Nie każda kobieta ma pod swoim dachem tak utalentowanego portrecistę, jak ja. Michaś stworzył już drugi mój portret z kolei.
Na pierwszym wyglądałam tak (czerwiec 2015):
A oto drugi, świeżo wykonany (październik 2016). Jak widać, skróciłam włosy, wypadły mi rzęsy, ale za to brwi się zagęściły. No i teraz mam nogi! 😉 Michałkowi bardzo podoba się hasło, z którym pozowałam do zdjęcia w antologii „Macierzyństwo bez Photoshopa”, więc postanowił umieścić je na koszulce:
I związana z nim taka anegdotka:
Rysownik postanowił zbadać, jakie jest podobieństwo między portretowaną a efektem na papierze.
– Wojtusiu, kto to jest? – spytał.
– Pani! – oznajmił radośnie Wojtuś.
– Wojtusiu, a kto jest w kuchni? – Michał postanowił dać bratu podpowiedź.
– Mama! – oznajmił Wojtuś z promiennym uśmiechem.
– To kto tu jest narysowany?
– Pani!
Nic a nic się Wojtuś nie wyznał 🙂
Czekaj… źrenic teraz nie masz wcale, same tęczówki. Wzrok masz mniej srogi przez to, taki nieobecny, natchniony. No nie ma bata, muząś jest!
:-)))))
I oczy mniej przekrwione…, ale błękit źrenic wciąż ten sam. Zdecydowanie macierzyństwo Ci służy!
I uśmiech jakby szerszy 😀
I zęby równiutkie jak z Photoshopa 😀
Utalentowany i ma dryg do dzieci 😉 Co prawda, z podpowiedzi nic nie wyszło, ale jakież mądre podejście w rozmowie z maluszkami :))
O tak, ma świetne podejście do Wojtka 🙂
Ale jak on pięknie pisze! Literki równiutkie, idealne! Zazdrość mnie zżera..!
Ćwicz, a nie zazdrość! 🙂