania Bania. Tornado seksualne, […]

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*