Długa historia krótkich włosów

Zachciało mi się na wiosnę odmiany, szczypty szaleństwa, grama nowości, powiewu świeżości…

– Zróbmy coś szalonego! – zaapelowałam do Męża o poranku.
– Na przykład? – zainteresował się uprzejmie.
– Może… Może… Trzecie dziecko??
– Toś wymyśliła szaleństwo! – prychnął znad siekanej cebulki.

To się odęłam i umówiłam do fryzjera.

Fryzjerkę mam tę samą od trzech lat, zaufana, świetnie tnie, potrafi dobrać twarzową fryzurę, nie strach oddać się w jej ręce. To się oddałam.

– Możemy tak jak zwykle. Ale może byśmy… tak krócej? – zagaiła.
– Hmmm… – zadumałam się.
– Pokaże ci tutaj w katalogu, zobacz… Tu krótko, a tu asymetrycznie.
– Nie wiem… – wahałam się, bo na krótko to nie chciałam. Chyba.
– Ładnie by ci było – rozmarzyła się Gosia, która uwielbia ciąć, a nożyczki w jej ręku błysnęły pożądliwie i szczękneły łakomie.
– Nie wiem… Nie wiem… – wahałam się, po czym, diabli wiedzą skąd!, nagle dostałam przypływu straceńczej odwagi.
– A co tam, włosy nie głowa! Tnij Gosiu! No risk, no fun! – wykrzyknęłam dziarsko i poprawiłam się w fotelu. Ostatnio miałam krótkie włosy na pierwszym roku studiów, obcięłam wówczas wymęczone trwałą kosmyki i czułam się bosko, wiosennie, lekko i seksownie z odsłoniętym karkiem. Może i teraz będę?
– Ha! – szepnęła z rozkoszą Gosia i cięła.

Po kilku minutach, gdy moje półdługie pukle, które na upartego można było już wiązać w kitkę, spadały na podłogę, zsuwając się po śliskiej pelerynie, z lustra popatrzyła moja mama… A mnie strach ścisnął za krtań, że o rany, co ja narobiłam!… TAKIE KRÓTKIE????? I zrozumiałam, że jednak nie będę czuć się bosko, wiosennie, lekko i seksownie…

Od tej pory już tylko pilnowałam, żeby się nie popłakać, bo usta drżały mi niebezpiecznie.

Weszła druga fryzjerka, Kasia. Na mój widok stanęła jak wryta.

– O… o jaka zmiana! Jak… młodzieńczo!

Poczułam się strasznie. Młoda fryzjerka mówi, że mnie odmłodziło, a ja się czuję tak staaaaarooooo!….

Byłam jednak dzielna, nie uciekłam z krzykiem, przeczekałam grzecznie do końca operacji i oddychając miarowo zasiadłam za kierownicą. Opanowałam się i nie rozbiłam ze złości samochodu ani się nie zabiłam, na co miałam, nie przeczę, wielką ochotę. Przeanalizowałam również zagadnienie, czy jestem na tyle zdesperowana, żeby zapłacić kilka tysięcy za przedłużenie włosów i doszłam do wniosku, że jednak nie. Przez telefon ostrzegłam Męża, że ma się nastawić psychicznie, rozminęłam się z nim i pojechałam po dzieci.

Piotruś na mój widok zauważył uprzejmie:

– O, byłaś u fryzjera!

A po drugim wejrzeniu wykrzywił usta.

– Wolałem cię, jak byłaś blondynką!
– Synu, ale ja nadal mam jasne włosy, tylko teraz krótsze! – rzekłam z rozpaczą.
– Wolałem tamtą fryzurę! – wyznało bez ogródek dziecko i obraziło się na mnie.

Świetnie, coraz lepiej!, pomyślałam wściekła.

Michaś zapewnił, że wyglądam ładnie. Nie uwierzyłam oczywiście, ale doceniłam, że chciał być miły.

Ale najgorsze było przede mną.

Mąż na mój widok zachwiał się w drzwiach.

– Jak to się stało?? – zapytał ze zgrozą – nie widziałaś, co ona ci robi??
– Widziałam ale już było za późno.
– To nie mogłaś jej powiedzieć??
– Co jej miałam powiedzieć? Żeby mi przykleiła?? – warknęłam wściekle, rzucając torebką.

Mąż zauważył, że to nie przelewki.

– Ale spoooko, nie wyglądasz źle, przyzwyczaisz się, kochanie!… – zaczął łagodzić.
– Jasne – zazgrzytałam zębami, aż iskry poszły.

I ze złości poszłam spać o 21.00.

Następnego dnia rano wstałam z czymś strasznym na głowie. Szybko wsadziłam ją pod kran i zawinęłam ręcznikiem.

– O, widzę, że poprawił ci się humor – Mąż ucieszył się niefrasobliwie i natychmiast postanowił mi go zepsuć – bo wiesz, spoko jest ta fryzura, ale tak dodaje ci parę latek…

Pospiesznie odłożyłam ostre narzędzia i poszłam do łazienki układać włosy. Próbowałam to robić nie patrząc do lustra i zyskałam efekt kiepsko dopasowanego tupeciku. Następnego dnia podjęłam kolejną próbę i okazało się, że wszystkie szczotki do modelowania, łącznie z tą nabytą trzy tygodnie temu, nie nadają się do układania włosów nowej długości (krótkości). Moja fryzura jest z gatunku krótkie ale z fantazją, to znaczy że przejawia podobnie ułańską fantazję jak ja w momencie pamiętnych słów „Tnij Gosiu!”: za każdym razem układa się inaczej. W niedzielę na przykład z lewej, krótszej strony miałam fryzurę na św. Antoniego Padewskiego, a z prawej, dłuższej odstawało mi coś a la sowa z Kubusia Puchatka.

Życzliwi twierdzą, że nie jest źle, a może nawet jest dobrze, ale wiadomo, jak to z życzliwymi, można to wierzyć?

Tydzień po masakrze zaczęłam się przyzwyczajać, niesforne kosmyki ujarzmiam żelem, z tyłu stroszę gniazdko i usztywniam, już nie omijam luster, ale też jeszcze nie przyglądam się sobie z przyjemnością. A zapisuję to wszystko po to, żeby sobie przypomnieć za kilka lat, jak znowu zapragnę na głowie odmiany, że z krótkimi włosami czuję się źle, staro, brzydko, kostropato i niechaj mnie Gosia o cięcie nie prosi!…

A od wczoraj mam nową przykrość, bo kupiłam sobie  tusz do rzęs, wodoodporny i okazało się, że jest odporny nie tylko na wodę, ale także na mój specyfik do usuwania tuszy wodoodpornych i dzięki temu mogę malować rzęsy raz w tygodniu i przez resztę dni będę umalowana. A na dodatek drogi był okropnie a pożądanego efektu nie daje, było kupić klasyczny 2000 kalorii, a nie jakieś nowe wynalazki.

Wszystko wskazuje na to, że powinnam odpuścić sobie tej wiosny kolejne zabiegi związane z urodą, natomiast skupić się na rozwoju duchowym.

I poszła wdziać włosienicę z najnowszej kolekcji DKNY wiosna/lato 2011.

Napisano w Od Rana Do Wieczora

Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

W związku z wprowadzeniem 25 maja 2018 roku Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, że zostawiając komentarz na stronie od-rana-do-wieczora.pl pozostawiasz na niej swój nick, widoczny dla innych czytelników oraz adres mailowy widoczny tylko dla administratorów strony. Swoje dane osobowe przekazujesz dobrowolnie i będą one przetwarzane wyłącznie w celu przesłania powiadomień o nowych wpisach na blogu, odpowiedzi na Twój komentarz lub w przypadku kontaktu przez formularz kontaktowy. Bez wyraźnej zgody dane osobowe nie będą udostępniane innym odbiorcom danych. Masz prawo dostępu do swoich danych oraz ich poprawiania poprzez kontakt: dorota.smolen@gmail.com. Administratorem Twoich danych osobowych jest autorka bloga od-rana-do-wieczora.pl Dorota Smoleń.
Publikując komentarz, wyrażam zgodę.

*